– Wróciłem do Wrocławia po roku, a nie znam ponad połowy drużyny – powiedział Adam Kokoszka, który w oficjalnym komunikacie klubu „gościnnie” trenował z drużyną. Przykład „Kokosa” idealnie obrazuje, jak na przestrzeni dwunastu miesięcy musiał zmienić się Śląsk, by klub udźwignął budżet, a Pawłowski otoczył się gronem ludzi gotowych do walki o czołowe miejsca w lidze.
Wrocławianie wrócili do zajęć na dziewięć dni przed pierwszym meczem sezonu. Według Tadeusza Pawłowskiego ponad dwutygodniowe urlopy były konieczne, a zawodnicy na dobrą sprawę całych wakacji nie spędzili leżąc do góry brzuchem. W porównaniu z Jagiellonią, Śląsk odpoczywał ponad dwa razy dłużej, a czy wyjdzie im to na dobre? Cząstkową odpowiedź na to pytanie poznamy 2 lipca.
Póki co wrocławianie nie szaleją na rynku transferowym, a dokonują w miarę przemyślanych transferów. Kiełb wydaje się obecnie zawodnikiem numer dwanaście u Pawłowskiego, czyli pierwszym, który wejdzie z ławki w spotkaniu z Celje. Kokoszka z kolei mecz ze Słoweńcami obejrzy przed telewizorem, jednak już od drugiej rundy – oczywiście, o ile Śląsk awansuje – będzie mógł grać. „Wszystkie formalności zostały już dopięte. Czekamy tylko na wydanie certyfikatu. Aby zarejestrować mnie w klubie, musi otworzyć się okienko transferowe. Także na początku lipca powinienem już być do gry. Torpedo nie będzie robiło mi większych kłopotów, bo z tego co wiem to klub w ogóle zniknie z piłkarskiej mapy. Mają problemy z akcjonariuszami i – z tego co czytałem w internecie – nie wystartują nawet w I lidze.”
Negocjacje Śląska z Kokoszką do samego końca były utrzymywane w tajemnicy, a prezes Żelem jeszcze w niedzielę poinformował nas, że nowy obrońca nie będzie na razie trenował z zespołem. Wszystko było dopinane po cichaczu, „Kokos” przeszedł pozytywnie testy medyczne, a Żelem osobiście fatygował się w podróż, by przekonać piłkarza do gry we Wrocławiu. – Spotykaliśmy się mniej więcej w połowie drogi między Wrocławiem a Krakowem – mówi Kokoszka, do którego jeszcze we wtorek przedzwonił Kazimierz Moskal z propozycją powrotu do Wisły. „Akurat siedziałem wówczas w gabinecie prezesa Śląska i trenerowi Moskalowi musiałem grzecznie odmówić. Było już za późno”.
Do Śląska przekonał go głównie Tadeusz Pawłowski. Kokoszka grał u tego trenera przez niecałe pół roku, a z nim w defensywie wrocławianie stracili tylko jednego gola w siedmiu spotkaniach grupy spadkowej. „To był sprawdzony wariant. Dzień po kwietniowym komunikacie medialnym o rozwiązaniu mojej umowy z Torpedo, zadzwonił do mnie trener i nakłaniał do powrotu”.
Z drużyną wciąż trenuje Marco Paixao, a klub – jak to już ma w zwyczaju – milczy w kwestii następcy Portugalczyka. Sytuacja w ataku wydaje się komiczna, bo angielskie wyjście z klubu zaliczył jeden z młodych napastników, a Milos Lacny i Andrei Ciolacu też mogą pakować walizki. Póki co Śląsk odbił się od ściany w rozmowach z Marcinem Robakiem i Mateuszem Piątkowskim. Pawłowski, ściągając Kokoszkę, zaczął dopinać skład od obrony. Co do ataku trener ma przeświadczenie, że jakoś to będzie. Przecież całą rundę jesienną wrocławianie grali bez napastnika i wypadli w niej dużo lepiej niż wiosną z Marco.
Kto zatem zagra na dziewiątce? Najprawdopodobniej Flavio, a od biedy to i nawet Hołotę wystawią z przodu. Grunt, by zabezpieczyć tyły, a z przodu pewnie i coś wpadnie. Zwłaszcza, że w zespole nie ma większego strachu przed potyczką ze Słoweńcami. Tylko ile już razy słyszeliśmy taką pewność z obozu naszego pucharowicza?
Fot. FotoPyK