Ekstraklasa po 19 latach przerwy wróciła do Mielca. Jednak na miejscu mieszkańców tego miasta, przed spotkaniem mielibyśmy wątpliwości, czy warto zainwestować pieniądze w wejściówkę na to wydarzenie. Z jednej strony, fajna ciekawostka tuż pod nosem, z drugiej – ryzyko, że stracie Termaliki z Zagłębiem będzie paździerzem też było duże. Drużyna z Lubina nieźle grała w tym sezonie przez ledwie 45 minut (w drugiej połowie meczu z Jagiellonią), a ekipa z Niecieczy ekstraklasowego poziomu nie pokazała w ogóle. Do dziś. 3209 osób nie powinno żałować, że wybrało się na stadion.
Historyczna bramka, historyczne punkty. Wszystko to dzięki naprawdę niezłej grze i solidnej pracy przez całe spotkanie. Nie będziemy ściemniać, że nie jesteśmy zaskoczeni takim obrotem sprawy. Jesteśmy i to bardzo. W pierwszych trzech spotkaniach defensywa Niecieczy przypominała dyskotekę bez selekcji i ochrony – każdy mógł wejść, każdy mógł zrobić rozpierduchę. Ofensywa? Ledwie trzy celne strzały – to statystyka, która mówi wszystko. Tymczasem Zagłębie w Białymstoku pokazało, że jest drużyną z potencjałem.
Nieoczekiwaną zamianę miejsc można było zauważyć już od pierwszych minut. Zagłębie odegrało rolę Termaliki z pierwszych spotkań i zrobiło to naprawdę wiarygodnie. Obrona agresywna jak w meczu oldbojów, a pomoc z kreatywnością na poziomie Daniela Łukasika. Tylko bramkarz dawał radę, ratował tyłki kolegom. Zapewne Piotr Stokowiec na odprawie przedmeczowej puszczał swoim podopiecznym fragmenty pierwszych spotkań Termaliki. Chyba oglądali je nawet zbyt dokładnie, a trener zapomniał dodać, ze tak grać nie powinni.
Zwycięską bramkę zdobył ściągnięty w poniedziałek z emerytury Pavol Stano. Miał przede wszystkim ogarnąć burdel w obronie (udało się), ale już w pierwszym meczu dorzucił coś extra. Termalika to jego piąty klub w Ekstraklasie i piąty, dla którego zdobywa w niej bramkę! Oczywiście fakt, że dziś wszystkich po kątach ustawiał 38-letni piłkarz, który ostatnio trenował tylko we własnym zakresie, nie najlepiej świadczy o pozostałych piłkarzach, ale czy kogoś to specjalnie dziwi?
To jest Ekstraklasa, tego nie ogarniesz.
Mając na uwadze powyższe, nie zdziwimy się zarówno wtedy, gdy za tydzień Termalika potwierdzi, że w Ekstraklasie stać ją na coś więcej, niż tylko bycie ciekawostką, jak i wtedy, gdy zespół Mandrysza znów zagra kaszanę. Nie czarujmy się – dzisiejszy mecz miał w sobie coś ze święta, podniosła atmosfera trochę uskrzydliła piłkarzy. Na razie jednak nie będziemy mącić radości z pierwszych punktów. Świętujcie Panowie.
Fot. FotoPyK