Czy mistrzostwo Lecha jest zaskoczeniem? Zależy, kogo spytać i kiedy spytać. Gdybyście powiedzieli świeżo po klęsce ze Stjarnan, że Kolejorz zgarnie tytuł, zostalibyście wyśmiani. Ale już wiosną stawało się to coraz bardziej prawdopodobne, aż na finiszu Lech stał się faworytem. Mimo to jednak kilka zaskoczeń z pewnością w ich zwycięskiej kampanii było.
Da się wygrać ligę bez pewnego bramkarza.
Burić, Gostomski. Żaden z nich nie jest golkiperem tragicznym, który nie poradziłby sobie na tym poziomie, każdy swoją cegiełkę do tytułu dołożył. Ale żaden też nie gwarantuje pewności, jakiej chciałby zespół bijący się o mistrzostwo Polski. Ciągłe zmiany w bramce dobrze to uwidoczniały. Niestety dla lechitów, mylili się praktycznie wszyscy, a często w sytuacjach, w których mylić się nie przystoi juniorowi – patrz finał PP z Legią i elektryczny występ Gostomskiego. Ten sam Gostomski na finiszu wziął się w garść, zanotował kilka rewelacyjnych interwencji, ale mało kto w Poznaniu dał się przekonać, że Lech nie potrzebuje wzmocnienia na pozycji golkipera.
Da się wygrać ligę bez napastnika.
A to już wysokie stężenie absurdu, bo śmiało trzeba powiedzieć, że Lech przez zdecydowaną większość sezonu grał bez dziewiątki. Niby czasem wrzucano tam Sadajewa, innym razem Kownackiego, ale takie są fakty – żadnego typowego napastnika, lisa pola karnego, łowcy goli. Po Lewandowskim, Rudnevsie i Teodorczyku, na których w dużej mierze opierała się w swoim czasie jakość Lecha, nie znalazł się zupełnie nikt, a jednak udało się zdobyć tytuł. Takie fakty sprawiają, że tym bardziej docenia się wyczyn Kolejorza.
Jak rozkręcił się Sadajew.
Frustrował najpierw piłkarzy i kibiców Lechii, potem sytuacja powtórzyła się w Poznaniu. Był moment, kiedy po prostu go wyśmiewano. Skorża jednak potrafił do niego dotrzeć i choć Czeczen miewał wahania formy, to z czasem stawał się coraz istotniejszą częścią mistrzowskiej drużyny. Sadajew zawsze zdradzał wielki potencjał, ale miał problemy ze współpracą z kolegami, z tego wynikały kłopoty. Wydaje się, że w szatni Kolejorza bardzo dobrze się czuje, a w takiej atmosferze nabiera skrzydeł – być może jak mało który zawodnik jest od tej sfery mentalnej zależny. Tak czy inaczej dziś to niespodziewany bohater i jeden z najbardziej cenionych przez poznańskie trybuny zawodników Lecha.
Jak rozkręcił się Arajuuri.
Reakcja większości osób na transfer Arajuuriego wyglądała mniej więcej tak: a, przychodzi jakiś Fin, pewnie drewniany, pewnie do rotacji. Zeszłej wiosny wyszedł parę razy i tyle go widziano. Pan nikt. Ale w tym roku? Eksplozja. Pokazał wszystko, co najlepsze i wszedł do grona najlepszych stoperów Ekstraklasy. Tego mało kto się spodziewał, gdy Paulus lądował w Poznaniu. Dziś mało kto jest w stanie wyobrazić sobie pierwszą jedenastkę mistrza Polski bez Arajuuriego.
Gergo nie jest tak ważny, jak by się mogło wydawać.
Lovrencsics urósł do miana jednej z największych gwiazd Lecha, wielu wydawało się, że to gość dla tej drużyny niezastąpiony. No i co? I to tylko i wyłącznie mit. Oczywiście, przydatny zawodnik, nie mówimy, że nie. Chodzi nam tylko o to, że istnieje Lech bez Gergo, i momentami jest lepszy niż mogłoby się wydawać. Przecież odkąd kontuzja wyłączyła Węgra z gry, Lech zagrał osiem finalnych kolejek, w których przegrał raz, a wygrał sześć razy – w tym z Lechią na wyjeździe, z Legią na Łazienkowskiej, z Górnikiem 6:1.
Da się pudłować z transferami i odnieść sukces.
Umówmy się: Lech wcale ekspertem od transferów w tym roku nie był. Nie twierdzimy, że sprowadzał klapę za klapą, ale na pewno było daleko od pasma sukcesów. Na plus na pewno Jevtić, Sadajew, ale poza nimi? Rozczarowania. I to duże, bo przecież Keita sporo kosztował, a zrobił niewiele. Kadar i Holman? Póki co trzeba spuścić nad nimi zasłonę milczenia, a też to mieli być goście do grania od zaraz. Wilusza trudno tak źle sklasyfikować, ale mimo wszystko kontuzja wykluczyła go i wiele nie pomógł. Djoum był jednym wielkim nieporozumieniem.
Da się wprowadzać młodych i wygrywać
Ile razy słyszeliśmy od ligowych trenerów: nie możemy wpuszczać młodego w takim momencie sezonu! Tu gra się toczy o wszystko, nie mogę bawić się teraz w ogrywanie młokosów! No cóż, Lech pokazuje, że można połączyć przyjemne z pożytecznym, czytaj: przyjemne zdobywanie punktów z graniem młodziutkimi wychowankami. Kędziora i Linetty to już dzisiaj poważne marki, ale ktoś im dał szansę, ktoś się nie bał i to procentuje. Pewniaki w pierwszej jedenastce. W rotacji są jeszcze młodszy od nich Kownacki i Formella, a przecież w odwodzie cała masa zdolnych juniorów, z Bednarkiem i Serafinem (zagrali w lidze) na czele.
Fot. FotoPyK