Ze wszystkich stron dochodzą głosy, że ten rok będzie ostatecznym rozliczeniem Pepa Guardioli w Bayernie. Jeśli nie wygra Ligi Mistrzów, to nikt nie będzie go nawet przekonywał, by pozostał w Monachium. Tylko, że Hiszpan przegrał już po drodze walkę o kolejne niemieckie trofeum.
Ustalmy na wstępie jedno – na podtrzymanie wyników kończących erę Juppa Heynckesa nikt nie liczył. Jego Bayern, zdobywając Ligę Mistrzów, mistrzostwo i krajowy puchar, został pierwszą niemiecką drużyną z potrójną koroną. Oczywistym było, że Bawarczycy mogą takich sukcesów nie powtórzyć ani w następnym roku, ani w kolejnych.
Ale po wczorajszym meczu nasuwa nam się pytanie: czy Pep nie przegrał już zbyt wiele?
Z jedenastu tytułów, o jakie Bayern walczył za jego kadencji, Guardiola wygrał pięć. Czyli sześć trofeów przeszło mu koło nosa:
– dwa razy Liga Mistrzów
– jeden raz Puchar Niemiec
– trzy razy Superpuchar Niemiec
Że Pep przegrywał w Europie z Realem i Barceloną, zrozumieć jeszcze można. Ale przecież Bayern – ten, który tak zdominował krajowe podwórko i który tak odjechał całej reszcie – coraz mniej trofeów zgarnia również w Niemczech. Guardiola najpierw dwukrotnie przegrał z Borussią Dortmund o Superpuchar, w minionym sezonie dał się jej ograć też w półfinale Pucharu Niemiec (w ćwierćfinale przeszedł Bayer dopiero w karnych), a teraz wyłożył się z Wolfsburgiem.
– Tytuł to tytuł, każdy chce go zdobyć. Bundesliga, Puchar Niemiec i Liga Mistrzów to najważniejsze rozgrywki, ale każde trofeum jest ważne. Szkoda – mówi trener.
Tylko, że to właśnie już szóste trofeum, a czwarte w skali kraju, które Bayern przegrywa. W samej lidze, choć wyprzedził Wolfsburg o dziesięć punktów, aż tak mocno nie dominował. Kicker opublikował ostatnio tabelę spotkań pomiędzy pierwszą szóstką, w której Bayern zajął miejsce… szóste. Trzy wygrane (Wolfsburg, Bayer, Augsburg), trzy remisy (dwukrotnie Schalke, Borussia M.) i aż cztery porażki (Wolfsburg, Borussia M., Bayer, Augsburg).
Tych przegranych, zwłaszcza o czwarte w Niemczech trofeum, Pep ma zbyt wiele.