“Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko”, mówi główny bohater w Dniu Świra i podobnie jest teraz z reprezentacją Polski, bo w myślach niektórych wyszliśmy z grupy, a potem – też w myślach – mamy przyjemną drabinkę i gramy o półfinał. Niestety inaczej jest z boiskiem, na którym nas już dawno nie ma.
Serio, wejdźcie sobie na X-a. „Z tej grupy byśmy wyszli!”. „Gdyby dać nas do tych, to by nie było co zbierać!”. „Szkoda, że grają Anglicy, my na to zasługujemy bardziej!”.
Ble, ble, ble.
Wszystko o drużynie, która nie potrafiła awansować w zestawie z Czechami i Albanią. Jasne, zmienił się trener, ale też ten sam trener miał wszystko w swoich rękach i gdyby pokonał Mołdawię, a potem Czechów, awansowałby na turniej normalnym trybem i nie byłby losowany z ostatniego koszyka, co z pewnością ułatwiłoby potem sprawę.
Pamięć kibica – a niestety też dziennikarzy i ekspertów – jest króciutka. Byłe „ładna” porażka i byle „piękny” remis potrafi zakryć wszystko, na przykład to, że w meczach o punkty Probierz pokonał tylko Wyspy Owcze i Estonię.
Ale jakby nas zamienić miejscami z jakąś Rumunią… Oj, klękajcie narody. Ze Słowacją 2:0, z Ukrainą 3:0 i może Belgom byśmy odpuścili, pozwalając im na remis.
Propaganda sukcesu tworzona nawet nie wiem po co, chyba z nudów. Nie zatrzymujcie się, chłopaki. Gdyby Milik nie złapał kontuzji, gdyby Lewandowski był dostępny od początku, jak i Dawidowicz, to pewnie byśmy zrobili w tej grupie siedem punktów, co?
Możecie rysować naszą drogę do finału. Nawet złoty medal. Niestety te obrazki nie wyjdą poza wasze głowy.
Zapominacie o jednym – to nie ma sensu. Zupełnie czym innym jest wyjść ofensywnie na Holandię czy Francję, wiedząc, że nikt zwycięstwa nie wymaga, a zupełnie czym innym jest grać tak z jakąś Szkocją czy Słowacją, mając świadomość, że trzeba wygrać. Całkowicie inna presja. No i całkowicie inny styl grania tamtych zespołów, o czym nie chce się pamiętać.
Bo to łatwo wychodzi – aha, przegraliśmy z Holandią 1:2, to ze słabszą Szkocją byłoby 2:1 do przodu. Zupełnie jakby futbol był, kuźwa, taki prosty. Dwa plus dwa zawsze cztery. Właśnie dlatego Gruzja ograła Portugalczyków, a Słowacja Belgów, co?
Raczej nad tym należałoby się zastanowić, dlaczego Słowacy mogli ładnie wygrać, a my dopiero w meczu o nic osiągnęliśmy remis. A nie deprecjonować wszystkich i myśleć, że rozstawilibyśmy inne zespoły po kątach.
Że też nie szkoda czasu na takie bzdety. Skupcie się na faktach, a fakty są takie, że dostaliśmy w ryj. A jeśli uznajecie, że w innej grupie byłoby lepiej, to tutaj z kolei fakty są takie, że dostaliśmy takich rywali, bo dostaliśmy w ryj w eliminacjach.
No nic, czekam na Ligę Narodów i eliminacje. Z tego, co mówicie, będzie łatwo. Wszyscy dostaną od nas bęcki.
Chyba że to też jedynie w myślach?
CZYTAJ WIĘCEJ O EURO 2024:
- N’Golo Kante, dawca uśmiechu
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
- Od Hitlera do papieża. Historia Olympiastadion w Berlinie
- Ronaldo na ratunek byłego NRD
- Joselu, Fuellkrug, Mertesacker. Edward Kowalczuk i opowieść o Hanowerze