Reklama

Lech przyzwyczaja się do wygrywania z Legią. Dziś leją ją trzej wychowankowie

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2015, 21:26 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piłkarze Legii znów mogą mówić, że to nie Lech zwyciężył, tylko oni zwycięstwo oddali, trener Legii – znów może opowiadać, jak jego zespół kontrolował boiskowe wydarzenia. Papier przyjmie wszystko, a Poznań po raz kolejny nie odpowie i zrobi swoje. Z czterech ostatnich meczów pomiędzy tą dwójką Kolejorz wygrał trzy. Najprościej dziś byłoby dorzucić: przyzwyczajcie się. Choć Kuciak pewnie stwierdzi, że Lech był lepszy przez cztery minuty, a Żyro dorzuci, że Legia i tak jest mocniejsza.

Kilka dni temu Henning Berg wyrażał na łamach „PS” nadzieję, że „po ostatnim gwizdku umilknie stadion, bo wygra Legia”. Rzecz jednak w tym, że stadion odezwał się w pierwszej połowie trzy razy: pierwszy i drugi po golach gospodarzy, a trzeci równo z gwizdkiem na przerwę. Legia grać, kurwa mać – rozległo się z sektora gości.

Lech przyzwyczaja się do wygrywania z Legią. Dziś leją ją trzej wychowankowie

Bo Legia w trzech pierwszych kwadransach nie grała właściwie w ogóle. Nie było widać tej woli walki, agresji (żółta kartka Rzeźniczaka oczywiście za dyskusję z sędzią), wychodzenia na pozycje, ani pomysłu. Berg ulepił jedenastkę nietypową: z Lewczukiem w roli środkowego obrońcy, przesuniętym do drugiej linii Pazdanem i zupełnie nową ofensywą. Nikolić na szpicy, Ryczkowski za jego plecami, a na skrzydłach Guilherme z Kucharczykiem. U Skorży niespodzianek w składzie nie było żadnych – Kadar za kontuzjowanego Arajuuriego i Robak w miejsce odchodzącego Sadajewa.

Nowe strzelby jeszcze dziś nie zaskoczyły ani u jednych, ani u drugich. Nikolić szukał sobie miejsca, schodził na skrzydło, zwalniał z przodu miejsce Ryczkowskiemu, Robak z kolei – nie mógł porozumieć się z kolegami. Na początku meczu po ziemi dobrze dograł mu ze skrzydła Pawłowski, a on wysoko przestrzelił. Jedyna korzyść była taka, że Robak w polu karnym się rozpychał łokciami i skupiał uwagę obrońców, a ci dopuścili, by piłkę przed szesnastką zgarnął Kędziora. Ta nieuwaga kosztowała Legię pierwszego gola, przy drugim – w drobnym zamieszaniu po rzucie rożnym też lepiej odnaleźli się gospodarze.

I obaj trenerzy w przerwie wymienili to, co chyba najbardziej zawodziło. Skorża znów, tak jak w ostatnim sparingu z APOEL-em, 45 minut dał drugiemu nowemu napastnikowi Thomalli. Berg próbował ratować się Dudą, choć bardziej przydałby się sprawdzony w minionym sezonie przez Norwega ruch: trzy zmiany w przerwie. Albo z pięć (tyle w dzisiejszym spotkaniu było dozwolonych).

Niewiele w Legii funkcjonowało też po przerwie. Goście nieco częściej byli w posiadaniu piłki, ale dobrych okazji mieli niewiele. Właściwie to trzy: po wrzutce Brzyskiego minimalnie niecelnie głową uderzał Nikolić, w niezłej sytuacji fatalnie spudłował Saganowski, a dopiero w doliczonym czasie gry do siatki trafił Żyro. I… tyle. Tyle dobrego można napisać o Legii, w której Berg po godzinie gry zdjął najlepszego Guilherme i w żaden sposób nie potrafił odmienić sytuacji na boisku.

Reklama

Im bliżej było końca, tym prostsze błędy popełniali warszawiacy. Lech skoncentrowany, ustawiony i przesuwający się jak w zegarku, wykorzystywał nieuwagę legionistów – dobrze funkcjonował środek pola, skrzydłowi szybko wychodzili do kontr, nieźle wprowadził się też Thomalla. Niemiec z polskimi korzeniami był bardzo aktywny, odnajdywał się w grze kombinacyjnej i, choć sam bliski gola nie był, świetnie dogrywał kolegom – a to Kamińskiemu (!), a to Linettemu. I Linetty, tylko że już po podaniu Jevticia, podwyższył na 3:0.

Legia powinna się jednak cieszyć, że tylko na tych trzech golach (i to autorstwa wychowanków Lecha!) się skończyło. Honorowa bramka Żyry w doliczonym czasie niczego nie zmienia. Tym bardziej, że kibice z Warszawy już jej nie widzieli – machnęli ręką i przed ostatnim gwizdkiem opuścili stadion. Szczerze? My im się nie dziwimy. Zespół Berga wyglądał dziś naprawdę słabo, a przed grą o Ligę Europy pełen jest pytań i wątpliwości. Z kolei Lech dorzuca kolejne trofeum i pokazuje siłę. Dawno nie był o tyle mocniejszy.

Strach się bać, co ta Legia zrobi w Europie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...