Reklama

Petrescu był magnesem. Targu Mures to dla mnie awans sportowy.

redakcja

Autor:redakcja

18 czerwca 2015, 18:49 • 6 min czytania 0 komentarzy

Symboliczny moment dla Korony Kielce. Z klubem po pięciu latach oficjalnie pożegnał się kapitan Paweł Golański, który wczoraj podpisał kontrakt z ASA Targu Mures. Nie słyszeliście wczesniej tej nazwy? Mowa o wicemistrzu Rumunii, który przed kilkoma dniami przejął Dan Petrescu. – To dla mnie awans sportowy – przekonuje Golański w krótkiej rozmowie z Weszło.

Petrescu był magnesem. Targu Mures to dla mnie awans sportowy.

Rozmawiamy dwie godziny po sesji rady miasta Kielce, na której zdecydowano, że Korona ostatecznie zostanie dofinansowana. Wy – jako piłkarze – śledziliście wszystkie informacje i spekulacje, jakie docierały z urzędu miasta? Nadążaliście za tym czy woleliście się wyłączyć i zwyczajnie poczekać na ostateczną decyzję?

Teraz byłem na wakacjach, ale spędziłem w tym klubie pięć lat, więc dostawałem telefony i czytałem, jak wszystko wygląda. Byłem nawet mocno zaniepokojony. Zdawałem sobie sprawę, że radni mogą robić problemy w sprawie dofinansowania i w naszych głowach kiełkowały się myśli, że może być różnie. Na szczęście mamy happy end, ale działaczom zostało niewiele czasu. Muszą jak najszybciej znaleźć trenera i skompletować kadrę, by walczyć o byt w Ekstraklasie. Najbliższy sezon będzie dla Korony bardzo trudny.

Być albo nie być.

Jestem optymistą, choć w tym sezonie było mega gorąco. Nawet ja – doświadczony zawodnik – miałem czarne myśli. Trzy ostatnie mecze zagraliśmy jednak na dobrym poziomie i wróciliśmy na odpowiednie tory. Czy ten rok będzie przełomowy? Może być. Jak wiemy – klub szuka inwestora, który przejmie akcję. Widać też, że to niełatwe.

Reklama

Kiedy toczyła się walka o utrzymanie, wierzyłeś jeszcze, że zostaniesz w Kielcach czy czułeś, że pożegnanie jest nieuniknione?

Dużo, dużo wcześniej wyraziłem chęć pozostania. Powiedziałem, że jeżeli klub zechce przedłużyć ze mną umowę, to oczekuję na ofertę. Miesiące jednak uciekały, a propozycji nie dostawałem. Sytuacja klubu była jednak na tyle skomplikowana, że najpierw trzeba było zapewnić utrzymanie, a dopiero potem myśleć o negocjacjach. Utrzymaliśmy się, ale rozmowy nie trwały długo. Propozycja nie była zbyt korzystna finansowo i czasowo. Miałem też – powiem szczerze – obawy co do planu działania na najbliższy sezon. Dlatego nasze drogi się rozeszły. Żaden piłkarz nie chce w swoim CV spadku. Teraz trzeba trzymać kciuki, żeby Korona się utrzymała. Chociaż chciałbym, żeby ktoś mi wytknął, że się myliłem, jak kielczanie powalczą o puchary.

Korona – patrząc na kontrakty oferowane piłkarzom – to jeszcze klub na poziomie Ekstraklasy?

Nie mogę się wypowiadać za innych zawodników.

Widzimy jednak, co się dzieje. Jeden odchodzi za drugim.

To fakt. Niejednokrotnie mówiłem, że klub będzie szukał oszczędności. Nie było nam dane się dogadać, ale rozstajemy się w zgodzie. Nikt nie ma żalu. Łezka tylko się w oku kręci, bo spędziłem w Kielcach fajne momenty. Przeżyliśmy bandę świrów, potem wzloty i upadki z trenerem Tarasiewiczem, budowałem swoją pozycję… Trudno odchodzić z takiego miejsca.

Reklama

Twoje odejście jest wyjątkowo wymowne. Kibice mogą pomyśleć, że skoro żegnają już nawet Golańskiego, to jest naprawdę źle.

Byłem kapitanem, miałem miejsce w radzie drużyny, zawsze miałem też sporo do powiedzenia… Cóż, przychodzą nowi. Arek Bilski, dyrektor sportowy, głośno mówi, że chce oprzeć drużynę na wychowankach i młodych zawodnikach. Może to miało wpływ na to, że oferta nie była na tyle korzystna i nie „złapaliśmy” się w połowie? Żeby być fair, dzień przed podpisaniem kontraktu z Targu Mures zadzwoniłem do Korony z pytaniem, czy to ostateczna decyzja. Prezes powiedział, że choćby chcieli, nie mogą nic zmienić.

CHo86ZzWoAEDUyu.jpg-large

Dlaczego wybrałeś Targu Mures? Miałeś jakieś opcje z Polski?

Trzy zapytania z klubów Ekstraklasy, ale do rozmów nie doszło. Historia. Targu Mures to dla mnie awans sportowy. Wicemistrz Rumunii. Drużyna, której do mistrzowskiej Steauy zabrakło trzech punktów. Przegrali u siebie w ostatnim meczu i stracili szansę na tytuł. Magnesem była też dla mnie osoba Dana Petrescu. Gdy zadzwonił z pytaniem, czy chcę występować w jego drużynie, mogłem tylko potwierdzić. Wstępne rozmowy z prezesem klubu, Bogdanem Marą toczyły się już miesiąc wcześniej, potem doszło do zmiany szkoleniowca i ostatecznie się dogadaliśmy. Ważne, by czuć, że jesteś potrzebny trenerowi.

Byłeś na tyle na bieżąco z rumuńską ligą, że słysząc hasło „Targu Mures”, potrafiłeś powiedzieć co to za zespół i w jakiej jest sytuacji?

Śledzę ligę rumuńską od czasu wyjazdu ze Steauy. Sprawdzam tabelę po każdej kolejce, a po informacji, którą przekazał mi mój menedżer Daniel Weber, przyjrzałem się wszystkiemu jeszcze dokładniej. Było o tyle łatwiej, że mój serdeczny przyjaciel Janos Szekely występował w ostatnim sezonie w Targu Mures i wypowiadał się o klubie w samych superlatywach. Niestety skończył mu się kontrakt i będzie pewnie grał gdzie indziej.

On cię tam polecił?

Potrzebowali prawego obrońcy i wiedzieli, że znamy się z Janoszem, więc go zapytali. Na pewno dołożył cegiełkę do transferu, ale decydujący głos należał do Bogdana Mary i Dana Petrescu.

Nie zaskoczyło cię, swoją drogą, że Petrescu przejął ten klub? Całkiem niedawno wydawało się, że przejmie klub z wysokiej półki, np. z Premier League, pracował też w Rosji i Katarze, a teraz znów wylądował w Rumunii.

Czy zaskoczyło? Petrescu powiedział mi wprost, że nie interesuje go drugie miejsce. Chce awansować do fazy grupowej Ligi Europy, zdobyć mistrzostwo, a potem walczyć o Champions League. To ambitny człowiek.

Za jakiś czas pewnie dostaniesz sporo telefonów, czy Petrescu faktycznie jest taki zły, jakim malowali go piłkarze Wisły. Zmienił się od tamtych czasów?

Odpowiem ci za dwa-trzy tygodnie. Nie rozmawiałem z nikim z Krakowa. Czytałem o tym tylko w prasie. Janos twierdzi, że treningi u Petrescu są na dobrym, intensywnym poziomie. Nie narzekał na żaden zajazd. Przekonamy się jednak po obozie. Teraz właśnie przygotowuję organizm, żeby wejść na te obciążenia. Sezon był długi, przez pierwsze pięć dni wyłączyłem piłkę z głowy, ale potem zacząłem biegać i ćwiczyć na siłowni. Jutro miną dopiero dwa tygodnie od ostatniej kolejki.

Nie ma zagrożenia, że klub nie będzie płacił na czas?

Zagrożenie zawsze jest. Nigdy nie ma stuprocentowej pewności. Głównym sponsorem jest miasto i mam nadzieję, że będą wypłacalni. Dan Petrescu, który nakręca wszystko, co się dzieje wokół klubu, na pewno będzie wymagał, by wynagrodzenia wpływały na czas. W końcu grał i pracował w wielkich klubach.

Targu Mures to dla ciebie dar od losu. Jeszcze przed rokiem nie mogłeś się spodziewać, że dane ci będzie rozmawiać o perspektywie gry w pucharach. I to w takim momencie kariery.

Mam 32 lata i bliżej mi już do końca. Dlatego podkreślam: ten transfer to dla mnie awans sportowy. Skoro otwiera się furtka, by walczyć o Ligę Europy, to trzeba skorzystać. Jestem dziś innym piłkarzem niż wtedy, gdy wyjeżdżałem ze Steauy. Jestem bardziej świadomy. Na pewno dam z siebie więcej niż w tamtym okresie.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...