Reklama

O tym, jak pacjent odrzuca pomoc Socios…

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2015, 09:07 • 17 min czytania 0 komentarzy

Ze Szczecina, skąd pojawiły się tu wywiady z Łukaszem Zwolińskim i Edim Andradiną, przenosimy się na Górny Śląsk. Tam niecały rok temu powstała inicjatywa Socios Górnik, która miała na celu wizerunkowe i finansowe wspieranie Górnika Zabrze. Jak się jednak okazuje – nie jest to takie proste. A mówiąc bezpośrednio – Górnik tej pomocy praktycznie nie chce. O tym, dlaczego tak trudno Socios się przebić, opowiada w długim wywiadzie Grzegorz Pacuła.

O tym, jak pacjent odrzuca pomoc Socios…

Siódmego września będziecie mogli świętować rocznicę działalności, tymczasem odnoszę wrażenie, że ciągle macie pod górkę.

Takie są fakty… Sukcesem jest to, że udało się zarejestrować 1200 osób, które regularnie płacą składki. Dzięki temu formalnie jesteśmy największym stowarzyszeniem kibicowskim w kraju. Obawialiśmy się, że część ludzi złoży deklaracje, a nie będzie płaciło. Takich jest ledwie 10-15 procent. Do tego współpracujemy z 12 firmami, a patronat techniczny objął STS. Udostępnili nam swoje punkty w całej Polsce, gdzie można składać deklaracje. Budowanie dystrybucji to niezwykle ważna sprawa przy takich projektach. Szczególnie na tym etapie to abecadło marketingu. Najważniejszym mankamentem jest natomiast to, co powinno pójść najsprawniej.

Czyli współpraca z samym klubem.

Czasem mam wrażenie, że klub nie do końca wie, jak do nas podejść. Gdyby podobny projekt wcześniej wystartował w Lechu Poznań, wszyscy wiedzieliby, czego się spodziewać. Może się boją, że głośno mówimy o chęci dokapitalizowania klubu i wprowadzeniu członka do rady nadzorczej? Nie należy się tego bać. Nie jesteśmy żadnym podmiotem komercyjnym ani nie mamy ukrytych celów. Jesteśmy kibicami, którzy chcą być bliżej klubu i możemy na niego pozytywnie wpłynąć na wiele sposobów.

Reklama

Jak wygląda sprawa składek?

Projektując cały model, zasada była jasna – może do nas dołączyć każdy kibic Górnika. Przekrój wszystkich warstw społecznych. Od bezrobotnych po biznesmenów. Przygotowaliśmy kilka wariantów członkostwa. Najtańszy to 20 złotych miesięcznie, najdroższy – 200. Co więcej – te 20 obniżyliśmy o połowę dla uczniów, emerytów i rencistów. Nie są to jednak żadne pakiety, bo każdego członka traktujemy jednakowo. Można również wpłacać darowizny na konto Socios nie będąc jego członkiem. Wracamy jednak do tematu – dlaczego nie mamy jeszcze dwóch tysięcy członków?

No właśnie – mówisz, że tysiąc to sukces, ale czy to faktycznie tak dużo?

Zakładaliśmy, że docelowo, na koniec roku chcieliśmy mieć 2000. Będzie o to bardzo trudno. Pytamy jednak kibiców, dlaczego jeszcze nie dołączyli. Zorganizowaliśmy nawet ankietę. Odpowiedź? 96 procent – dosłownie! – podaje jako powód brak umowy pomiędzy Socios a Górnikiem. Sygnał kibiców jest oczywisty: „potrzebujemy jasnego wskazania, że ta inicjatywa jest okej”. Klub jednak nie zaprasza nas do żadnych działań. Dziwi mnie to, bo 1200 osób zaangażowanych we wszelkie akcje marketingowe czy działania promocyjne to niezła baza.

Moglibyście odciążyć sam klub.

Wiele można było zrobić przez nasze kanały. Poza wakacjami praktycznie co tydzień jesteśmy w którymś z śląskich miast, stale wysyłamy mejlingi, które czytane są przez większość członków, aktywnie prowadzimy Social Media i stronę WWW, rozmawiamy z kibicami przed meczem… Poza tym sami zaproponowaliśmy kilka pomysłów.

Reklama

Na przykład?

W trakcie gorącego okresu przed emisją obligacji, kiedy nie było wiadomo, czy zostaną wyemitowane, a kibice martwili się, co będzie z Górnikiem, zaproponowaliśmy cykl debat na temat klubu. Przyszłość, polityka transferowa. Takie tematy. Górnik kilka razy w roku ma do dyspozycji salę w Multikinie, z czego w ogóle nie korzysta. Powiedzieliśmy: „zróbmy tam debatę, zaprośmy kibiców, przyjdzie ktoś z zarządu i podzielimy na kilka tematów. Nie będzie na początku miło, ale wywiąże się dialog i pomysły”. Nie udało się. Spółce Stadion, budującej stadion, która podobnie jak klub też jest miejskim podmiotem, zaproponowaliśmy zrobienie fajnego eventu przy montowaniu krzesełek na budowanej  trybunie. Dogadaliśmy się z 50-60 kibicami i przygotowaliśmy scenariusz. Przecież to fajne wydarzenie. Media, show, wspólne działanie angażujące zwykłych kibiców. Odpadło. Powstał też pomysł, zainspirowany przez przychylne nam zabrzańskie firmy budowlany, by razem stworzyć muzeum klubowe. Temat jest w zawieszeniu, ale biorąc pod uwagę, że od czterech miesięcy jest cisza, wątpię, żeby został ruszony.

unnamed

Z czego wynika ten opór klubu i Spółki Stadion? Skoro to podmioty miejskie, to może problem jest z nastawieniem właściciela, czyli miasta Zabrze?

Pani prezydent powiedziała, że Górnik to pacjent, któremu już wielu chciało pomóc. I tak jak w przypadku chorego: jeżeli jest zbyt wielu lekarzy to zamiast mu pomóc, można mu zaszkodzić. A potem miasto znów musi interweniować.

Wy nie macie go leczyć, tylko raczej pomóc mu wstać.

A raczej – pozostając w tej nomenklaturze – przychodzimy z terapią  świetnie działającą w zachodnich klubach. Co ważne ona nie zastępuje, a uzupełnia działania miasta. Nie eksperymentujemy. Zabrze znane jest z pionierskich działań kliniki Zbigniewa Religi, który nomen omen był ogromnym fanem Górnika. Przypominam, że jemu też na początku nie było łatwo. Teraz Zabrze stoi ponownie przed szansą zrobienia czegoś pionierskiego na całą Polskę. To szansa, której nie można zmarnować.

Pomijam już finanse – ten temat został przerobiony. Górnik od pięciu lat buduje stadion. Przez ten czas przychodziło trzy tysiące osób, a za rok będziemy potrzebować 24 tysięcy. Pojawia się facet z Warszawy i mówi: „wykupię karnety za trzy tysiące złotych, tylko rozdajcie je między socio, którzy płacą składki”. Tydzień później kolejny: „kupię 27 biletów, przekażcie je do Klubu Kibica Niepełnosprawnego”. To nie tylko pieniądze, ale też integracja środowiska. Sam nie widziałem organizacji kibicowskiej, która byłaby tak transparentna i otwarta. W Polsce stowarzyszenia kibicowskie obracają się głównie wokół najbardziej energicznych fanów – tych od opraw i wyjazdów. Często jednak zapominamy o trzech pozostałych trybunach. Jak ich przekonać? Jaki cel postawić? Jak sprawić, żeby bardziej utożsamiali się z klubem, a następnie kupowali bilety i pamiątki? Jeżeli damy możliwość dokapitalizowania klubu jakimikolwiek sumami, to kibic poczuje się bardziej zaangażowany. A kibic zaangażowany to taki, który jeszcze chętniej kupi karnet, szalik i bilety. Będzie po prostu czuł swoją ważną rolę w rozwoju klubu. To ciągnie za sobą kolejne efekty, czyli większe zainteresowanie sponsorów. Powiedz mi – dlaczego w Polsce banki tak niechętnie inwestują w piłkę?

Ze względu na wizerunek.

Banki cenią sobie aspekt bezpieczeństwa. Stawiają na takie projekty.

Piłka – choć idzie w dobrym kierunku – nie kojarzy się jeszcze z bezpieczeństwem.

Niestety. A szczególnie kibice. Też niestety. Dlatego budujemy organizację oderwaną od aspektu stricte kibicowskiego. Nie zajmujemy się oprawami ani wyjazdami, żeby wyróżnić też fanów z innych trybun. Nie sprowadzajmy jednak Socios tylko do kasy. Spójrzmy szerzej. Pośrednio staramy się przyciągać biznes. Na razie zainteresowaliśmy mikrobiznes, mniejsze firmy, których nie stać na wejście do klubu w roli partnera biznesowego. Do naszych drzwi zaczynają jednak pukać już większe podmioty. Popatrz jak już teraz świetnie się to zazębia. Kibic, który jest członkiem Socios, przynosi nie tylko swoje pieniądze, ale dodatkowo przyciąga wsparcie od podmiotów komercyjnych.

Powiedziałeś, że kibic może się poczuć zaangażowany. Pytanie, czy za moment nie zacznie się frustrować, że płaci jakieś pieniądze – jakiekolwiek one są – które nie trafiają do klubu.

Mocno tego pilnujemy. Postawiliśmy dosłownie taki warunek – skoro dajemy pieniądze, to chcemy wskazywać kierunek, jak je wydać. Nie jesteśmy typowym sponsorem, który daje i nie sprawdza.

Na co poszły do tej pory?

Tu jest problem – my te pieniądze ciągle mamy! Dokładnie 150 tysięcy. Nie przekazaliśmy ich, bo brakuje umowy partnerskiej, która regulowałaby to, na jakiej podstawie prawnej zostaną przekazane i jak zostaną spożytkowane. Stwierdziliśmy na walnym zgromadzeniu, że okej, klub się opiera, ale nie będziemy zbierać dla samego zbierania. Poszła uchwała, że przekażemy maksymalnie 30 procent na wspieranie klubu już teraz. Wykupiliśmy zatem pakiet biznesowy. Zostaliśmy de facto sponsorem Górnika. Dodatkowo finalizujemy zakup sprzętu dla grup młodzieżowych za 30 tysięcy złotych. Reszta – czyli 70 procent zebranych pieniędzy zostaje na koncie, dopóki się nie dogadamy.

Wracam do tego samego pytania – kibiców to nie frustruje?

Lekko frustruje, ale prowadzimy transparentną politykę. Ogromna część naszych członków to ludzie bardzo świadomi sytuacji, w jakiej znajduje się klub. Wielu z nich patrzy na swoje członkostwo przez pryzmat pewnego rodzaju manifestu – „chcę by Górnik znów odnosił sukcesy, nie będę stał biernie i zamierzam mu w tym pomóc”. W taką filozofię siłą rzeczy wpisana jest cierpliwość i wobec takiego stanowiska klub ani właściciel nie może przejść obojętnie. Poza tym informujemy o każdym ruchu finansowym, a przed decyzjami organizujemy głosowania. Nie ma tak, że wybraliśmy sobie zarząd i robimy, co chcemy. Każdy członek Socios ma wgląd w zestawienia finansowe i jak chce, może zabrać głos czy zaproponować działanie. Nie jest też tak, że nasze negocjacje z klubem to jakaś tajemnica i nikt nie wie, co się dzieje. Przez chwilę tak było, więc ujawniliśmy wszystkie projekty umów. Przygotowaliśmy 20-stronicowe zestawienie z wszystkimi zmianami i informacjami, kto je wprowadził. Pytanie, dlaczego klub nie jest otwarty. Teorie można mnożyć. Właściciel nie chce kibiców w radzie nadzorczej? Możliwe.

Chcieliście tam jednego członka, tak?

Tak. Żeby wiedzieć, co się dzieje, ale nikt tu przecież nie mówi o przejmowaniu klubu! Są wśród aktywnych członków Socios prawnicy, biznesmeni, specjaliści od marketingu i wizerunku, ale ostatecznie to przecież kibice. A kibice są od kibicowania i wspierania. Gdzie napotkaliśmy opór? Rok temu byliśmy kompletnie anonimowi. Poznaliśmy się na spotkaniu założycielskim. Poza Łukaszem Mazurem, który zszedł dalszy plan i…

Sorry, że przerywam, ale może to on odstraszył Socios od klubu. Łukasz ma sporo racji mówiąc o Górniku, ale obaj wiemy, że lubi pojechać po bandzie.

Możliwe, że kiedy się zawiązaliśmy i było nas 26 osób, to siłą rzeczy byliśmy kojarzeni jako ludzie Mazura. Ale nawet to jest absurdem, bo Łukasz nie pełnił i nie pełni żadnej funkcji! Nawet nie stara się jakkolwiek wpływać. Sam zauważył, że może szkodzić inicjatywie, więc totalnie się odsunął. Mówienie, że Socios to Mazur, byłoby obrazą dla pozostałych 1281 członków, którzy dołączyli do stowarzyszenia i ogólnie dla całej idei. Pytanie jest inne –  jesteśmy profesjonalną organizacją czy mamy się na kogoś obrażać?

Wy możecie być, klub niekoniecznie.

Pytanie, czy tędy droga. Organizacja, która się obraża, zdobędzie mistrzostwo Polski?

Wiadomo, że nie zdobędzie. Dziwi mnie natomiast, że – abstrahując od braku umowy między Socios a Górnikiem – oni wręcz rzucają wam kłody pod nogi. Bo tak trzeba interpretować uniemożliwienie wykorzystania herbu. Co klub na tym traci?

Opowiem od początku. W klubie pojawiliśmy się w listopadzie z informacjami, czego byśmy chcieli – czyli wpływu na to, jak zostaną wykorzystane pieniądze od Socios. Byliśmy otwarci, by np. pieniądze trafiały do klubu co roku i dopiero po kilku latach i zebraniu określonej sumy byłyby wymieniane na akcje klubu. Ponadto zależało nam jednak na wykorzystywaniu herbu do promocji, co pomogłoby też w szukaniu ambasadorów Socios. To tak dużo? Nie chcemy rządzić, znamy swoje granice. Rozpoczęliśmy negocjacje, przygotowaliśmy pierwszą wersję umowy. Klub całkowicie zmienił fragmenty dotyczące dysponowanie środkami. Fragment o herbie pozostał niezmieniony, wróciliśmy do negocjacji odnośnie finansów, doszliśmy do porozumienia, a tu nagle z umowy wypada fragment o wykorzystaniu herbu.

Nie da się ominąć umowy partnerskiej, żeby móc chociaż korzystać z tego herbu?

Był pomysł, żeby ominąć to poprzez projekt Górnik Biznes Partner. Kiedy zasygnalizowaliśmy, że jeżeli nie dogadamy się co do umowy partnerskiej, to wykupimy ten pakiet, zasady tego programu zostały zmienione. Teraz kto wykupi Górnik Biznes Partner, ten nie może się już posługiwać herbem Górnika, tylko logotypem pakietu. Może nie zostało to zmodyfikowane pod naszym wpływem, ale skoro zrobili to  chwilę po naszym komunikacie… Pewne wnioski nasuwają się same.

socios_gornik_img_46m

Twierdzisz, że ta inicjatywa może trwać kilkanaście-kilkadziesiąt lat. Wielu po roku odbijania się od ściany zupełnie by to odpuściło.

Jeżeli Górnik chce doskoczyć do czołówki, potrzebuje działań niestandardowych. Wszyscy ludzie związani z piłką podkreślają, jak trudno – przy obecnym wizerunku kibica – znaleźć sponsora. Na Śląsku jest to chyba jeszcze bardziej trudne ze względu na obecność Ruchu czy GKS-u Katowice. Socios jest doskonałym lekiem na te przypadłości. Raz – dajemy dopływ gotówki. Może to nieduże pieniądze, ale jeżeli wsparcie by rosło, to może bylibyśmy w stanie dawać co roku milion złotych? Dwa – wizerunek kibica. Zmieniamy go. Integrujemy tę społeczność, więc sponsorzy też będą patrzeć inaczej.

Sprawdź dochody Legii w raporcie Ernst&Young. Tam budżet jest strasznie zrównoważony. Przychód z dnia meczowego, sponsorzy, pamiątki, dodatkowe działania handlowe… Nie ma żadnej większej przewagi. Zarabiają na wszystkim po równo. Górnik natomiast zarabia wyłącznie na sponsorach i dotacjach. Wpływy z dnia meczowego odpadają z wiadomych względów. Jako, że brakuje zintegrowanych kibiców, nie zarabia też na pamiątkach. Widziałeś program lojalnościowy Legii – „Legiony”? Zachowując proporcje – też bylibyśmy w stanie zrobić coś podobnego. Z myślą o podobnym projekcie, na kartach członkowskich mamy nawet kody kreskowe, na bazie których można byłoby budować wspominany program. Wiele rzeczy mamy naprawdę dobrze przemyślanych na wiele lat do przodu.

Przekalkulowaliście, ile moglibyście wnosić do klubu, gdybyście podpisali umowę partnerską? Słyszałem o 600 tysiącach złotych.

Gdybologia. Skoro – według ankiety – aż 96 procent się wstrzymuje z powodu braku umowy z klubem, to można przeliczyć. Wiadomo, że efekt wyjdzie przesadzony, ale mimo wszystko. Pokazaliśmy, że inicjatywa może fajnie działać, ale żeby wejść na czwarty, piąty czy dziesiąty level, potrzebujemy wsparcia klubu. My jesteśmy gotowi podpisać umowę na partnerskich warunkach. Pytanie, czy gotowy jest Górnik.

Kiedy miało miejsce ostatnie spotkanie?

W maju. Umówiliśmy się przed spotkaniem, że to, co ustalimy, idzie do podpisu, ale pewne fragmenty klub zmienił bez konsultacji z nami. Stwierdziliśmy, że zawieszamy rozmowy i poddamy nową wersję umowy pod głosowanie. Członkowie Socios zapoznali się z nią i 97 procent ją odrzuciło. Na tę chwilę nie ma przesłanek, by sądzić, że Górnik pod kątem biznesowym ruszy z kopyta. Niestety, nie widzę tego. Jedyną wartością są kibice, którzy dostrzegają spory potencjał. Nie chcemy jednak robić rewolucji. Kibice pytają, czy jeżeli się nie dogadamy, to zrobimy manifestację czy bojkot.

Szukacie pokojowych rozwiązań?

Nie ruszymy ze sztandarami. Po pierwsze jesteśmy podmiotem współpracującym z biznesem, więc musimy mieć na uwadze też wizerunek naszych partnerów. Nie rewolucja, a ewolucja. Niech to trwa nawet kilka lat, ale niech klub idzie do góry wspólnymi siłami. Jeżeli ktoś ma do nas pytania, to możemy siąść przez trzy dni i – nie licząc przerw na jedzenie i spanie – rozmawiać non stop o Górniku. Rozmawiajmy, co możemy wspólnie dla niego zrobić i po prostu róbmy to bez szukania problemów. Nie bez przypadku naszym hasłem przewodnim jest: „Razem dla Górnika”.

Ile było spotkań negocjacyjnych?

Czternaście. Trzynaście z naszej inicjatywy. Martwi mnie jedno – w żadnym momencie nie usłyszałem pytania: „panowie, jak możemy wam pomóc?”. To z jednej strony bardzo niepokojące, a z drugiej wiele mówiące o dotychczasowej polityce wobec kibiców. Do finansów podchodzimy bardzo ostrożnie. Nie mamy dużych kosztów – ledwie 1200-1300 złotych miesięcznie za księgową, biuro rachunkowe, te sprawy. Jesteśmy zarejestrowani w mieszkaniu członka zarządu, ale chcemy to zmienić, żeby bardziej wyjść do ludzi i by kibice mogli się gdzieś spotykać. Wszyscy pracujemy na zasadzie wolontariatu. Mało tego – duża część kosztów, jak np. faktury za paliwo, nie idzie na konto Socios. To inwestycje prywatne, które na dzień dziesiejszy sięgają kilku tysięcy złotych.

Może klubowi nie odpowiada wasza współpraca z STS-em?

Dogadaliśmy się na zasadzie patronatu technicznego. Domyślaliśmy się, że może się to klubowi nie spodobać, ale postąpiliśmy fair. Nie czekaliśmy na podpisanie umowy partnerskiej przed ujawnieniem informacji o współpracy z STS-em. Postąpiliśmy uczciwie. Górnik natomiast miał wątpliwości, czy nie będzie to kolidowało z zapisami sponsorskimi.

Dotyczących współpracy klubu z Totolotkiem.

Ale nie było szans na kolidowanie! Podaliśmy w oświadczeniach, że korzystamy ze współpracy z STS-em jedynie wewnątrz organizacji, a nie na stadionie. Obiecaliśmy nawet, że nie będziemy łączyć herbu Górnika z STS-em w naszych materiałach. Wszystko rozdzieliśmy. Ta sytuacja nie uprawnia klubu, żeby narzucać nam, byśmy zerwali umowy z wszystkimi naszymi partnerami. Jesteśmy niezależnym stowarzyszeniem i skoro Górnik może podpisywać kontrakty, z kim chce, to i my możemy. STS sam przyszedł do nas. Mieliśmy odmówić? Dlaczego? Sami kontaktowaliśmy się z Totolotkiem, proponowaliśmy współpracę, ale kontakt z ich strony się urwał. Patronat STS-u jest o tyle ważny, że daje nam szeroką skalę działalności. Po otworzeniu całego stadionu znów zrobi się boom na Górnika. Wielu przypomni sobie o klubie i będą to też ludzie z całej Polski. A tam wszędzie STS ma swoje punkty. To kolejny krok, zrobiony z uwagą w głównej mierze na przyszłe lata.

socios_gornik_img_49m

Mimo wszystko trudno być optymistą patrząc na waszą przyszłość. Waszą, czyli Socios, ale też samego Górnika.

Mogę cię zapewnić, że póki przy Górniku stoją kibice, dla których klub to część życia, chcą go rozwijać na wszelkich polach, to Górnikowi nie stanie się krzywda. To akurat dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że taki projekt, na taką skalę, powstał akurat w Zabrzu. Z klubem może być różnie, ale historia pokazuje, że często im trudniej i gorzej, tym kibice jeszcze mocniej się integrują. Czy spodziewałem się, że będzie łatwiej? Tak. Liczyłem na to. Wiedziałem jednak, że nie obejdzie się bez problemów. Nie ma drugiego przykładu współpracy klubu z taką organizacją jak Socios.

Bo i niewiele klubów tego potrzebuje. Legia i Lech doskonale dają sobie radę bez tego.

A ja uważam, że docelowo mogłoby to funkcjonować w każdym klubie. Z całym szacunkiem dla tych klubów: choć sprawdzają się na polskim podwórku, to w dalszym ciągu nie potrafią trafić do Ligi Mistrzów. Pytanie więc do kogo ich porównujemy. System, nazwijmy to „społecznościowy”, świetnie sprawdza się w Niemczech czy Hiszpanii i jest ogromnie ważnym elementem finansowania i rozwoju klubów. Najwięcej „socios” w Europie jest przy Bayernie Monachium – grubo ponad 200 tysięcy. Benfica też jest bardzo liczna. Popatrz, jaka to jest moc! Uważam, że ten model świetnie oddaje charakter nowoczesnego kibica, który wychowany jest na mediach społecznościowych. Taka osoba nauczona jest, że w zasadzie za pomocą jednego kliknięcia na Facebooku ma kontakt i wpływ na największe marki takie jak Coca-Cola. Za pośrednictwem kilku kliknięć może też być współtwórcą i finansującym fajnego projektu na kick-starterze. Może też uratować dziecku życie, biorąc udział w zbiórce pieniędzy w Internecie. Dzisiaj chcieć to móc. Nie bez przypadku największe firmy na świecie swój marketing opierają na mediach społecznościowych i angażowaniu klientów w tworzenie marki. Oddają się w ręce ludzi i wpuszczają tam, gdzie jeszcze 10 lat temu nikt by ich nie wpuścił. Co więcej, zarabiają na tym! Kluby, jeżeli chcą iść z duchem czasu, przywiązywać do siebie kibiców muszą iść według tych nowoczesnych trendów. Model Socios idealnie temu odpowiada. W Niemczech współodpowiedzialność kibiców za klub jest narzucona przez tamtejszy związek. Może warto pomyśleć o wprowadzeniu czegoś podobnego w Polsce?

Okej, ale inne kluby nie potrzebują pomocy od zaraz. Tam wiele rzeczy – jak sprzedaż pamiątek – dzieje się prawie samoistnie. 

Ale popatrzmy na samą oszczędność pieniędzy! Jeżeli ich brakuje, to w którym dziale najpierw tniemy wydatki? W marketingu! To standard. Tymczasem u nas dziesiątki osób drukuje z własnych środków i rozkleja plakaty po całym Górnym Śląsku. Jest idealna oszczędność dla działu marketingu? To docelowo kilkadziesiąt tysięcy złotych! Powtarzam: Socios było, jest i będzie. To nie jest akcja, którą zamkniemy w sekundę. Poszło już za daleko. Powiedzieliśmy za dużo, zbyt wiele obiecaliśmy i zrobiliśmy. Organizujemy nieformalne spotkania z kibicami przy piwie, wystawiliśmy nawet swoją drużynę na Runmageddonie, by pokazać, że fani Górnika są wszędzie i kibicowanie temu klubowi to element lifestyle’u. Jeździmy po całym Śląsku. Nie ma prawie żadnego dużego pikniku w regionie na którym nie staliby wolontariusze od nas. Już teraz wykonujemy olbrzymią robotę pod kątem marketingowym i PR-owym. Umowy formalnej brakuje, ale współpraca, a raczej – nazwijmy to – kooperacja siłą rzeczy funkcjonuje i chcąc nie chcąc wpływamy na klub, pchając go w dobrą stronę.

Pojawiło się jakieś światełko w tunelu od czasu ostatnich negocjacji?

Powiedzieliśmy sobie, że siądziemy do stołu po wakacjach. Pojawił się też nowy prezes, do którego poszło już pismo. Jeszcze bez odpowiedzi, ale rozumiemy to – w obecnej sytuacji drużyny wszyscy wystawili ręce na pokład i łatają dziury. Będziemy naciskać prezesa po zamknięciu okienka. Pytanie tylko, czy to kwestia akurat tej osoby. Myślę, że relacje na linii Socios – Klub będą papierkiem lakmusowym, pokazującym jak zmiany, które ostatnio zaszły w Górniku, są realne.

A z panią prezydent jakie macie aktualnie relacje?

Pani prezydent powiedziała, że każda inicjatywa mająca pomóc Górnikowi jest mile widziana. Jeżeli jednak pytasz o działania, to… nic nie jestem w stanie ci powiedzieć.

Może Górnik czeka na otwarcie stadionu i wtedy poczuje palącą potrzebę robienia większych pieniędzy?

Jeżeli tak jest, to super. Ale bądźmy szczerzy: choćby w kontekście tego, co powiedziałem o rozmaitych korzyściach z bliskiej współpracy, niewykorzystanie potencjału Socios już teraz nosi za sobą pytania, ile Górnik – jako marka i klub – już stracił.

Co jeśli odbijecie się od kolejnych drzwi?

To nie przestaniemy wchodzić oknem.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...