W Śląsku spokój. Drużyna pożegnała się z europejskimi pucharami, ale nikt nie ma zamiaru z tego powodu rozpaczać. Pożaru jeszcze nie ma, ale jeśli wrocławianie przegrają w niedzielę z Pogonią, trzeba będzie usiąść do poważnych rozmów. Ewentualnie znów poszukać głupich wymówek. Co stało się ze Śląskiem w 2015 roku?
Piłkarze Pawłowskiego mają naprawdę słaby rok w ekstraklasie. Więcej porażek niż zwycięstw. Najpierw trener tłumaczył, że na drużynie mocno odbiły się mecze w ramach Pucharu Polski. Konkretnie DWA, przeciwko Legii Warszawa. Gdy już ktoś w klubie doszedł do wniosku, że trudno majowe porażki usprawiedliwiać lutowymi meczami, zaczęło się tłumaczenie, jak to Śląsk jakościowo odstaje od reszty stawki i ile to pecha miał w wiosennych spotkaniach.
W dziewiętnastu meczach trudno jednak mówić o przypadku. Nie sposób jeszcze porównywać wyników Śląska z tymi osiąganymi przez Cracovię, bo zespoły siedem gier zaliczyły w innych grupach. Jednak już porównanie do Jagiellonii, Legii i Lecha jest jak najbardziej na miejscu. W tabeli za rok 2015 wrocławianie nawet stojąc na palcach nie mieliby, jak dostrzec pleców Jagi. Dziesięć punktów różnicy na dziewiętnaście kolejek – przepaść.
Podczas zimowych przygotowań wrocławianie popełnili sporo błędów i pod względem wytrzymałościowym oraz szybkościowym w ogóle nie przypominają drużyny z 2014 roku. Pawłowski starał się to ratować i gdy tylko nadarzała się okazja, wysyłał piłkarzy na urlopy. Zresztą, latem zafundował drużynie jedne z najdłuższych wakacji w ekstraklasie, mimo tego że Śląsk rywalizował w pucharach.
Na kilka najbliższych tygodni we Wrocławiu będą mieć wymówkę. „Drużyna wciąż odczuwa trudy rywalizacji pucharowej”. W okolicach września trzeba już będzie pomyśleć o kolejnych tłumaczeniach, a my spieszymy z pomocą i podsuwamy kilka sprawdzonych propozycji:
– „Sędzia ustawił mur 11 metrów od piłki”,
– „Już na początku meczu sędziowie nie przyznali nam trzech wyrzutów z autu, które nam się należały. Podobnie było z rzutem rożnym”,
– „Sędziowie nie pomagają Legii, ale zaczynają się dziać dziwne rzeczy”,
Przynajmniej wrocławian utwierdzi to w przekonaniu, że nie wszystkiemu winna jest drużyna.