Ile można dostawać taki sromotny łomot? Kiedy kończy się odporność piłkarza na upokarzające porażki? Czy w Sheffield mają jeszcze ochotę kiedykolwiek wyjść na boisko? Mecz można po prostu przegrać albo przegrać jak Szable w tym sezonie Premier League. Podopieczni Chrisa Wildera są rozbici i nie kryje tego sam trener, który przyznaje, że ostatnie miesiące wręcz zniszczyły jego piłkarzy. Po sieci latają nagrania zawodników Arsenalu, którzy straszyli rywali groźnymi spojrzeniami tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego. I nastraszyli ich bardzo skutecznie…
Sheffield dostało od Kanonierów solidne lanie. Kiedy już po niespełna pół godzinie gry przegrywasz na własnym stadionie 0:4, a kibice zaczynają opuszczać trybuny, robi się bardzo nieprzyjemnie. Najgorsze jest jednak to, że fundujesz fanom takie widowisko nie po raz pierwszy w tym sezonie, a po raz… siódmy.
7 – tyle razy w tym sezonie Sheffield United straciło w meczu pięć goli lub więcej
To już naprawdę jakaś klątwa. W niektórych meczach ekipa z Sheffield wygląda po prostu tragicznie i nijak nie da się tego wytłumaczyć. Obrońcy potykają się o własne nogi, pomocnicy nie są w stanie wymienić dwóch celnych podań z rzędu, a napastnicy znikają na całe dziewięćdziesiąt minut, przede wszystkim dlatego, że nie mają kompletnie nic do roboty. Nikt nie życzy temu Sheffield źle, ale też trudno wyobrazić sobie, by ktoś takim słabiakom odpuszczał, gdy ma ich już na deskach.
I nikt nie odpuszcza. jadą z nimi konkretnie wszyscy – lepsi, gorsi, średni, wszyscy. O ile można wytłumaczyć 0:6 z Arsenalem czy 0:8 z Newcastle, o tyle łomot od sąsiadującego Sheffield w tabeli Burnley wymyka się wszelkiej ligowej logice. Nie broni się już niczym.
Oprócz tych wspomnianych, piłkarzom Sheffield przytrafiło się jeszcze kilka innych, zawstydzających porażek. Przedstawimy je na liście grozy poniżej:
- 0:8 z Newcastle u siebie
- 0:5 z Arsenalem na wyjeździe
- 0:5 z Burnley na wyjeździe
- 2:5 z Brighton u siebie (FA Cup)
- 0:5 z Aston Villą u siebie
- 0:5 z Brighton u siebie
- 0:6 z Arsenalem u siebie
77 – tyle goli straciło Sheffield w tym sezonie
W trzydziestu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach. Oczywiście, lwią część stanowią te bramki, które strzeliły Szablom ekipy Arsenalu, Brighton czy Newcastle, ale i tak ta statystyka robi ogromne wrażenie. Sheffield nie za bardzo umie zapobiegać takim blamażom, ale warto zwrócić uwagę, że pozostałe spotkania też zwykle przegrywa. Poza czterema wyjątkami – czerwonej latarni Premier League udało się ograć tylko Luton, Brentford, Wolves i czwartoligowe Gillingham.
Szanse na utrzymanie są naprawdę niewielkie. Podopieczni trenera Wildera są w beznadziejnej formie, a sam zasłużony dla Sheffield trener w każdym starciu z mediami wygląda na po prostu przybitego całą sytuacją. Objął drużynę w trudnym momencie – na początku grudnia był jeszcze pełny wiary w to, że losy tego sezonu mogą być inne i Szable mogą pozostać w elicie na kolejny rok. Teraz pewnie nie oszukuje już ani kibiców, ani swoich zawodników, ani nawet siebie.
Nie ma mowy o tym, by ktoś nie chciał grać dziś, jutro czy za dwa dni przeciwko Sheffield. To rywal wymarzony dla każdej drużyny w Anglii. I każdego piłkarza, bo Szable pozwoliły wpisać się na listę strzelców aż 59 różnym zawodnikom.
8, czyli 7+1 – tyle punktów zdobyło w tym sezonie Sheffield Chrisa Wildera
56-letni szkoleniowiec ponownie objął ekipę z dna tabeli na początku grudnia ubiegłego roku. Dostał za zadanie odbudowanie atmosfery w przybitej szatni. Szatni, która żyła bolesną porażką z równie słabym Burnley. Tamten mecz wyczerpał cierpliwość właściciela klubu, księcia Abdullaha, który publicznie przyznawał, że jeśli ktoś ma odwrócić losy sezonu, to tylko Chris Wilder: — Chris zrobił w przeszłości wspaniałe rzeczy dla klubu i moim zdaniem jest najlepszym gościem na świecie do przejęcia klubu w takich okolicznościach — mówił wówczas dla Talksport.
Może i faktycznie tylko Wilder mógł podołać tej karkołomnej misji, ale ta ostatecznie przerosła i jego. Zdobył co prawda o trzy punkty więcej od swojego poprzednika, Paula Heckingbottoma, ale nie wyrwał Sheffield z dna tabeli. Do bezpiecznej lokaty Szable tracą aż 11 punktów, a perspektywy są bardzo, ale to bardzo nieciekawe.
Wilder jest jednak przyzwyczajony do pracy w trudnych warunkach. W całej swojej karierze prowadził drużyny, które trudno nazwać czołowymi. Oprócz jego ukochanego Sheffield zaliczył też pracę w Middlesbrough i Watfordzie, ale także w grających na niższym poziomie Oxfordzie czy Northampton. Wie jak radzić sobie z ograniczonym budżetem, nie najlepszym składem osobowym i innymi problemami ligowych słabiaków i średniaków. Najlepiej czuje się jednak w Sheffield, dla którego grał wcześniej przez wiele lat jako piłkarz, a z którym jest teraz na dobre i na złe. Choć w tym sezonie spotyka go tylko to “złe”.
14, czyli 2×7 – tyle razy w tym sezonie piłkę z bramki wyciągał Ivo Grbić
Nowy bramkarz Sheffield zaliczył prawdziwe wejście smoka – zagrał w czterech meczach i wpuścił w nich 14 goli. Ominęły go co prawda wysokie porażki z Aston Villą i ligowy mecz z Brighton, ale i tak nie zaliczy ostatnich tygodni do udanych. Wcześniej rundę jesienną spędził przyspawany do ławki Atletico Madryt, w którym nie mógł liczyć na regularne występy. Teraz, kiedy już wreszcie pojawia się na boisku… a szkoda gadać, sami wiecie, że Ivo Grbić nie ma lekko.
28-latek cały czas czeka na swoje pierwsze czyste konto w tym sezonie i biorąc pod uwagę beznadziejną sytuację jego drużyny, można uznać, że zagranie meczu “na zero z tyłu” będzie pierwszym, maleńkim celem podopiecznych Wildera. Od czegoś trzeba zacząć – gra nie toczy się już raczej o utrzymanie w Premier League, ale, znów cytując słowa samego trenera, zniszczeni ostatnimi porażkami zawodnicy chcieliby po prostu odzyskać pewność siebie i szacunek kibiców.
A ci pokazali w miniony weekend, że nie chcą już oglądać bryndzy, którą prezentują ich ulubieńcy.
Sheffield United, co już na pewno wiecie, swoimi ostatnimi popisami zapisało się na zawsze w historii Premier League. Nigdy wcześniej żadna drużyna nie przegrała trzech kolejnych domowych spotkań przynajmniej pięcioma golami. Trzymamy kciuki, żeby podopieczni Chrisa Wildera nie śrubowali już tego przykrego rekordu. Jest nam ich już po prostu trochę szkoda.
***
Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Bayern wreszcie przypominał Bayern
- Z innej galaktyki. Mbappe chce się pożegnać z Paryżem Ligą Mistrzów
- Już marzec, a letnie transfery Lecha wciąż nie odpaliły [KOZACY i BADZIEWIACY]
- Trela: Następcy Paulinho i Marcelo. Zagraniczni ambasadorzy Ekstraklasy
- WESZŁOPOLSCY 10: CZY VAR OSTATNIO WIĘCEJ SZKODZI NIŻ POMAGA? CZY WARTO POWTARZAĆ MECZE?
Fot. Newspix