Reklama

„Nie ma świętowania. Środek nocy, a ja do Białego!” Pazdan o Legii, Probierzu, HSV i Euro 2016

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 czerwca 2015, 00:31 • 5 min czytania 0 komentarzy

Tak jak kiedyś poszedłem do Jagiellonii, bo wiedziałem, że mocno zabiega o mnie trener Hajto, tak teraz wybrałem Legię. Miałem jasny sygnał, że mnie chce, że trener Berg wyraził taką chęć i zależy mu na czasie. Nie chciałem przenosić się gdzieś na wariackich papierach, pod koniec okienka, czekać aż kluby się dogadają. Celuję w pierwszy skład, bardzo na to liczę. Mam pewność, że będę nadal obserwowany przez selekcjonera, nie zamykam przed sobą żadnych drzwi. Gra idzie o wyjazd na mistrzostwa Europy – mówi w rozmowie z Weszło Michał Pazdan, który dziś podpisał czteroletni kontrakt z Legią. Stołeczni zapłacili za niego trzy miliony złotych. 

„Nie ma świętowania. Środek nocy, a ja do Białego!” Pazdan o Legii, Probierzu, HSV i Euro 2016

Rozmawialiśmy tuż po kadrze. To miał być spokojny tydzień – wolne w Jagiellonii, żeby odsapnąć po zgrupowaniu, reset, wyjazd do rodziny. Coś tu się pogmatwało, Michał.

– Miał być spokojny tydzień, a tak zleciał, że nawet nie wiem kiedy. Po meczu z Grecją tylko na dwa dni zostałem w Gdańsku. Zaraz powrót, bo w niedzielę w Krakowie miałem jeszcze chrzciny syna. A tak naprawdę, przez ten jeden tydzień załatwiliśmy cały transfer, od samego początku.

Nawet menedżera na chrzciny zaprosiłeś. Zapobiegawczo?

Reklama

– (śmiech) Trzeba było obgadać sprawy w cztery oczy.

Kiedy naprawdę pojawił się temat Legii?

– Dowiedziałem się tuż po meczu z Grecją. Podszedł do mnie trener Probierz i powiedział, że bardzo mocno chcą mnie w Legii. I faktycznie, następnego dnia zaczęły się telefony.

Probierz wiedział, że cię nie zatrzyma.

– Był na bieżąco i bardzo w porządku się zachował. Widział, że miałem dobry sezon, liczył się z tym, że mogę odejść. Fajnie szliśmy w górę z Jagiellonią. Cała runda tak się ułożyła, że po cichu można było liczyć, że coś się wydarzy. To zdecydowanie mój najlepszy okres, więc kiedy, jak nie teraz?

Uważasz, że ostatnie mecze w kadrze odegrały jeszcze jakąś rolę? Były dla Legii takim ostatecznym potwierdzeniem, że warto szykować walizkę z pieniędzmi?

Reklama

– Nie wiem czy akurat dla Legii miało to znaczenie, ale ogólnie – po nich zaczęło dziać się więcej. Wyszedłem na trochę trudniejszy mecz, o stawkę z Gruzją, zagraliśmy na zero z tyłu. Okazało się, że w obu tych spotkaniach obserwowali mnie też skauci z Niemiec. Być może komuś coś udowodniłem. Wiem, że do tej pory wielu ludzi uważało, że jestem dobry najwyżej na ligę.

Media piszą: „Legia wygrała rywalizację z klubami niemieckimi”. Jak było naprawdę?

– Z Niemcami rozmawiał mój menedżer. Wiem, że pojawiały się coraz konkretniejsze zapytania, ale mi przede wszystkim zależało na czasie. Chciałem to jak najszybciej zamknąć, przepracować normalny obóz. Wiedziałem, że Legia jest zdeterminowana, bo przez cały tydzień dała nam to odczuć. Od razu podjęła rozmowy, zarówno z Jagiellonią, jak i ze mną. W przypadku Niemiec mogłoby się to ciągnąć.

Kiedy podjąłeś decyzję?

– We wtorek. Do tego momentu czekaliśmy jeszcze na rozwój sytuacji, ale później chciałem to już rozwiązać, bo dobre przygotowania z drużyną to komfort na cały sezon. A przecież jeśli sprawdzę się w Legii to i na transfer zagraniczny, za rok czy za dwa, może przyjdzie pora.

Czyli nie miałeś na stole konkretnych propozycji z Niemiec?

– Trwały rozmowy. W jednym klubie byli już blisko podjęcia decyzji. Z tego co wiem, wahali się pomiędzy mną a jeszcze jednym zawodnikiem. Wysyłali wiadomości, żeby z tą Legią się wstrzymać.

Doprecyzujmy, że chodzi o HSV.

– Wszystko sprowadza się do tego, że Niemcy potrzebowali więcej czasu. Niewykluczone, że obserwowali mnie dopiero od wiosny tego roku, później w reprezentacji. Mieli jakąś swoją short-listę zawodników, odpadały kolejne nazwiska. Ich zainteresowanie było najbardziej konkretne.

Legia zapłaciła za ciebie dużą sumę. Niecodzienną, jak na transfer między polskimi klubami. Czujesz wagę tych pieniędzy?

– Wiem, że jest to duża kwota, mam nadzieję, że w Białymstoku są zadowoleni, ale nie chcę traktować jej jako obciążenia. To mój trzeci kontrakt w Ekstraklasie i tak jak w poprzednich klubach, będę starał się grać swoje. Te pieniądze na pewno nie będą się za mną ciągnąć, ani siedzieć w głowie.

Zawarliście z prezesami Jagiellonii dżentelmeńską umowę. Miali nie robić ci problemów, kiedy pojawi się konkretna propozycja.

– Dokładnie. Mój pierwszy kontrakt w Białymstoku obowiązywał przez trzy lata. Później przedłużyłem go o rok, ale jednocześnie powiedzieliśmy sobie, że przy satysfakcjonującej ofercie uda nam się dogadać.

Rozmawiałeś już z trenerem Bergiem albo prezesami Legii?

– Do tej pory to odbywało się za pośrednictwem menedżera. Nie było wiele czasu, Legia jest już na zgrupowaniu. Miałem jasny sygnał, że mnie chce, że trener Berg wyraził taką chęć i również zależy mu na czasie. Tak jak kiedyś poszedłem do Jagiellonii, bo wiedziałem, że mocno zabiega o mnie trener Hajto, tak teraz wybrałem Legię, bo to zaufanie jest istotne. Nie chciałem przenosić się gdzieś na wariackich papierach, pod koniec okienka, czekać aż kluby się dogadają. Celuję w pierwszy skład, bardzo na to liczę.

Na jakiej pozycji?

– Dobre pytanie. Myślę, że jednak na stoperze.

Otwiera się przed tobą ciekawa perspektywa, jeśli chodzi o reprezentację Polski.

– Tym też się w dużej mierze kierowałem. Wybierając Legię, mam pewność, że jestem nadal obserwowany przez selekcjonera, nie zamykam przed sobą żadnych drzwi. Nie ma co ukrywać, gra idzie o wyjazd na mistrzostwa Europy. Chciałbym na nich zagrać, skoro pojawiła się taka szansa.

Dariusz Dziekanowski na łamach „Przeglądu Sportowego” ostatnio przekonywał, że nie jesteś skromny tylko wręcz zakompleksiony, a ty tu otwarcie o Euro 2016?

– Chodzi o tę wypowiedź na temat prezesa Bońka, że mnie rzekomo nie zna? Pan Dziekanowski chyba potraktował ją zbyt serio. Nie wyczuł żartu.

Masz poczucie, że jesteś w najlepszym możliwym miejscu? Wybrałeś optymalnie?

– W Polsce nie mogłem trafić lepiej. Jeśli chodzi o warunki, perspektywy. Wreszcie spokojna głowa.

Świętowania nie ma póki co w grafiku?

– Nie ma szans. Cały dzień na nogach, badania, załatwienia. Teraz środek nocy, a ja jadę do Białegostoku się rozliczyć z klubem, pożegnać z chłopakami. W sobotę rano samolot do Monachium na zgrupowanie. Legia jest tam już od środy. Nie pora na świętowanie, trzeba się skupić na robocie.

Rozmawiał Paweł Muzyka

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...