Losowanie par 4. rundy eliminacyjnej europejskich pucharów za nami. I, tak po prawdzie, nie mamy w zasadzie żadnych powodów do narzekania. Ani Raków Częstochowa, ani żaden z przedstawicieli Ekstraklasy w Lidze Konferencji Europy nie trafił bowiem na oponenta, o którym z góry byśmy powiedzieli, że jest absolutnie nie do przejścia. Jasne, że nie ma się co zapędzać w pozytywnych wizjach – potencjalni rywale są wymagający, często to oni przystąpiliby do rywalizacji z polskimi klubami z pozycji faworytów. Ale “wymagający” nie oznacza tego samego, co “zaporowy”. Nasze marzenia o kilku przedstawicielach w fazach grupowych europejskich rozgrywek nie zostały więc pogrzebane już na etapie kręcenia kulkami w misce.
Generalnie – powiało optymizmem. Nic, tylko wygrywać, przechodzić kolejne rundy, punktować do rankingu i uczynić lato 2023 roku najbardziej udanym w najnowszej historii polskiego futbolu klubowego.
To naprawdę jest do zrobienia.
Raków przed niełatwym zadaniem
Przed mistrzami Polski, o ile uda im się uporać z Arisem Limassol, bardzo trudna przeprawa. Ale czego się spodziewać po decydującej rundzie eliminacji do Champions League? Już za sam występ w play-offach UEFA oferuje klubom niezłe pieniądze, natomiast przejście do fazy grupowej Ligi Mistrzów równoznaczne jest z przekroczeniem progu futbolowego i finansowego raju. Trudno, żeby taki cel dało się osiągnąć wyłącznie poprzez golenie ogórków.
A zatem, kogo czego starcie z Rakowem lub Arisem? Otóż triumfatora dwumeczu między FC Kopenhagą a Spartą Praga.
Duńczycy mają za sobą udany sezon na krajowym podwórku. Wprawdzie jesienią 2022 roku seryjnie gubili punkty w lidze i przez pewien czas plasowali się nawet w środku tabeli, ale na przełomie października i listopada wskoczyli na najwyższe obroty, co pozwoliło im zakończyć zasadniczą część rozgrywek na drugim miejscu w stawce, a potem zdystansować oponentów w grupie mistrzowskiej. Podopieczni Jacoba Neestrupa wywalczyli również Puchar Danii. Jeśli zaś chodzi o występy w europejskich pucharach, Kopenhaga zajęła ostatnie miejsce w swojej grupie w Lidze Mistrzów. Za plecami Manchesteru City, Borussii Dortmund i Sevilli. Trudno się zatem dziwić, że Duńczykom w takim towarzystwie nie udało się ugrać czegoś więcej. Warto jednak odnotować, że ekipa ze stadionu Parken nie przegrała w Champions League ani jednego meczu przed własną publicznością. Nawet Manchester City nie zdołał podbić duńskiej stolicy.
Jeśli chodzi o bieżącą kampanię, Kamil Grabara i reszta kopenhaskiej ferajny rozpoczęli ją bardzo udanie. W lidze – komplet zwycięstw, dziewięć punktów w trzech spotkaniach. W Europie – to samo, dwa pewne triumfy nad islandzkim Breidablikiem. Forma jest więc niezła.
Gdyby jednak Duńczykom powinęła się w eliminacjach do Ligi Mistrzów noga, na wygranego z pary Raków – Aris czekać będzie Sparta Praga, aktualni mistrzowie Czech. Klub znajduje się pod rządami Daniel Kretinsky’ego, czeskiego oligarchy o gigantycznych ambicjach biznesowych oraz sportowych, który wywołał niedawno olbrzymie poruszenie i kontrowersje swoimi inwestycjami na francuskim rynku medialnym, a także jest współwłaścicielem West Hamu United. Sparta pod jego wodzą długo nie potrafiła się jednak wybić na ligowy top – w latach 90. klub dominował w czeskiej ekstraklasie, początek XXI wieku również należał do niego, ale w ostatnich latach sukcesów było już niewiele. Dość powiedzieć, że od 2014 roku Sparta nie potrafiła wywalczyć mistrzostwa kraju.
Niemoc udało się przełamać w sezonie 2022/23 – Sparta wygrała pasjonujący wyścig o najwyższy stopień podium ze Slavią Praga, niedawnym hegemonem rozgrywek. Aczkolwiek aktualni mistrzowie Czech nie uchodzą jednak za aż tak mocny zespół, jak Slavia w swoich najbardziej tłustych latach.
Szkoleniowcem Sparty jest, co ciekawe, Duńczyk – Brian Priske Pedersen, znany przede wszystkim fanom FC Midtjylland, bo to w tym klubie 46-latek zbierał trenerskie szlify, no i to z nim sięgnął po mistrzowski tytuł w sezonie 2019/20. Potem przytrafiła mu się nie do końca udana przygoda na ławce trenerskiej Royalu Antwerp, ale po przeprowadzce do Pragi duński szkoleniowiec znowu może z dumą wypinać pierś do orderów. Sezon 2023/24 również zaczął się dla Sparty udanie, bo od trzech zwycięstw w trzech ligowych występach. Jest się zatem kogo obawiać, aczkolwiek Raków mógł przecież trafić jeszcze gorzej.
Kopenhaga i Sparta to oponenci bardzo trudni, lecz nie zaporowi.
Łaskawy los w Lidze Konferencji
Futbolowi bogowie byli również łaskawi dla polskich ekip walczących o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.
- na wygranego z pary Legia Warszawa – Austria Wiedeń czeka Omonia Nikozja lub FC Midtjylland.
- na wygranego z pary Lech Poznań – Spartak Trnawa czeka Slavia Praga lub Dnipro-1.
- na wygranego z pary Pogoń Szczecin – Gent czeka Dila Gori lub APOEL Nikozja.
Znów – w zasadzie w żadnym z wymienionych przypadków nie mamy do czynienia z przeciwnikiem, o którym pomyślelibyśmy: “nie no, pozamiatane, nie ma żadnych szans na awans”. Wydaje się, że na najbardziej wymagającego oponenta napatoczyła się Pogoń, ale… już w 3. rundzie eliminacyjnej, bo Gent to naprawdę konkretna firma. Gdyby “Portowcom” udało się jednak sprawić sensację, przed nimi dwumecz z gruzińską Dilą Gori lub APOEL-em. Oczywiście podopieczni Jensa Gustafssona nie byliby faworytem w konfrontacji z Cypryjczykami, ale pamiętajmy – APOEL stracił ostatnio tron w kraju, a w Europie też nie błyszczał. Ostatni raz do fazy grupowej międzynarodowych rozgrywek udało się ekipie z Nikozji dotrzeć w sezonie 2019/20. No i obecnie prowadzi ich wariat, czyli Ricardo Sa Pinto.
Lech? Przed “Kolejorzem” spadkowicz z Ligi Europy – albo będąca raczej na fali opadającej Slavia, którą polskim pucharowiczom udało się już parokrotnie postraszyć, albo Dnipro, mające – jak wszystkie ukraińskie kluby – kłopoty z grą na sto procent potencjału. W poprzednim sezonie Dnipro potrafiło na przykład przerżnąć 1:5 w dwumeczu z AEK Larnaka. Natomiast w tegorocznych eliminacjach do Ligi Mistrzów wicemistrzowie Ukrainy zebrali po głowie od Panathinaikosu. Generalnie – podopieczni Johna van den Broma w poprzedniej pucharowej kampanii pokonali kilku znacznie silniejszych przeciwników.
No i wreszcie Legia, która – w przypadku wyrzucenia za burtę Austrii Wiedeń – zagra z Omonią Nikozja lub FC Midtjylland. Żadnej z tych drużyn lekceważyć nie wypada, “Wojskowi” na własnej skórze się już o tym przekonali w przeszłości, ale powodów do lęku także nie stwierdzamy. Awans jest w zasięgu. Choć defensywa warszawskiego zespołu, a przede wszystkim Kacper Tobiasz, musi wskoczyć na wyższy poziom niż w dwumeczu z Ordabasami Szymkent.
***
Summa summarum – powiało optymizmem. Zresztą generalnie to lato jest nad wyraz przyjemne, jeśli chodzi o klimat wokół polskiej piłki ligowej. Oby nasi pucharowicze tego nie popsuli. Na razie nie ma co jednak za bardzo wybiegać myślami do kolejnej rundy eliminacyjnej. Raków, Legia, Lech i Pogoń mają przed sobą realne wyzwania już w tym tygodniu.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Wyluzowany, pewny siebie, odporny na stres. Jak Zwoliński dorastał do gry w mistrzu Polski
- Janczyk: Moskal i ŁKS się zmienili. Problem leży gdzie indziej
- Gdy słuszne sprawy mieszają się z głupotą i pieniactwem
fot. FotoPyk