Wiemy już na pewno. Berg interesuje się Ekstraklasą tak, jak my tajwańskimi mistrzostwami ping-ponga. Nie wierzycie? – Latem niewiele zmieniło się w Podbeskidziu. Co prawda ta drużyna ma teraz innego szkoleniowca, ale zawodnicy są cały czas ci sami – aby wypowiedzieć takie zdanie, trzeba albo mieć zerowe pojęcie o lidze albo ostatnie kilka miesięcy spędzić bez kontaktu ze światem gdzieś na Malediwach. Jeśli dobrze kojarzymy, na Malediwach Berg nie był, więc jednak w grę wchodzi pierwszy wariant.
Przypomnijmy. Latem w Bielsku testowano całe wagony piłkarzy zwożonych ze wszystkich regionów świata. Juniorzy Realu Valladolid, Hindus, Fin, zastęp przybyszów z Afryki, grajki z Bałkanów, drugorzędni Słowacy. Zagrożony czuć się mógł każdy. Nie znałeś dnia ani godziny, kiedy Wojciech Borecki zastuka do twoich drzwi i zaciągnie cię na trening. Ten terror na szczęście się już skończył, ale efekt był spodziewany – Podbeskidzie zakontraktowało czternastu nowych graczy, a odeszli między innymi Iwański, Śpiączka, Górkiewicz, Stano, Tomasik, Malinowski, Cisse, karierę skończył Zajac.
“Zawodnicy są cały czas ci sami” – no, może kilku jest, ale generalnie o żadnej drużynie w lidze nie byłoby to powiedzenie bardziej błędne. Patrzymy w skład, który wybiegł na Zagłębie, a tam połowę stanowią nowi. Nie odgrywają też trzeciorzędnych ról, bo bodaj najlepszym graczem Podbeskidzia w pierwszej kolejce był Kohei Kato.
Nie ma obowiązku śledzenia tego co dzieje się w Podbeskidziu, nawet dla trenera. Aczkolwiek chętnie wybralibyśmy się na konferencję Berga i zapytali co sądzi o tegorocznych szansach Stali Mielec, a także czy jego zdaniem Bogusław Cygan powróci do formy i znów będzie strzelał bramkę za bramką.
Fot. FotoPyK