Takie numery to jednak nie tylko u nas! Gruzini zafundowali swojemu najlepszemu zawodnikowi dłuższe wakacje tylko dlatego, że byli na bakier z regulaminem eliminacji. Jak widać, nad Warszawą wciąż unosi się duch kierownik Ostrowskiej.
Jaba Kankava, gracz Dnipro, niedawny uczestnik finału Ligi Europy i absolutnie fundamentalna postać reprezentacji Gruzji. Zamiast rywalizować z naszą reprezentacją, przebywa obecnie na urlopie. Wszystkie osoby zebrane wokół gruzińskiej kadry były pewne, że piłkarz nie może grać z Polską, bo został zawieszony za nadmiar żółtych kartek. W obecnych eliminacjach trzeba mieć na swoim koncie trzy, a nie dwa żółte kartoniki, by pauzować.
On złapał po jednym żółtku z Polską i Niemcami.
Szczerze zastanawiamy się, jakie otumanienie musiało dopaść cały gruziński naród, że nikt nawet nie zorientował się o możliwości gry Kankavy. Żaden dziennikarz, żadna osoba ze środowiska piłkarskiego. Zresztą, co my się tu będziemy dłużej mądrzyć. Przecież niecały rok temu cała Polska milczała, gdy Berg zabierał Bereszyńskiego do Szkocji.
A nasi rywale w sumie mogli podliczyć żółtą kartkę sprzed dwóch tygodni, którą Kankava został ukarany… w Warszawie, w finale Ligi Europy.