Freddy Adu kolejny raz został odpalony przez jakiś piłkarski pierdziszew. Tym razem gościa, który miał być mesjaszem soccera i zaciągnąć Amerykanów do mundialowego medalu, wypluł fiński KuPS, gdzie Adu grywał ostatnio wyłącznie w czwartoligowych rezerwach. Jakże komicznie wyglądają z perspektywy słowa Pelego, który namaszczał Amerykanina na swojego następcę – równie dobrze Brazylijczyk mógłby przekazać berło Ślusarskiemu. Każdemu jednak może się zdarzyć pomyłka, prawda?
Sęk w tym, że legenda Santosu to prawdziwy mistrz błędów i fałszywych proroctw. Nieprzypadkowo Romario powiedział o nim “Pele jest poetą, kiedy milczy”, a Scolari “myślę, że Pele nic nie wie o futbolu, jego analizy są zawsze błędne. Chcesz zostać mistrzem to słuchaj go, a potem rób odwrotnie niż ci radzi”. Dziś mówi się nawet o “klątwie Pele”, bo komu tylko wróżył wielką chwałę, ten potem spektakularnie się wychrzaniał.
Następca z Ameryki
Nie da się ukryć, że Adu to przykład ikoniczny. Jakiż hype otaczał tego chłopaka, również za sprawą Pelego! Co się stało potem – wszyscy wiecie. Wielkie nic, medialna wydmuszka. Jedno co może w jakiś wątpliwy sposób bronić Brazylijczyka, to że najprawdopodobniej przekazał Freddy’emu schedę za grubą kasę. Panowie razem kręcili reklamówki dla Nike, a młodziutki Adu był kurą znoszącą złote jajka. Przynajmniej przy tej kompromitacji Brazylijczyk coś zarobił.
Następca z Afryki
Nii Lamptey z Ghany na początku lat dziewięćdziesiątych wpadł Brazylijczykowi w oko. Pele wróżył mu wielką karierę, ścisły piłkarski olimp, tym razem z własnego “znawstwa” a nie za pieniądze. Lamptey jednak po niezłym początku potem tylko przyciągał katastrofy, zarówno na boisku jak i poza nim. Skończył jako piłkarski obieżyświat, nigdy w dorosłej piłce wiele nie ugrał.
Nick Barmby, czyli angielski Baggio
Pele trochę się pohamował w przypadku Anglika, bo nie mianował tego gracza swoim następcą. Wymieniał go jednak w jednym rzędzie z Ronaldo i Baggio. Skończyło się jednak tradycyjnie – Barmby nigdy nawet nie zbliżył się do poziomu wyżej wymienionych, a całe lata spędził w Hull.
“Drużyna Scolariego nawet nie wyjdzie z grupy”
Tu Pele poszedł naprawdę po bandzie. Słowa takie, że od razu powinno się go zgłosić do specjalisty. Prorokował, że złota brazylijska generacja z Ronaldinho, Rivaldo, Ronaldo, Roberto Carlosem, Cafu i wieloma innymi gwiazdami, nawet nie wyjdzie w Korei i Japonii z grupy. Z grupy, w której za rywali miała Chiny, Turcję i Kostarykę! Niepojęte. Te przekonania były zabarwione niechęcią do Scolariego, bo Pele nie lubił stylu ówczesnych Canarinhos, ale życie dobitnie pokazało kto miał rację.
“Argentyna i Francja spotkają się w finale”
2002 to był wesoły rok dla Brazylijczyka, co prognoza to wielka klęska. Świetny ekspert dla rozluźnienia atmosfery, zapewnienia akcentów komediowych – może idealny kandydat do Studia Plaża. Typ z Argentyną i Francją w finale MŚ chybiony o kilometry, bo żadna z tych ekip nawet nie wyszła z grupy.
“Chiny na pewno wyjdą z grupy”
Źródło: Wikipedia
Oj bolesny był to rok, ale jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Chińczykom Pele też posłał pocałunek śmierci – twierdził, że na luzie wyjdą z grupy, a tymczasem skończyli bez gola, z bilansem 0:9, będąc obok Arabii Saudyjskiej najgorszą drużyną mistrzostw.
Kolumbia mistrzem w 1994
Na papierze to nie był wcale taki głupi typ. Ale tak to właśnie jest, że większość typów Pele na papierze wygląda nieźle, a potem okazuje się, że nic się nie sprawdza. Stąd “klątwa Pele”, bo potrafi on zatruć los nawet największego pewniaka. Kolumbia takim w 1994 nie była, ale na pewno miała silną pakę, zdolną zajść bardzo daleko. Niestety wszystko się posypało – Higuita w więzieniu, ostatnie miejsce w grupie, samobój Escobara, a potem śmierć kapitana.
Hiszpania mistrzem na Coupe de Monde
Znowu: typ na francuski mundial z 1998 wcale nie jakiś absurdalny. Ale co z tego, skoro Hiszpanie zwijali się do domu po fazie grupowej, grając pięknie jak nigdy, ale przegrywając jak zawsze.
Mistrzostwo świata dla Afryki
Afryce Pele prorokował, że któraś z jej drużyn wygra mundial przed 2000 rokiem. Cóż, lata mijają, a póki co kontynent nie doczekał się nawet strefy medalowej, której zdążyła posmakować nawet Azja (w jakich okolicznościach to temat pod inne opowiadanie).
Nawet Stallone zna się lepiej na piłce?
Aby było śmieszniej, nawet w filmie “Ucieczka do zwycięstwa” Pele nie ustrzegł się pomyłek. Oczywiście były one wykreowane przez scenarzystę, ale jednak. Pele w przerwie meczu z Niemcami mówi, że nie da rady grać, że jest kontuzjowany. A potem wchodzi w drugiej połowie i daje impuls do zmiany wyniku.
Miejmy nadzieję, że nigdy żadnemu polskiemu dziennikarzowi nie uda się porozmawiać z Pele o polskiej piłce. A nuż przyszłoby mu do głowy nas zachwalać i generalnie przekonywać, że mamy wielką przyszłość. Dość problemów nad Wisłą i bez klątwy.