Afera premiowa chyba nigdy nie opuści piłkarstwa polskiego, jeszcze w 2060 roku ktoś będzie próbował skomentować tę sprawę, ba, może nawet rzucić nowe światło. Wyobrażamy sobie takiego Krychowiaka, który siwy przy kominku udziela wywiadu i roni łzę, że część tej kasy mogła trafić na biedne dzieci… Niemniej mamy jednak rok 2023 i festiwal komentarzy trwa w najlepsze. Tym razem na scenę wyszedł Mariusz Piekarski. Na swoje nieszczęście.
Piekarski w programie „Dwa Fotele” na kanale Meczyków powiedział: – Dlaczego ta propozycja była niemoralna? Za sukces sportowy? Piłka nożna to najpopularniejszy sport na świecie, generuje gigantyczne pieniądze. Jeśli premier twojego rządu chce cię nagrodzić za wyjście z grupy, nie wiedząc o tym, że tak się stanie, to dlaczego to jest niemoralne?
I dalej: – Dlaczego nagle wszyscy zaczęli wstydzić się tej premii? Przecież wiele instytucji i firm dostaje dofinansowanie z budżetu państwa. Nie rozumiem tego. (…) Większość zawodników nie pochodzi z bardzo dobrze usytuowanych rodzin, więc też pomagają mamie, tacie, bratu, siostrze… Ludzie wokół nich też żyją z tych pieniędzy. Dlaczego mają nie pomóc mamie zbudować dom czy siostrze, która jest w słabszej sytuacji?
Wydawało się, że kwestię moralności i przyzwoitości mamy z grubsza ustaloną, nawet piłkarze przecież w gruncie rzeczy chyba zrozumieli, co się stało, skoro pochowali się w norach i w większości nie zabrali głosu. Ktoś powie, że z tchórzostwa, ale bądźmy mili przy sobocie i uznajmy, że jednak trochę też ze wstydu.
No, ale wychodzi na to wszystko Piekarski i mówi: Trzeba było brać! Jak premier chce cię nagrodzić, to dlaczego nie?!
Hmm, choćby dlatego, że to nie premier miał piłkarzy nagrodzić, tylko podatnicy. Gdyby Morawiecki wyjął z tylnej kieszeni własne miliony i powiedział: słuchajcie, jak wyjdziecie z grupy, to jest wasze – nie byłoby problemu. Ale nie, on chciał wyjąć tę kasę z naszych kieszeni. Tymczasem Polska – może pan Mariusz nie zauważył – to nie jest kraina mlekiem i miodem płynąca, pieniądze potrzebne są w innych rejonach życia. Pierwszy przykład z brzegu: zabrakło środków na Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. To chyba ważniejsza sprawa niż popisy z Argentyną (tym bardziej, że po tym spotkaniu chciało się tam zadzwonić).
Poza tym co z tego, że futbol generuje ogromne miliony? Kasa poszła do PZPN-u, podatnicy nie wchodzili na konta i nie widzieli przelewów pod tytułem “za wyjście z grupy”. Jak PZPN chce, to niech da sowite premie, ale co ma do tego portfel Jana Kowalskiego, Iwony Pieczarek czy Adama Żołędzia?
I znów ta narracja o wielkim sukcesie. Brawo – wyszliśmy z grupy. W XXI wieku dokonywali tego między innymi Słowacy, Australijczycy, Irlandczycy, Szwedzi, Duńczycy, Szwajcarzy, Kostarykańczycy czy Algierczycy, co więcej, niektórzy z wymienionych byli jeszcze w ćwierćfinale. To, że jesteśmy marni w piłkę i czekaliśmy na wyście z grupy ponad 30 lat, nie znaczy jeszcze, że mówimy o wybitnym sukcesie (a już na pewno nie milionowym pod względem premii). Równie dobrze można obsypać złotem biathlonistkę, która dla odmiany nie zajęła na Igrzyskach 71. miejsca, tylko 33.
Wracając: najlepsze zostawiliśmy na koniec, bo tego argumentu chyba jeszcze nie było. Piekarski stara się nas przekonać, że może Lewandowski, Krychowiak i Szczęsny są bogaci, ale ciotka Lewandowskiego, kuzyn Krychowiaka i stryjek Szczęsnego nie, więc to oni będą żyć z tych pieniędzy.
Co za fikołek, o rany boskie.
Po pierwsze – co już zostało poniekąd wspomniane – nie tylko rodzina piłkarzy może żyć biedniej. Na przykład syn piekarza też może nie narzekać na nadmiar pieniędzy. Ale skoro chleb ojca nie wyszedł z grupy, to nie ma co liczyć na wsparcie, tak?
Po drugie – jak mielibyśmy to sprawdzić? To znaczy: może część zawodników wysłałaby kopertę do rodziny, ale może ta druga część przegrałaby wszystko w kasynie. No bo czemu nie – Piekarski zakłada idylliczną wizję, ale życie idylliczne nie jest. Rozumiemy, że zbierałby paragony i faktury? Czy powiedziałby, że wokół publicznych pieniędzy żyłyby też kasyna i sklepy monopolowe, więc spoko? Kuźwa, co to są za brednie.
Po trzecie – tak, wiele instytucji i firm dostaje dofinansowania z budżetu. Na przykład instytucje pożytku publicznego. Reprezentacja nie jest taką instytucją, ostatnio może być co najwyżej instytucją wkurwu publicznego. Dorosły chłop porównuje wsparcie dla małych firm, żeby się rozwinęły, do wsparcia milionerów, bo wymęczyli wyjście z grupy. Przecież to się w głowie nie mieści.
Ostatnio w Meksyku pokazali zwłoki kosmitów, przekonując, że to przełom. Dajcie sobie spokój. Przyjedźcie do Polski, spójrzcie na Piekarskiego. To jest dopiero kosmita.
Ale czy inteligentna forma życia – pod dyskusję.
WIĘCEJ NA WESZŁO: