Reprezentacja Polski zdobywając tylko cztery punkty w październikowym dwumeczu z Wyspami Owczymi i Mołdawią kolejny raz się skompromitowała. Nowy selekcjoner już zaczyna mówić, że nie jest cudotwórcą – jakby trzeba było być cudotwórcą, żeby wygrać z Mołdawianami – i twierdzi, że to nie przez niedzielny remis na razie przegrywamy te eliminacje. W komentarzach zaczęło się wskazywanie winnych, słabych punktów i palących problemów wciąż trawiących biało-czerwonych. Większość tych dyskusji jest przynajmniej częściowo zasadna, ale zdarzają się tezy absurdalne. Do jednej z nich się teraz odniesiemy.
Artur Wichniarek w pomeczowym programie w Kanale Sportowym oburzył się na fakt, że powołanie otrzymał Patryk Peda i zagrał w obu spotkaniach. Najbardziej oczywiście przeszkadza mu status klubowy 21-letniego zawodnika.
– Dlaczego nie braliśmy zawodników z Serie C? Właśnie dlatego ich nie brałeś, bo ich się nie da brać. Jeżeli ktoś gra w Serie C, to po prostu ma ten poziom. I tego się nie oszuka, tym bardziej w futbolu reprezentacyjnym. To jest niestety fakt i to jest niezaprzeczalne – mówił były napastnik Herthy Berlin i Arminii Bielefeld.
Wichniarek nieraz swoimi dosadnymi opiniami potrafi wnieść coś ciekawego do dyskusji, ale tym razem trafił kulą w płot, chyba bardziej się nie dało.
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej: Patryk Peda swoimi występami w Torshavn i Warszawie całościowo się obronił. Poprzeczka pod względem sportowym nie była zawieszona wysoko, ale kadra to zawsze inny kaliber niż gra w klubie. Dochodzi do tego duża presja, zainteresowanie połowy narodu, znajdowanie się na świeczniku. Każdy mecz w reprezentacji trzeba też udźwignąć mentalnie i nie każdemu się to udaje, że wspomnimy o postawie Jakuba Kamińskiego i Kamila Piątkowskiego przeciwko San Marino za kadencji Paulo Sousy. Nawet w tych teoretycznie najłatwiejszych meczach można się spalić i obniżyć swoje notowania. Teraz pomyślnie weryfikacji nie przeszedł Patryk Dziczek. Nie stanowi to wielkiego zaskoczenia, bo jak na nasze oko w tym roku nie jest on nawet najlepszym środkowym pomocnikiem Piasta Gliwice, ale to kolejny przykład pokazujący, że nie nabrużdżenie sobie mocniej z Wyspami Owczymi i Mołdawią wcale nie jest tak mało znaczącym osiągnięciem, jak mogłoby się wydawać.
Peda w przekroju tych dwóch meczów wypadł najlepiej z trójki środkowych obrońców. Nie znaczy to, że olśnił, absolutnie nie. O ile w czwartek uniknął ewidentnie gorszych momentów, a do tego dołożył kluczową interwencję i jeden świetny przerzut, o tyle wczoraj było już trochę gorzej. Stoper SPAL słabo zaczął, szybko przegrał fizyczny pojedynek przy linii bocznej, potem zaliczył jedno fatalne przyjęcie piłki na dwadzieścia metrów i naraził nas na potencjalnie groźną kontrę, dokładając się do bardzo nerwowego początku Polaków. Później zdołał się przywrócić do porządku, nie wybijał się już ani na plus, ani na minus.
Generalnie – dał jakieś podstawy, by mimo pewnych niedociągnięć rozważać danie mu szansy z mocniejszym przeciwnikiem. A jeżeli Michał Probierz chciał testować nowe twarze, zwłaszcza według swojego autorskiego pomysłu – bez wątpienia Peda i Dziczek do tej kategorii się zaliczają, prawdopodobnie żaden inny selekcjoner dziś by ich nie powołał – to lepszego momentu nie było i raczej nie będzie. Inna sprawa, czy Dziczek nie powinien powędrować na ławkę już po pierwszym spotkaniu.
Co do statusu klubowego Pedy, który wypomina mu Wichniarek, w tym przypadku trzeba znać szczegóły. Gdyby o statusie 21-latka decydowała wyłącznie rynkowa weryfikacja, nadal byłby on w Serie B, tyle że już jako piłkarz Palermo. Wystarczy zresztą uzmysłowić sobie, że klub z Sycylii zapłacił za niego około 700 tys. euro i pozostawił na rocznym wypożyczeniu w SPAL, mimo że w czerwcu jego kontrakt wygasa i już od stycznia mógłby rozmawiać z każdym. Wtedy jednak zapewne Peda miałby do wyboru ciekawsze warianty niż Palermo, więc trzeba było zawczasu zainwestować. Wygląda na to, że były klub Kamila Glika może sobie gratulować podjęcia ryzyka, bo przebicie się Pedy do reprezentacji znacznie zwiększy jego wartość.
Palermo aktualnie jest wiceliderem i walczy o awans, co oczywiście nie znaczy, że należy przesadzać w drugą stronę i pisać o Patryku jako kimś, kto bez skrępowania przez dotychczasowego pracodawcę na pewno grałby już w Serie A. Aż tak daleko nie wybiegajmy. Fakty są takie, że chłopak nie rozegrał jeszcze pełnego sezonu w seniorskiej piłce. W sezonie 2021/22 uzbierał 13 meczów na zapleczu włoskiej ekstraklasy. Byłoby ich więcej, gdyby na przełomie 2021 i 2022 roku nie musiał przeznaczyć kilku cennych tygodni na leczenie kontuzji, po której już do końca rozgrywek nie odzyskał na stałe miejsca w wyjściowej jedenastce. W poprzednim sezonie Peda miał pewny plac od października do lutego. Później stracił uznanie w oczach sztabu szkoleniowego i w ostatnich trzynastu kolejkach już tylko dwa razy pojawił się na boisku (po wejściach z ławki).
W Serie C ma realne szanse, żeby grać wszystko od deski do deski, co może okazać się bardzo cennym kapitałem na przyszłość, ostatecznie przygotowującym go do wyzwań na wyższym poziomie. Ten czas, mimo że sam zainteresowany wolałby już być gdzie indziej, niekoniecznie musi być spisany na straty.
Nie szukajmy więc problemów tam, gdzie ich nie ma. To nie powołanie Patryka Pedy i jego wystawienie sprawiło, że nie wygraliśmy z Mołdawią. A jeżeli mamy dziś dyskutować o naszej postawie w obronie, to prędzej o ciągle zawodzącym Tomaszu Kędziorze, który jednak wciąż dostaje powołania, o fakcie, że chłopak z trzeciej ligi włoskiej w fazie defensywnej wypada lepiej niż zawodnik Arsenalu, czy o tym, że Matty Cash przegrywa walkę o miejsce na wahadle z przedstawicielem Ekstraklasy Pawłem Wszołkiem.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Ciarki żenady. Top 15 najbardziej wstydliwych momentów eliminacji Euro 2024
- Trela: Zespół, który zatrzymał się w pół drogi. Wynik – jak rzadko – gorszy niż gra
- Janczyk: Reprezentacja Polski to Midas na opak. Wszystko zamienia w gówno
- A może emocje w meczach z Mołdawią to po prostu nasz poziom?
- Mazurek ze Stadionu Narodowego: Nie zasługujemy na nic
Fot. FotoPyK