Porażka Liverpoolu z Atalantą 0:3 w Lidze Europy jest wielką wiosenną sensacją trwającej edycji europejskich pucharów. Mogą z nią konkurować chyba tylko wyeliminowanie Bragi przez Karabach oraz Betisu przez Dinamo Zagrzeb w Lidze Konferencji. Poszukajmy w bogatej historii The Reds największych i najbardziej niespodziewanych wpadek w rozgrywkach europejskich.
W Premier League w tym sezonie Liverpool przegrał tylko dwa mecze w Londynie: z Tottenhamem i Arsenalem. Ponosił też porażki po dogrywce na Old Trafford w Pucharze Anglii, w fazie grupowej Ligi Europy w Tuluzie oraz w Belgii z Unionem Saint-Gilloise. Przez ostatnie trzy lata na Anfield Road we wszystkich rozgrywkach znalazł pogromcę tylko w Interze w 1/8 finału Ligi Mistrzów w 2022 roku, w październiku 2022 w lidze z Leeds oraz rok temu w Lidze Mistrzów przegrywając 2:5 z Realem. W europejskich rozgrywkach na ponad dwieście rozegranych na swoim stadionie spotkań tylko raz stracił więcej goli niż wczoraj z Atalantą. Miało to miejsce właśnie w ubiegłorocznej klęsce z Realem.
Atalanta nie pierwszy raz wygrała na Anfield Road
Nie było to pierwsze spotkanie Liverpoolu z Atalantą. Zespoły te zmierzyły się w fazie grupowej Ligi Mistrzów w 2020 roku, a spotkania miały dość nietypowy przebieg. Najpierw Anglicy wygrali w Bergamo aż 5:0, by trzy tygodnie później polec u siebie 0:2. Wtedy porażka ta niewiele ich kosztowała, bo i tak zajęli pierwsze miejsce w grupie. Teraz odrobienie trzybramkowej straty wydaje się niezwykle trudnym zadaniem. Tym samym Atalanta dołącza do elitarnego grona klubów, które dwukrotnie wygrały na Anfield Road w europejskich rozgrywkach.
Real wygrał tam 3:0 w fazie grupowej Ligi Mistrzów dziesięć lat temu i 5:2 w ubiegłym roku. Real i Atalanta to jedyne kluby, które wygrały w Liverpoolu trzema bramkami. Barcelona zwyciężyła 3:1 także w fazie grupowej w 2001 roku oraz 1:0 w 1/8 finału w 2007. Atalanta jest zatem jedynym klubem, który w europejskich rozgrywkach wygrał na Anfield Road dwukrotnie nie tracąc przy tym gola. Spośród prawie stu pięćdziesięciu rywali, z jakimi mierzył się Liverpool, z Atalantą ma najgorszy domowy bilans bramek – minus pięć. Pewną nadzieją dla Anglików może być fakt, że w meczach wyjazdowych lepszy bilans bramek niż z Atalantą (plus pięć) mają oni tylko z Porto, Mariborem, Dundalk i Glasgow Rangers.
Inne wpadki Liverpoolu – Ajax Amsterdam
Jak porażka z Atalantą wygląda na tle innych historycznych wpadek Liverpoolu? Klub znad rzeki Mersey zadebiutował w Europie w 1964 roku. Szło im świetnie – przez pierwsze trzy lata nie przegrali meczu u siebie. Na wyjeździe wypadali słabiej, ale wylosowanie w 1966 roku Ajaksu wydawało się bardzo szczęśliwe. Z dzisiejszej perspektywy takie zdanie może szokować, ale po pierwsze liga holenderska wielki boom miała wówczas dopiero przed sobą. Do tego zajmowała tylko dwunaste miejsce w rankingu UEFA, nawet za ligą bułgarską. Po drugie Ajax nie był w niej jeszcze żadną potęgą. W dwóch sezonach poprzedzających mistrzostwo w 1966 roku zajął trzynaste i piąte miejsce, a we wszystkich wcześniejszych edycjach europejskich pucharów zdołał wyeliminować jedynie Wismut z miasta Karl-Marx-Stadt, jak wtedy nazywano dzisiejsze Chemnitz. Ze względu na zainteresowanie kibiców, mecz z Liverpoolem 6 grudnia 1966 roku przeniesiono z mniejszego De Meer na Stadion Olimpijski.
Ponad 55 tysięcy widzów przyszło zobaczyć potyczkę swojego klubu grającego w nowej formacji 4-2-4 narzuconej przez nieznanego wcześniej szerszej publiczności niejakiego Rinusa Michelsa. Zobaczyć zbyt wiele im się jednak nie udało, bo mecz toczył się we mgle, ograniczającej widoczność do mniej więcej połowy boiska. W pewnym momencie legendarny trener gości – Bill Shankly – wszedł na boisko i instruował swoich zawodników niezauważony przez sędziego. Instrukcje były niezbędne, bo Anglicy już do przerwy przegrywali 0:4, a jednego z goli strzelił Johan Cruyff. W późniejszych czasach byłby pewnie pierwszym wyznaczonym do ścisłego krycia zawodnikiem rywali, ale wtedy miał na koncie dopiero jedną bramkę dla reprezentacji Holandii. Spotkanie, nazywane w Holandii “De Mistwedstrijd” („Meczem we mgle”), skończyło się wynikiem 5:1 i do dziś jest najwyższą porażką Liverpoolu w europejskich pucharach. Remis 2:2 w rewanżu utorował Holendrom drogę do stania się pięć lat później najlepszą drużyną w Europie i jedną z najlepszych w historii.
The Reds odpadali z Dynamem Tbilisi czy CSKA Sofia
W 1973 roku Liverpool po zdobyciu Pucharu UEFA i mistrzostwa Anglii trafił w drugiej rundzie Pucharu Mistrzów na Crveną Zvezdę. Liga jugosłowiańska była wtedy dopiero na czternastym miejscu w Europie, a wyeliminowanie przez Serbów Stali Mielec w pierwszej rundzie uznawane było za niespodziankę. W pierwszym meczu na Maracanie Anglicy przegrali 1:2, a jedynego gola strzelił Lawler. W rewanżu i tak byli zdecydowanym faworytem do awansu, tymczasem zakończył się on porażką 1:2, a jedynego gola znów zdobył… obrońca Lawler. Sensacyjny awans gości stał się faktem. Tak zaczęła się seria prześladowań The Reds przez kluby z krajów socjalistycznych. Rok później odpadli z Pucharu Zdobywców Pucharów z Ferencvarosem, dzięki golom strzelonym na wyjeździe.
W 1979 roku trafili w pierwszej rundzie Pucharu Mistrzów na mistrza ZSRR – Dynamo Tbilisi. W Liverpoolu Anglicy wygrali 2:1, ale rewanż okazał się jedną z największych klęsk w historii klubu. Porażka aż 0:3 oznaczała pożegnanie z rozgrywkami. Co ciekawe, w trwających wówczas eliminacjach Euro 1980 Sowieci, w których reprezentacji grało aż ośmiu Gruzinów, polegli w przeciętnej grupie z Grecją, Węgrami i Finlandią.
W ćwierćfinale Pucharu Mistrzów Krajowych w 1982 roku Liverpool trafił na najłatwiejszego rywala z możliwych – CSKA Sofia. Liga bułgarska w rankingu UEFA była wtedy na 17. miejscu, nawet za Walią. Choć CSKA miało na koncie wyeliminowanie w ostatnich latach Ajaksu, Nottinghamu, Realu Sociedad, ale też i naszych Szombierek Bytom, to skazywane było na porażkę, szczególnie, że rok wcześniej na tym samym etapie poległo 1:6 właśnie z Liverpoolem. Mecz na Anfield Road zakończył się wygraną gospodarzy 1:0, którzy do Sofii jechali w dobrych nastrojach. W rewanżu jednak CSKA po dwóch golach Mladenowa wygrało po dogrywce. Sensacja była tym większa, że wśród Bułgarów nie było wtedy wielkich gwiazd. Ich reprezentacja nie dostała się na dwie ostatnie edycje mistrzostw świata i Euro, zajmując w eliminacjach na początku lat osiemdziesiątych trzecie miejsca w grupie.
Polski akcent – Widzew Łódź
Ostatnia sensacja w meczu Liverpoolu w tamtych czasach, przed tragedią Heysel i wykluczeniem Anglików z pucharów na długie lata, to dwumecz z Widzewem w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów. W rankingu Elo na początku marca 1983 Liverpool był drugim klubem kontynentu, za HSV, a Widzew plasował się na końcu drugiej setki. Wyżej notowanych od łodzian było 25 klubów angielskiej pierwszej i drugiej ligi. Jakiego wyniku można było zatem spodziewać się w marcu 1983 w dwumeczu pomiędzy wiceliderem Ekstraklasy, który – uwaga: nie wygrał jeszcze żadnego ligowego meczu wyjazdowego w sezonie! – a klubem, który prowadził w angielskiej Division One z przewagą… czternastu punktów nad drugim Watfordem? Na stadionie ŁKS-u, Widzew wygrał 2:0 po golach Tłokińskiego i Wragi, by w rewanżu prowadzić na dziesięć minut przed końcem 2-:1. Gole Rusha i Hodgsona w końcówce nie zmieniły już faktu, że półfinalistą został Widzew.
W latach 1973–1985 Liverpool co sezon albo docierał do finału którychś z europejskich rozgrywek prawie zawsze go wygrywając, albo odpadał z jakąś drużyną z kraju socjalistycznego (poza Pucharem Mistrzów w 1978 roku, gdy odpadł z… Nottingham Forest). Przez 12 lat nie byli eliminowani zatem przez żadną drużynę spoza Anglii z zachodniej Europy. Czyżby miało to wpływ na lewicowe sympatie kibiców Liverpoolu?
Czasy najnowsze
Porażka z Genuą w ćwierćfinale Pucharu UEFA po powrocie Anglików na europejskie salony nie była taką sensacją, jak wcześniejsze, ale była początkiem drogi włoskich drużyn na szczyty kontynentalnego futbolu. Do końca XX wieku jedyną naprawdę niespodziewaną przegraną było odpadnięcie w 1995 roku z Broendby z Pucharu UEFA.
Wielką niespodzianką było odpadnięcie z Benfiką w 1/8 finału Ligi Mistrzów w 2006 roku, w starciu z którą Liverpool nie strzelił nawet gola. W kolejnych latach zdarzały się dość częste wpadki w fazie grupowej: z Galatasaray, Besiktasem, Marsylią, Fiorentiną, Utrechtem, Sionem czy Bazyleą, które jednak nie kończyły się definitywnym odpadnięciem Anglików z dalszej gry.
Jedynym klubem przed Atalantą, który w dwóch różnych sezonach sensacyjnie napsuł krwi The Reds jest Crvena Zvezda, która do eliminacji w 1973 roku dołożyła domową wygraną 2:0 w fazie grupowej Ligi Mistrzów w listopadzie 2018 roku. Nie zapobiegła ona jednak zajęciu przez Serbów ostatniego miejsca w grupie i wygraniu całych rozgrywek przez Liverpool. Konsekwencje wczorajszej porażki z Atalantą będą jednak raczej dla Liverpoolu znacznie poważniejsze.
WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA:
- Feio i Rumak nie mieliby szans na pracę w klubach, które są wzorem Legii i Lecha
- Największe okazje w historii Pogoni na wstawienie trofeum do klubowej gabloty
- Jedenastka nieobecnych na Euro 2024 – po jednym z każdego kraju
Fot. Newspix