Nie od dzisiaj wiadomo, że Guerrier królem social media jest. A to wrzuca zdjęcie z widocznym penisem, a to chwali się, że ksiądz po kolędzie święci mu buty piłkarskie, a to pokazuje nową kolekcję marki DG77. To wszystko jest zabawne, ale zdarzają się też takie posty, gdy naprawdę można nabrać szacunku do Haitańczyka.
Guerrier to chyba najbardziej barwna postać całej ligi. Każda jego wypowiedź, post na Facebooku czy akcja na boisku albo okaże się spektakularną klapą, albo czymś naprawdę zajebistym. Przypominamy sobie, jak Franciszek Smuda chodził po ośrodku treningowym Wisły i mówił Haitańczykowi, że zawala mecze, że przez niego krakowianie tracą punkty. Bo rzeczywiście Guerrier grał zabawnie, parodystycznie. Potem przyszedł Kazimierz Moskal i Dziki Donald walił bramkę za bramką, zasunął też petardę z dystansu w meczu z Koroną Kielce.
W międzyczasie bujnie rozwijało się jego życie pozaboiskowe. Robił sobie tatuaże, robił brzuszki, żeby wyglądać jak Cristiano Ronaldo, cykał zdjęcia z widocznym przyrodzeniem, robił brzuszki, żeby wyglądać jak Cristiano Ronaldo, założył markę odzieżową i robił brzuszki, żeby wyglądać jak Cristiano Ronaldo. I śmigał po Krakowie wraz z Emmanuelem Sarkim. Potrafił też zapomnieć, że musi iść na trening. Przed początkiem poprzedniego sezonu zabrakło go na kilku pierwszych zajęciach, w klubie nikt nie wiedział, gdzie Guerrier jest, aż w końcu gdy wrzucił zdjęcie z Krakowa, to jeden z kibiców napisał mu, że szuka go już pół miasta. Donald odpowiedział tylko: „ok”. Pod koniec września przeszedł zatrucie pokarmowe i nie mógł trenować. – Wszyscy wyszli na trening, tylko Donald nie, bo sam sobie gotuje. Ja wiem, jakie on śmieci je? – mówił Smuda.
Klub dwukrotnie stracił też kontrolę nad tym, co działo się na jego wallu. Najpierw, gdy pochwalił się, że przedłużył kontrakt z Wisłą. Wrzucił zdjęcie umowy z widocznymi wszystkimi szczegółami. Zresztą sam powód podpisania był ciekawy – podobno Guerrier potrzebował trzyletniego kontraktu, żeby móc kupić samochód. Później, tuż przed zagadkowym „zaginięciem” przy Reymonta zrobiło się gorąco, gdy Donald wrzucił zdjęcie z Zurychu, gdzie rzekomo negocjował kontrakt z FC Zurich. Problem w tym, że klub nic o tym nie wiedział.
Ostatnio jednak Guerrier trochę spuścił z tonu. Jego Facebook i Instagram zapełniają tylko zdjęcia kaloryfera na brzuchu, samochodów i pieska Maksa. Żadnych wariactw. I także jedno zdarzenie, przez które Haitańczyka naprawdę można szanować. W poniedziałek odbył się pogrzeb dawnej koszykarki Wisły Barbary Likszo. Guerrier na niego poszedł, spotkał się też z dwoma dawnymi piłkarzami Wisły. Wszystko udokumentował zdjęciem:
Oczywiście Donald nie byłby sobą, gdyby się lekko nie pomylił, bo Kościelny ma na imię Kazimierz, a nie Tadeusz, ale i tak brawa za akcję. Guerriera na pogrzeb zaprosiła jego polska dziewczyna (to ona pewnie też prowadzi mu konto na FB), której rodzina była zaprzyjaźniona ze zmarłą koszykarką i z którą Haitańczyk trzyma w Krakowie kontakt. Skrzydłowy pytał się, kim są ci dwaj staruszkowie i gdy dowiedział się, że to byli piłkarze Wisły, to chciał ich poznać i zrobić sobie zdjęcie.
Wiadomo, że Guerrier by się tam nie pojawił, gdyby nie jego dziewczyna, ale mimo wszystko podoba nam się to, że przy całym swoim zahukaniu skrzydłowy naprawdę wygląda na takiego, który chce się zżyć z Krakowem i klubem. I nie chodzi tylko o klub Frantic przy ulicy Szewskiej.
Fot. FotoPyK