Reklama

Jeden z tych, o których można powiedzieć: klasyk. Urodziny Henry’ego.

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2015, 09:41 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeden z tych, których poznałoby się po samym stylu poruszania się na boisko, nie mówiąc już o strzałach. Najlepiej wewnętrzną częścią stopy, dokręcone w kierunku dalszego słupka. Totalny luz, kapitalna technika, piłkarska unikalność i uwielbienie. Wszędzie, gdziekolwiek się pojawił. Dziś 38. urodziny obchodzi Thierry Henry. 

Jeden z tych, o których można powiedzieć: klasyk. Urodziny Henry’ego.

Wychowywał się w Les Ulis, na przedmieściach Paryża, w brudnej, szemranej dzielnicy zajmowanej przez imigrantów. Rodzice pochodzą z Gwadelupy, a do Francji przenieśli się w poszukiwaniu lepszego życia, na rok przed jego narodzinami. Dwupokojowe mieszkanie w bloku z lat 60-tych. Beton, wąskie uliczki. I klasyczna sytuacja. Ojciec wypycha syna, żeby grał w piłkę, a matka goni do książek. Henry posłuchał jednego i drugiego. Uczył się świetnie, ale jeszcze lepiej kopał futbolówkę.

Ojciec był jego pierwszym, wielkim fanem. Pewnego dnia musiał zawieźć go na trening. Przez to spóźnił się do pracy i w konsekwencji został z niej wyrzucony. Inna historia. Mecz drużyny Henry’ego – US Palaiseau. Starszy, znacznie lepiej zbudowany chłopak powala go na murawę. Wściekły ojciec wbiega na boisko. Kłóci się z sędzią. W ruch idą pięści. Spotkanie zamienia się w bitwę i zostaje przerwane.

Wizerunek Henry’ego jest niemal krystaliczny. Londyńscy dziennikarze przez lata będą opowiadać tę anegdotę. Mianowicie, kiedy napisało się nie do końca przychylny mu artykuł, czy wystawiano niską notę, Francuz często dzwonił do redakcji. Nie po to, by kogoś straszyć, czy krzyczeć. Chciał po prostu podyskutować. Wymienić poglądy. Jeśli Henry’ego przedstawimy jako kryształ, to ma on jedną, ale za to bardzo głęboką rysę.

– Tak, zagrałem ręką, ale nie jestem sędzią. Piłka uciekała za linię, zatrzymałem ją ręką, arbiter nie zagwizdał. Potem zdobyliśmy bramkę. Ta chwila przejdzie do historii. Najważniejsze, że awansowaliśmy.

Kapitan reprezentacji. Idol milionów starszych i młodszych. Francja awansowała na mundial dzięki bramce, którą wypracował pomagając sobie ręką. Jedni uważali go za bohatera, bo miał odwagę się przyznać. Inni poczytali jego wypowiedź i poprzedzającą ją sytuację, za szczyt cynizmu. Irlandczycy, którzy ostatecznie przegrali baraż, czuli się oszukani. Francuzi może nieco oszołomieni, ale ostatecznie los był sprawiedliwy. Na mistrzostwach świata w Republice Południowej Afryki zaprezentowali kompletną mizerię, a więcej, niż o ich postawie na boisku, rozprawiano o skandalu z Anelką i Raymondem Domenechiem w rolach głównych. Po powrocie do Francji z wszystkiego musiał tłumaczyć się jednak Henry. I to przed prezydentem republiki, Nicolasem Sarkozym.

Reklama

Po zakończeniu kariery odnalazł się znakomicie. Obyło się bez depresji, ale nie ma się co dziwić, skoro na jego konto rocznie wpływają jakieś 4 miliony funtów. Jest ekspertem brytyjskiej telewizji Sky.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...