Jeszcze w zeszłym sezonie stadion Ruchu kojarzył się z obdartymi murami, słonecznikiem i drewnianą trybuną, która wyglądała, jakby mogła opowiedzieć historię wszystkich powstań śląskich. No i z marną frekwencją, bo nawet na istotnych meczach przy Cichej widać było sporo pustych miejsc. Od lipca coś jednak drgnęło – ostatnio na zwykły ligowy mecz z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza przyszło siedem tysięcy widzów.
Oczywiście obiekt przy Cichej wciąż prędzej nadaje się do muzeum architektury sportowej niż do dzisiejszej ekstraklasy, ale udało się z tej największej wady chorzowskiego klubu – infrastruktury – zrobić spory atut. Jak pisze śląska „Gazeta Wyborcza”, stadion Ruchu nie jest już stary, lecz historyczny. Już nawet pierwszy rzut oka na obiekt podczas transmisji telewizyjnej wystarczy, by dostrzec różnicę w porównaniu z poprzednimi latami – na koronie stadionu rozwieszono banery z podobiznami legend klubu. No i jest więcej kibiców na trybunach. – Robi się moda na Ruch – słyszymy w Chorzowie.
W ogóle chorzowianie w tym sezonie mogą się pochwalić liczbami. Sprzedali ponad cztery tysiące karnetów na cały sezon, czyli więcej niż w rekordowym sezonie 13/14. – Wtedy to były w sumie abonamenty na cały sezon, na pojedyncze rundy i na fazę finałową – mówi Tomasz Ferens z działu marketingu.
– W każdym klubie ten dział jest między innymi po to, żeby pracować nad poprawą frekwencji. Główkowaliśmy, analizowaliśmy mocne i słabe strony klubu i wyszło nam czarno na białym, że nasz najmocniejszy atut to historia, a minus – infrastruktura – opowiada. – Przy realizacji projektu mogliśmy liczyć na olbrzymie wsparcie zarządu i prezesa, który podsuwał nam pomysły na kolejne elementy akcji – dodaje. Pierwszy widoczny element to te banery, ale już wcześniej zaczęto promować Ruch. Było rozdawanie karnetów wśród pracowników kopalń i hut i bilety za złotówkę dla kibiców z wybranych miejscowości. – To sól tej ziemi – podkreśla.
Sól ziemi czarnej – dodałby Kazimierz Kutz – bo Ruch jako jedyny w regionie wykorzystuje śląskość. Nowe wyjazdowe koszulki mają barwy śląskiej flagi, spiker w przerwie mówi po śląsku. Pardon, godo. I niebawem ma zacząć to robić już podczas całego meczu, najpewniej 20 września podczas meczu z Legią Warszawa. Nie dlatego, że przyjeżdża drużyna ze stolicy, ale dlatego, że to będzie 80-lecie istnienia stadionu przy Cichej. Choć w klubie są obawy, że nieznający śląskiego języka odbiorą to jako żart. Wtedy zabrzmi to groteskowo.
W tym samym meczu na Cichą ma też wrócić słynna Omega, czyli mechaniczny zegar, który wisiał nad stadionem do 2009 roku. Zamontowano go tam 70 lat wcześniej, a gdy wybuchła wojna, opiekujący się stadionem dozorca zabrał go do domu i schował przed wszystkimi. Omega światło dzienne ujrzała dopiero w 1945 roku, ale na stadionie pojawiała się tylko przyniesiona przez potomków wspomnianego dozorcy. Podczas meczu z Legią uruchomią ją jego prawnuki. – To pomnik tego stadionu. Zawiśnie na przeciwko trybuny głównej, w tym samym miejscu, w którym był w 1939 roku. Wcześniej był przy sektorze gości, ale był atakowany przez chuliganów – mówi Ferens.
– Koszty? Nie są chyba duże. Wiadomo, że musiały zostać uruchomione dodatkowe środki, ale za to są efekty sprzedażowe. Sprzedaliśmy w miesiąc więcej koszulek niż w całym poprzednim sezonie. A wciąż mamy jeszcze kilka akcji do uruchomienia – zapowiada.
Nie byłoby jednak sukcesu tej akcji marketingowej, gdyby nie wyniki zespołu. Te może na kolana nie powalają, bo 10 punktów w sześciu meczach to dobry, lecz wciąż skromny wynik, ale wygląda na to, że w Chorzowie wiele rzeczy wraca na swoje miejsce. Drużyna gra, do zespołu wchodzą młodzi piłkarze i nawet strata Eduardsa Visnakovsa nie jest tak bolesna. Jeśli za tym pójdzie skrupulatne zarządzanie klubem, to dobry klimat wokół Ruchu powinien jeszcze się utrzymywać. Ale tu już trzeba będzie więcej niż tylko dobrego marketingu.
JS
Fot. FotoPyK