Reklama

Kibice VfB chcieli bramkarza BVB – no i mają. Zła wiadomość dla Tytonia

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

28 czerwca 2015, 17:11 • 2 min czytania 0 komentarzy

To nie jest spokojna niedziela dla Przemysława Tytonia. Dopiero co wydawało się, że Polaka czeka pewny pierwszy plac w Stuttgarcie, a klub właśnie ogłosił transfer nowego bramkarza. I to takiego, za którego zapłacił – przynajmniej jak informuje Bild – 3 miliony euro.

Kibice VfB chcieli bramkarza BVB – no i mają. Zła wiadomość dla Tytonia

Zadanie, jakie stawiano przed Tytoniem, było niemałego kalibru. Miał zastąpić Svena Ulreicha, który w Stuttgarcie był od dwunastu lat, sprzedanego za gotówkę do Bayernu. Stuttgarter Nachrichten przeprowadził nawet ankietę, czy Polak to dobre zastępstwo. I wielu – pamiętając, że nie przebił się w PSV Eindhoven i jest za słaby na reprezentację – uznało, że niekoniecznie. Woleliby Romana Weidenfellera.

Zamiast niego, mają innego bramkarza z Dortmundu. Mitchella Langeraka, numer dwa. Tu wypowiemy się za nich: narzekać też nie mogą.

Image and video hosting by TinyPic

W Bundeslidze obserwujemy ostatnio spory ruch na rynku bramkarskim, w którym kolejne transakcje są mocno ze sobą powiązane. Bayern rozstaje się z Pepe Reiną, a bierze Ulreicha za 3,5 miliona euro. Chłopaka krytykuje bramkarska legenda Bawarczyków, Sepp Maier: Gdyby miał 35 lat, to w porządku. Ale on ma 26, musi grać regularnie. Stuttgart w zastępstwie sięga więc po Tytonia i Langeraka, choć w te trzy bańki specjalnie nie wierzymy, bo to właściwie taka sama kwota, jaką dostali z Monachium, a mowa tu o rezerwowym bramkarzu BVB, któremu został rok kontraktu. W Dortmundzie akurat mogli sobie pozwolić na jego odejście, bo tego lata umowę podpisał już Roman Bürki z Freiburga.

Reklama

I teraz pytanie, które najbardziej nas interesuje: co to oznacza dla Tytonia? Ostatnio cieszyliśmy się, że zostaje w poważnej piłce i pisaliśmy, że czeka go pewny skład w Bundeslidze. Teraz sytuacja trochę się zmienia, bo Stuttgart to nie jest klub, który kupuje rezerwowego bramkarza za prawie takie pieniądze, co Bayern (milion wydany na Tytonia brzmi już trochę inaczej). A Langerak to też nie jest gość, który po 17 meczach (dziewięć w lidze) w minionym sezonie w Dortmundzie z uśmiechem na twarzy usiądzie na ławce w słabszej drużynie. Zresztą, on już niejednokrotnie w Niemczech udowadniał, że piłkę łapać potrafi.

Dlatego przed Tytoniem najważniejszy mecz tego sezonu rozegra się jeszcze przed jego startem. Dziś pewnie nieznacznie bliżej składu jest Langerak, ale obaj będą balansowali na krawędzi. Różnica między tą dwójką wydaje się tak minimalna, że jeden-dwa większe błędy już wywołają falę spekulacji.

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Niemczycki: Nie będę przepraszał za to, że gonię za marzeniami [WYWIAD]

Przemysław Michalak
38
Niemczycki: Nie będę przepraszał za to, że gonię za marzeniami [WYWIAD]