Reklama

Guardiola wymienia silnik. Vidal o pół kroku od Bayernu

redakcja

Autor:redakcja

21 lipca 2015, 13:49 • 4 min czytania 0 komentarzy

– Jeśli Vidal miałby w sobie choć trochę moralności, to dotrzymałby słowa i grał dla nas. Tymczasem idzie do klubu takiego jak on sam. Wystarczy spojrzeć na brudną historię Juventusu i ich ostatnie wyniki – tak grzmiał w 2011 Karl-Heinz Rummenigge, gdy Vidal na ostatniej prostej rozmyślił się i zamiast iść do Bayernu wybrał Starą Damę. Latka jednak lecą, czas leczy rany, a poza tym w futbolu na tym poziomie – i przy takich sumach na stole – nie ma miejsca na obrażalstwo. Beppe Marotta potwierdził, że Chilijczyk chce odejść i dostał na transfer zielone światło, aktualnie jest o włos od Monachium, gdzie miałby wejść w buty Schweinsteigera. Jeśli Rummenigge i Vidal jeszcze sobie wszystkiego nie wyjaśnili, za chwilę mogą mieć na to mnóstwo okazji.

Guardiola wymienia silnik. Vidal o pół kroku od Bayernu

W tej teoretycznej dyskusji Arturo miałby sporo argumentów, choć owszem, wówczas jego rejterada wyglądała na ruch cokolwiek dziwny. W Bayernie miał lepsze perspektywy i silniejszy zespół, Juve po dwóch rozczarowujących sezonach (“dublet” siódmego miejsca) znajdowało się mniej więcej tam, gdzie dziś są giganci z Mediolanu. W Bayernie miał też możliwość dalszej współpracy z przechodzącym do Bawarii Juppem Heynckesem, który przecież oszlifował jego talent. A jednak na ostatniej prostej Chilijczyk postawił na Włochy, łamiąc parę obietnic. Ale to pobyt w Juve sprawił, że dziś Vidal to marka, jeden z najlepszych środkowych pomocników Europy, co okienko łączony z najlepszymi z najlepszych. Mógłby wejść do każdej szatni na kontynencie i nigdzie nie patrzono by na niego z góry. Był jednym z fundamentów powrotu Bianconerich do elitarnego europejskiego grona, był jednym z tych, którzy pomogli wznieść ten klub z kolan.

Dał się w tym czasie poznać jako jeden z wszechstronniejszych pomocników światowego topu. Zwykle jeśli ktoś ma łatkę agresywnego pittbulla (mało kto tak często łapie kartki jak Vidal), tyrającego i potrafiącego włożyć głowę tam, gdzie kto inny nie odważyłby się nawet spojrzeć, to zarazem nie daje za wiele w ofensywie. A przecież Vidal strzelił blisko pięćdziesiąt bramek dla Juve, regularnie robił przewagę z przodu, udowodnił, że ma smykałkę do bramek i gry kombinacyjnej. W tym sensie to naprawdę gracz unikalny i marzenie każdego trenera.

hi-res-f103c18e3cc800b6336af6cf11e155c6_crop_north

To też zarazem piłkarz, który kosztował krocie, czterdzieści milionów euro. I u którego – choć jest na szczycie – nie trzeba szukać za długo potencjalnych wad i niedociągnięć. Wszyscy doskonale wiecie, że to nie jest niewiniątko, że facet dopiero co podczas tak ważnego dla Chile domowego Copa America rozpieprzył się autem po alkoholu. Dawniej potrafił się ponoć zjawić na treningu kadry na rauszu, przedłużać sobie wakacje ku wściekłości szefów Juve, a także dostać rekordową w historii klubu karę za to, że przed arcyważnym meczem z Romą do późna balował na mieście. Te wszystkie kłopoty maskowała zawsze dobra gra, bo piłkarzowi, który bez zarzutu spisuje się na murawie, wybaczy się prawie wszystko. Ale że potrafi stwarzać problemy nie tylko rywalom ale i działaczom – to pewne i w pewnym momencie może wypłynąć w Bayernie w sposób dotkliwszy niż dawniej.

Reklama

To nie jest też już młodzieniaszek. 28 lat na karku, czyli idealny wiek do grania, ale pamiętajmy, że jest po poważnej operacji kolana. Po operacji spóźnionej, wielokrotnie przekładanej, bo Juve grało o wygraną w LE, a potem był mundial, czyli kolejne ważne mecze, w których był niezbędny. Vidal długie tygodnie – a może nawet miesiące – grał na zastrzykach, z niedoleczonym urazem, i sam mówił potem: – Ryzykowałem trwałym uszkodzeniem swojego organizmu, mogło dojść do zmian nieodwracalnych. Czasami grałem mimo katastrofalnego stanu zdrowia. Tylko ja i lekarze znamy całą prawdę.

Takie obciążenia nie mogły pozostać bez konsekwencji i widać to było w zeszłym sezonie. Tak, Juventus czwarty raz z rzędu zgarnął Scudetto, o ich rajdzie w Champions League powiedziano już wszystko, ale paradoksalnie Vidal miał znacznie lepsze lata wcześniej. Dopiero w marcu zaczął wracać do siebie, co dobrze spuentował Allegri w Sky Italia: “teraz to nie Vidal ściga innych, ale inni ścigają jego”. I owszem, symbolem jego powrotu do formy choćby gol, który przesądził o mistrzostwie, ale symbolem słabej jesieni może być zmarnowana jedenastka z Olympiakosem. Jedenastka, którą uparł się wykonywać, a potem przestrzelił, co mogło być bardzo kosztowne w skutkach.

Dla Juventusu to transakcja słodko-gorzka. Z jednej strony, 40 milionów za Vidala to uczciwa cena, a ogółem to pewnie ostatnia szansa, by wyciągnąć za Chilijczyka tak duże pieniądze. Z drugiej, to też już trzeci wyrwany krąg z kręgosłupa ekipy, która zrobiła rajd do finału. Pirlo, Tevez, a teraz jeszcze Arturo – co tu kryć, Juve zostało przetrzebione i startuje do pewnego zauważalnego stopnia jako nowy projekt.

W Bayernie mają prawo być podekscytowani transferem, bo przychodzi piłkarz znakomity, ale też jest tutaj wyraźna nutka hazardu. Owszem, Pep uwielbia wszechstronnych graczy, owszem, przyda się tu ktoś z zębem, a do tego stachanowiec z bogatym arsenałem zagrań. Pytanie jednak czy pod względem osobowości panowie przypadną sobie do gustu, czy Guardioli nie będzie irytować morze kartek łapanych przez Vidala, a także może przede wszystkim – czy naprawdę Vidal wrócił już na dobre do starej, dobrej dyspozycji, czy też przez przeciążenia zaczyna wchodzić na ścieżkę prowadzącą w dół.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...