Nieco ponad rok temu strzelił jednego z najefektowniejszych goli w historii finałów mistrzostw świata. Dziś brytyjska prasa nie ma złudzeń. Odpowiedzią Fenerbahce na Lukasa Podolskiego, który dopiero podpisał kontrakt z Galatasaray, będzie Robin van Persie. Do Turcji trafia więc kolejny piłkarz klasy światowej, którego udało się wyciągnąć za drobne. Podolski kosztował ledwie 2,5 miliona euro. Na Van Persiem Manchester ma zarobić nieco ponad pięć. Turecki transferowy atak pozycyjny rozhulał się w najlepsze.
Transfer Holendra ma zostać dopięty jeszcze w ten weekend. To ostatnia szansa na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i zjedzenie ostatniego ciastka w ulubionej kawiarni. W Turcji, jak nie trudno się domyśleć, czekają go gigantyczne pieniądze. Ponoć nawet 240 tys. funtów tygodniowo i trzyletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny. W największych ligach nie mógłby liczyć na podobny luksus. Manchester w ogóle nie podjął rozmów na temat nowego kontraktu, a ewentualni zainteresowani z lig angielskiej, włoskiej czy hiszpańskiej nie mogliby pozwolić sobie na wiązanie się z blisko 32-letnim zawodnikiem na tak długo. Turcy tego problemu nie mają. Tam gole strzela się znacznie łatwiej.
Van Persie rzecz jasna chciał pozostać w Manchesterze, ale tylko w przypadku dojścia do porozumienia z Van Gaalem. Stosunki pomiędzy panami mocno się jednak ochłodziły. Holender po zdobytych bramkach już nie biega przybijać piątek. Prawda jest taka, że po przedsezonowym zgrupowaniu snajper United nie dostał żadnej gwarancji gry w pierwszym składzie. Dano mu wręcz do zrozumienia, żeby przyzwyczaił się do siedzenia na ławce rezerwowych, a na to snajper światowej klasy pozwolić sobie nie mógł. Turcja to więc idealne rozwiązanie dla obu stron. Piłkarz trafia do relatywnie łatwej ligi, gdzie będzie absolutną gwiazdą, a z barków klubu schodzi gigantyczna pensja, którą musieliby płacić rezerwowemu.
Do przekonania Holendra, oprócz dodatkowych zer na koncie, najbardziej przyczyniły się dwie osoby. Kolega z reprezentacji, Dirk Kuyt, który wrócił do Feyenoordu, oraz włoski dyrektor sportowy – Giuliano Terraneo – któremu prezes Fenerbahce przekazał lejce do kierowania polityką transferową. Nie licząc jeszcze nie doprowadzonego do końca zakupu van Persiego, na nowych piłkarzy wydali już blisko 30 milionów euro. Nad Bosfor trafili między innymi znani z europejskich boisk Nani czy Simon Kjaer. Nie ma wydawania na pałę. Wszystko wydaje się być robione z głową, ale nic dziwnego, bo Terraneo nie jest osobą przypadkową. Do tej pory współpracował z wieloma klubami włoskimi, z Barceloną. Prywatnie jest wielkim przyjacielem Arsene’a Wengera. W Stambule pracuje ledwie dwa miesiące, a kibice już zdążyli go pokochać. Van Persie ma być słodką wisienką na torcie.
I będzie. Co do tego nie ma większych wątpliwości. To możliwie największy kaliber, na jaki mogą pozwolić sobie tureckie kluby. Wielki, już nie pierwszej młodości mistrz, na zakręcie. O ile Podolski w ostatnich latach rzeczywiście spuścił z tonu, o tyle Van Persie trzymał fason. Dziesięć bramek w poprzednim sezonie, pomimo kontuzji, nie było wynikiem tragicznym.
Teraz ten, kto rzeczywiście interesuje się piłką nożną, nie będzie mógł odpuścić derbów Galatasaray z Fenerbahce. Z jednej strony Fernando Muslera, Wesley Sneijder, Lukas Podolski czy Burak Yilmaz. Z drugiej Volkan Demirel, Simon Kjaer, Raul Meireles, Diego czy Van Persie. I do tego ta piekielna atmosfera na trybunach. Inne kluby zostają w tyle, ale giganci zbroją się na całego.