Reklama

Jak Legia z Lechem kontrolowała mecze. Weryfikujemy paplaninę Berga…

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2015, 13:10 • 4 min czytania 0 komentarzy

Tak narzekano, że Henning Berg smutny, a tymczasem z niego zrobił się śmieszek numer jeden w polskiej lidze! Dzisiaj oświadczył, że w każdym z trzech meczów ligowych jego zespół był lepszy od Lecha Poznań. – W lidze graliśmy z poznaniakami trzy razy, zawsze przeważaliśmy i kontrolowaliśmy mecz. Obraz gry zmieniały nasze indywidualne błędy, a nie doskonała postawa rywala – stwierdził na łamach „Gazety Wyborczej”.

Jak Legia z Lechem kontrolowała mecze. Weryfikujemy paplaninę Berga…

Postanowiliśmy odświeżyć pamięć. Jemu oraz tym osobom, które z jakichś powodów norweskiemu śmieszkowi zaufały. Przypomnijmy więc, jak Legia przeważała, jak mecze kontrolowała i w jakich okolicznościach pechowo je przegrywała. Celowo nie będziemy się posiłkować cytatami z naszych tekstów, bo moglibyście uznać, że troszeczkę chcemy manipulować. A przecież nie chcemy. Dlatego – trzy mecze i trzy różne źródła.

Mecz numer jeden, jesienny. W Warszawie kończy się wynikiem 2:2. Do przerwy Lech prowadzi 2:0. Legia strzela na 1:2 w 76 minucie oraz na 2:2 w doliczonym czasie gry. „Gazeta Wyborcza” tak opisywała to spotkanie: „Legia w pierwszej połowie nie oddała ani jednego celnego strzału w kierunku bramki Lecha. Najdogodniejszą okazję miał na samym początku spotkania Michał Kucharczyk. Na taką postawę swoich podopiecznych trener Berg zareagował natychmiast i po przerwie wysłał na murawę Orlando Sa. Portugalczyk miał za zadanie ożywić atak”.

Zdaje nam się, że jeśli przez całą pierwszą połowę nie oddaje się celnego strzału i przegrywa 0:2, to nie jest to maksymalna kontrola meczu. Ogólnie to zawsze nam się wydawało, że jeśli ktoś w piłce chce mieć poczucie, że naprawdę jest lepszy, to powinien chociaż dać bramkarzowi drużyny przeciwnej pretekst do pobrudzenia rękawic. Legia wtedy nie dała.

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, obie drużyny oddały ostatecznie po 4 celne strzały, przy czym Legia ten czwarty, decydujący, tuż przed końcowym gwizdkiem. Biorąc pod uwagę przebieg spotkania, powinna być raczej wdzięczna losowi za ten jeden punkt.

Reklama

Później Poznań, mecz numer dwa. Do przerwy w zasadzie nic się nie dzieje. Obie drużyny oddają po dwa celne strzały. Chociaż faktem jest, że Michał Żyro nieźle huknął w pierwszej minucie, a Burić pięknie obronił – to było w zasadzie jedyne godne uwagi wydarzenie pierwszej połowy. Potem szachy. Na pewno nie da się napisać, że ktoś ma nad meczem kontrolę – może i Legia sprawia minimalnie lepsze wrażenie, ale tak naprawdę obie drużyny się klinczują. Wiadomo, że kto pierwszy popełni istotny błąd, ten wpadnie w tarapaty.

Błąd popełnia Legia. Arkadiusz Malarz zachowuje się fatalnie, niepotrzebnie wybiega z bramki i interweniuje ręką poza polem karnym. Douglas z wolnego, po chwili Hamalainen na 2:0 i po ptokach. W całym spotkaniu Lech oddał dwa razy więcej strzałów w ogóle (16 do 8) i ponad dwa razy więcej celnych (7 do 3).

„Wirtualna Polska” tak relacjonowała to spotkanie: „Na początek tego meczu trzeba było czekać godzinę”. I dalej: “Ciekawe ilu skautów wyszło w przerwie, pisząc wiadomości do swoich przełożonych, że liga polska jest przereklamowana. Niby 42 tysiące widzów, oprawa jak w Bundeslidze, ale na boisku trzy celne podania z rzędu to rekord, a strzał godny uwagi jeden – z 10 sekundy w wykonaniu Michała Żyry”.

No, łagodnie rzecz ujmując, nikt się nie zachwycał tym, jak Legia mecz „kontrolowała”.

Wreszcie spotkanie numer trzy, znowu Warszawa. Najświeższe, więc pewnie większość z was pamięta. A jeśli nie, to przypomnijmy relację „Przeglądu Sportowego”: “Pierwsza połowa nie zapowiadała emocji i goli, które padły w przerwie. Nie było ani jednego celnego strzału, żadnego podbramkowego spięcia – wyglądało, jakby oba zespołu chciały rozstrzygnąć sprawę tytułu w sześciu następnych spotkaniach. Nie minęły jednak cztery minuty drugiej części, a goście prowadzili 2:0”.

Zdaniem Berga – to jest kontrola meczu. Zdaniem wszystkich innych, to jest czekanie na oklep. Jeśli ponownie Legia przez całą pierwszą połowę nie potrafi oddać celnego strzału, to o czym w ogóle mówić? Mało tego! Gdyby podsumować wszystkie trzy spotkania ligowe z Lechem, to Legia przed stratą goli oddała łącznie dwa strzały w światło bramki (jeden groźny). Czyli…

Reklama

Legia – Lech 2:2: zero celnych strzałów Legii przed zdobyciem gola przez Lecha.
Lech – Legia 2:1: dwa celne strzały Legii. przed zdobyciem gola przez Lecha.
Legia – Lech 1:2: zero celnych strzłów Legii przed zdobyciem gola przez Lecha.

Ewidentnie mamy inną definicję kontroli, panie Berg. Gdyby pan równie skutecznie kontrolował dzieci na wycieczce szkolnej, to teraz trzeba byłoby rozsyłać portrety pamięciowe.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...