W związku z tym, że Caye Quintana opuścił szeregi Śląska Wrocław, Michał Kołkowski, jedyny poeta w redakcji Weszło, został poproszony o napisanie okolicznościowego wiersza.
Oddajmy mu głos:
Szympans znowu je banana
W parku trawa już podlana
Racławicka Panorama
Z aukcji jednak wycofana
Wśród kapibar gwar i śmiech
Dziur w chodnikach jakby mniej
Cały Wrocław z ulgą wzdycha
Widmo upadłości znika
Słońce nad Ostrowem Tumskim
Odpędziło czarne chmury
Końca dobiegł czas ponury
Bo spakował już manatki
Darmozjada okaz rzadki
Dalej zatem, wrocławianie
Czas rozpocząć świętowanie
Niech się do białego rana
Niesie okrzyk, niesie fama
Poszedł won Caye Quintana!
Ktoś powie, że nie jest to Julian Tuwim w najwyższej formie, ale zawsze w lepszej niż hiszpański „napastnik”.
Niesamowitą przygodą było obserwowanie Quintany na boiskach Ekstraklasy. Facet strzelił w lidze dwie bramki, kolejną – i ostatnią – dorzucił w Pucharze Polski przeciwko zawsze groźnej Sandecji. Czy te liczby dziwią? Nie, te liczby nie dziwią, ponieważ Hiszpan na przestrzeni dwóch sezonów przed transferem do Śląska upolował cztery sztuki (dla trzech klubów).
W Śląsku na to spojrzeli i stwierdzili: kurde, trzeba go brać. A wziąć powinni do ręki marchewkę i dokładnie ją przeżuć, ponieważ marchewka bogata jest w beta-karoten, który poprawia wzrok.
Naprawdę sporo trzeba mieć wyobraźni, żeby ocenić dokonania tego chłopa jako co najmniej ciekawe. Quintana tylko jeden sezon miał rzeczywiście interesujący, kiedy na poziomie trzeciej ligi hiszpańskiej strzelił 18 bramek. Poza tym notował lata typu pierdzimąki – dwa gole, cztery, pięć, o, raz siedem.
Byle ancymon z dostępem do internetu powinien zweryfikować go negatywnie. Cóż, jednak nie w Śląsku. Jeszcze dobra, w ramach eksperymentu, małego ryzyka – okej. Ale za 70 tysięcy złotych?! Na litość boską…
PROMOCJA W FUKSIARZU – ZWROT 100% DO 300 ZŁOTYCH
Quintana przyszedł w lipcu 2021 i odchodzi w lipcu 2023. Policzmy więc 24 miesiące razy 70 tysięcy, co daje nam 1 680 000 złotych. Dajmy już spokój wejściówkom, premiom za bramki (hehe), czy – w drugą stronę – grzywnom, bo Hiszpan płacił przecież za legendarną rozgrzewkę. 1 680 000 złotych to i tak duże pieniądze.
1 680 000 dzielimy na trzy i wychodzi nam, że jedna bramka tego ananasa kosztowała 560 000 złotych. Czy było warto? Absolutnie, cholera, nie było warto. Kto płacił? Pani płaciła, pan płacił, gdyż Śląsk jest klubem miejskim.
Cóż, znakomicie, że tego ogórka już z nami nie ma – ciekawe, gdzie teraz nie będzie strzelał goli, obstawiamy trzecią ligę w Hiszpanii – natomiast można mieć wątpliwości, czy Śląsk faktycznie wyciągnął z tego wnioski. Patrzymy na jego ruchy transferowe i jest nieekskluzywnie łamane na kontrowersyjnie, ale okej, damy się nowym wykazać. Jednak niech we Wrocławiu pamiętają – Ekstraklasa coraz mniej wybacza partactwo.
Quintanie życzymy zaś, by pieniądze mądrze zainwestował. Zacząć mógłby od jakiejś bombonierki dla tych, którzy ściągnęli go do Śląska – podobnych naiwniaków ze świecą szukać.
CZYTAJ WIĘCEJ: