Dziś sięgamy do głęboko pochowanych, utajnionych archiwów i odkrywamy prawdopodobnie najczarniejszą kartę trenerskiej kariery Adama Nawałki. Równo trzynaście lat temu prowadzone przez niego Zagłębie Lubin rozgromiło w pierwszej kolejce Pogoń Szczecin aż 5:0. To miał być początek marszu po podium. Bo “Miedziowi” mieli teoretycznie wszystko. Pieniądze, doświadczoną kadrę, utalentowanego trenera. Skończyło się jednak kompletną masakrą.
Trenera Adama Nawałki, nie trzeba pewnie nikomu przedstawiać. Reprezentant Polski, od małego związany z Wisłą Kraków. Za trzecim podejściem udało się go sprowadzić do Lubina. Niesamowite doświadczenie Nawałki nabyte podczas stażów za granicą, z pewnością będzie bardzo przydatne Zagłębiu. – pisało “Słowo Sportowe”.
Nawałka przedstawił propozycje transferów, na które działacze Zagłębia ostatecznie przystali. Do Zagłębia trafiło niemal pół składu Wisły – Olgierd Moskalewicz, Bogdan Zając, Marek Zając i Grzegorz Niciński. Na zakupy wydano ponad trzy miliony złotych. Nic dziwnego, że presja i oczekiwania rosły wprost proporcjonalnie do liczby przeznaczonych złotówek.
Tak jak napisaliśmy na początku, inauguracja jak z bajki. Pięć do zera, gole nowych petard – Nicińskiego, Moskalewicza. Bajka, nie życie. Zachwytów nie było końca. Prasa już trąbiła: oto mamy głównego kandydata do mistrzostwa! W następnej kolejce lubinianie pojechali do Zabrza, żeby zagrać z Górnikiem – o ironio – prowadzonym przez innego przyszłego selekcjonera, Waldemara Fornalika. Oberwali 2:3, a jedną z pogrążających ich bramek zdobył Andrzej Niedzielan, czyli ten, którego kiedyś oddali za pamiętne kilkadziesiąt piłek. Nastroje zostały ostudzone, ale tylko odrobinę. Po meczu Nawałka mimo wszystko był zadowolony ze swoich piłkarzy. A ci, na przekór, zaczęli robić mu niefajne psikusy.
Kolejne mecze to przegrana z Wisłą (1:4), KSZO (0:1), Odrą Wodzisław (0:1) i GKS Katowice (0:1). Kompletna porażka. Na następne trzy punkty Nawałka czekał do siódmej kolejki i meczu z Polonią Warszawa (3:1), po czym znowu zleciał z górki na pazurki, przegrywając z Wisłą Płock (0:2), a potem jeszcze bezbramkowo remisując z Widzewem. Spekulacje na temat zwolnienia trenera zainaugurowano już po porażce z Odrą, ale ostatecznie postanowiono dać mu większy kredyt zaufania. No i wezwano szamana.
Już po kilku kolejkach na lubińskich obiektach nie było ani Nawałki, ani piłkarzy. Był za to… bioenergoterapeuta, który miał wygonić złe duchy z szatni i mieszkań byłych wiślaków. Nie pomogło. Tak samo, jak tymczasowe mrożenie pensji niektórych zawodników. Po wspomnianym remisie z Widzewem, którego prowadził jeszcze inny przyszły selekcjoner, Franciszek Smuda, Nawałka oddał się do dyspozycji zarządu. Pożar próbowali gasić Wiesław Wojno i Adam Topolski, ale ich pompy okazały się zbyt mało wydajne. Zagłębie, po sensacyjnie przegranych barażach z Górnikiem Łęczna, spadło do drugiej ligi.
A Nawałka do dziś wspominany jest w Lubinie jako jeden z najgorszych trenerów w historii klubu. Takie to właśnie były początki…