– Ultimatum to dają rosyjscy separatyści. My jesteśmy pewni, że trenerem Lechii jest Jurek Brzęczek i tu się nic nie zmienia – mówił dziennikarzom przed meczem z Pogonią Marek Jóźwiak. Oczywiście nie do końca dowierzamy, że w Gdańsku w temacie trenera panował kompletny spokój, ale nawet jeśli tak było, to po dzisiejszym spotkaniu powinno się to zmienić. Na trybunach albo gwizdy, albo: „Lechia grać, kurwa mać” – to zdanie, często skandowane w trakcie drugiej połowy, chyba najlepiej oddaje postawę podopiecznych Brzęczka. Znów słabo to wyglądało. W związku z tym, chyba trzeba będzie pobawić się w rosyjskich separatystów, bo niewiele wskazuje na to, że ten projekt nagle, sam z siebie może zatrybić.
Jeśli jednak już dziś piłkarze Lechii grali o głowę swojego trenera, to zapału wystarczyło im na jakieś 20 minut. To okres, o którym z czystym sumieniem i bez naginania rzeczywistości możemy powiedzieć, że gdańska drużyna była w nim lepsza od przeciwnika. Chyba po raz pierwszy w sezonie, bo nie przypominamy sobie podobnych obrazków z meczów z Cracovią i Lechem, a sparingów – sorry, raczej nie śledzimy. Debiutancką bramkę w lidze po wyblokowanym strzale Borysiuka zaliczył Adam Buksa, fajną akcję zagrali Nazario z Milą i… w zasadzie to by było na tyle, jeśli chodzi o konkrety.
Do głosu doszła więc Pogoń – bezpańska piłka w pole karne, którą zebrał Zwoliński i trach. 1-1. Lechiści wyglądali na tak zaskoczonych jakby – tak jak wczoraj Ondrej Duda – niespodziewanie dostali kamieniem w głowę.
Wybaczcie monotematyczność, ale znów – tak jak przed dwoma tygodniami i przed tygodniem – musimy trochę miejsca poświęcić Łukaszowi Zwolińskiemu. Jasne, przy dzisiejszej bramce miał furę szczęścia (rykoszet), ale nie zmienia to faktu, że jest jednym z największych kozaków początku sezonu. Kamiński i Kadar, Celeban i Kokoszka, Janicki i Maloca – nie ma dla niego większego znaczenia to, naprzeciwko kogo staje, z pojedynków z tymi stoperami – generalnie przyzwoitymi – wychodził koniec końców zwycięsko. Aż strach pomyśleć, jaką demolkę zrobi, gdy przyjdzie mu mierzyć się z Sołdeckim i Markowskim lub Kolcakiem i Nowakiem.
Nie ukrywamy, że w drugiej połowie liczyliśmy na pospolite ruszenie Lechii. Zniecierpliwiony Brzęczek rekordowo szybko z boiska ściągnął Sebastiana Milę, ale nawet to nie pobudziło reszty piłkarzy. Czuliśmy się jakby ktoś puścił nam powtórkę z inauguracyjnego meczu z Cracovią, tylko w trochę zwolnionym tempie. Żaden z piłkarzy nie miał tyle werwy, by pociągnąć ten zespół. Coś tam próbował zdziałać Wiśniewski, ale pożytku z tego było niewiele. Bliższa strzelenia zwycięskiej bramki była Pogoń, która jednak też z szacunkiem podeszła do tego punktu.
I trudno się dziwić, bo brak porażki i pięć oczek w trzech meczach z drużynami ze ścisłej czołówki zeszłego sezonu, to bilans pokazujący, że wszystko w Szczecinie idzie w dobrym kierunku. Nawet Patryka Małeckiego udało się poskromić i dziś już nie odstawiał szopek przy zmianie.
LECHIA GDAŃSK – POGOŃ SZCZECIN 1-1 (1-1)
Bramki:
1-0: Adam Buksa
1-1: Łukasz Zwoliński
LECHIA: Marić 5 – Wojtkowiak 5, Janicki 5, Maloca 4, Wawrzyniak 4 – Borysiuk 6, Vranjes 4 – Makuszewski 3 (70’ Mak 3), Mila 4 (58’ Wiśniewski 5), Nazario 3 – Buksa 6 (32’ Kuświk 3).
POGOŃ: Kudła 5 – Frączczak 5, Czerwiński 5, Fojut 6, Nunes 5 – Matras 6, Murawski 5 – Danielak 4 (83’ Obst -), Małecki 5 (73’ Murayama -), Lewandowski 4 (71’ Kun -) – Zwoliński 7.
PLUS MECZU: Zwoliński
MINUS MECZU: Makuszewski
ŻÓŁTE KARTKI: Nazario, Maloca, Wiśniewski, Borysiuk, Janicki / Czerwiński, Matras
Sędzia: Paweł Raczkowski 5/6
Wyróżnienia:
1) Zachowanie Murawskiego przy bramce Lechii 1/5
2) Otwierające podania Murawskiego 4/5
3) Pech Buksy 5/5
4) Fart Zwolińskiego 5/5
NAGRODA R-GOL: Koszulka Zwolińskiego dla Buksy (w nagrodę za debiutancką bramkę i na pocieszenie z powodu urazu. Zwolińskiego, bo w tym kierunku powinien się rozwijać)
Fot. FotoPyK