Mała rzecz, a cieszy. Zawsze przyjemnie jest poczytać pochlebne opinie zagranicznych mediów na temat naszych młodych piłkarzy, bo – umówmy się – nie zdarza się to przesadnie często. Tymczasem juniorzy Lechii Gdańsk (U-19) po cichutku wybrali się do Włoch na Trofeo Dossena i dotarli tam aż do finału, przegrywając dopiero z gospodarzami z Cremonese. Tym samym wprawili wszystkich w osłupienie, stając się największą niespodzianką turnieju. A ten – wbrew pozorom – byle jaki nie był.
Jego 39. edycję uroczyście zapowiedzieli goście specjalni – Massimo Moratti i Mattia De Sciglio. Prezesem komitetu organizacyjnego jest z kolei kolejny nieprzypadkowy człowiek – Arrigo Sacchi. Mało znanych nazwisk? Wystarczy spojrzeć na piłkarzy, którzy przewinęli się przez ten turniej w przeszłości. Pierwsi z brzegu to chociażby Mattia Perin, Stephan El Shaarawy, Alberto Gilardino, Andrea Barzagli, Riccardo Montolivo, a dawno temu nawet Fabio Cannavaro. Wśród triumfatorów znajdziemy Inter, Milan, Boca Juniors czy Atletico Madryt. Nie jest to więc byle turniej. A piłkarze Roberta Jędrzejczyka przeszli przez niego jak burza.
W fazie grupowej wygrali z Sampdorią i zaliczyli remisy z Hellasem Werona i Atalanta Bergamo. Wyszli z grupy, a tam – co robi największe wrażenie – puknęli juniorów Interu Mediolan, sprawiając niemałą sensację. W drużynie Włochów było kilku piłkarzy z Primavery, ale większość z trzeciej drużyny juniorów. W jednym z poprzednich meczów Nerazzurri potrafili rozwalić Chiasso 7:1, więc brali ten turniej na poważnie. Wszędzie obok nazwy Lechia Danzica (albo jak napisała La Gazzetta dello Sport – Legia Danzica) pojawiało się słowo “sorpresa” – niespodzianka.
W finale z gospodarzami z Cremonese młodzi gdańszczanie szybko stracili bramkę i nie potrafili odrobić strat, przegrywając 0:1. Mimo wszystko jest to historia jak najbardziej pozytywna. Pokonanie Interu i Sampdorii, remisy z innymi klubami z Serie A – Hellasem i Atalantą – wstydu nie przynoszą. Oby dało im to pozytywnego kopniaka na przyszłość.