Ponad trzy godziny rywalizacji. Rywalka grająca na naprawdę wysokim poziomie. Dwie obronione piłki meczowe. Długo by wymieniać elementy, które składały się na dzisiejszy, pasjonujący mecz Igi Świątek. Polka pokonała Belindę Bencic 6:7 (4), 7:6 (2), 6:3, mimo tego, że Szwajcarka była już jedną nogą w ćwierćfinale Wimbledonu. To zwycięstwo z kategorii bezcennych, które może tylko napędzić raszyniankę w dalszej części turnieju.
Z taką zawodniczką jeszcze w tegorocznym turnieju Iga Świątek się nie mierzyła – mogliśmy powiedzieć przed dzisiejszym spotkaniem. Belinda Bencic to nie tylko tenisistka ze światowej czołówki, ale uwielbiająca grę na nawierzchni trawiastej. Trudno było odmówić jej doświadczenia czy przede wszystkim wysokiej formy (mimo problemów zdrowotnych, które miała w tym sezonie): w 3. rundzie Wimbledonu wręcz rozbiła Magdę Linette, a wcześniej pokonała też zawsze groźną w Szlemach Danielle Collins.
Polka szybko mogła się zorientować, że łatwo jej dziś nie będzie. Bencic od początku meczu pokazywała to, co w starciu z Linette: czyli umiejętność świetnej gry pod presją. Za każdym razem, kiedy nasza tenisistka miała breakpointa, Szwajcarka sprawnie wychodziła z opresji. Tak, jakby perspektywa straty przełamania tylko ją motywowała do lepszej gry. Co nas jednak cieszyło: przy własnych podaniach w pierwszym secie Iga nie miała większych problemów. Niektóre gemy wygrywała wręcz błyskawicznie.
Przy stanie 5:4 była też blisko zamknięcia seta przy serwisie Bencic. Ta jednak – ponownie – obroniła dwa breakpointy (a więc piłki setowe). A potem poszła za ciosem. Bo tie-break w jej wykonaniu był kapitalny. Idealnie przewidywała zagrania Igi, świetnie serwowała, nie popełniała większych błędów. I choć w całej partii zdobyła… mniej punktów od Polki, to set trafił na jej konto.
Jak odpowie pierwsza rakieta świata?
Iga już na początku drugiego seta dokonała tego, co jej wcześniej nie wychodziło, czyli przełamała Bencic. Po jej reakcji było też widać, jak bardzo jej na tym zależało. Problem był jedynie taki, że Szwajcarka wciąż grała na wysokim poziomie. I niedługo później odrobiła stratę przełamania, doprowadzając do stanu 3:3. Innymi słowy: Polka wciąż nie mogła znaleźć sposobu, jak przejąć kontrolę nad spotkaniem. Tenisistki zaczęły wymieniać się wygranymi podaniami, aż przy stanie 6:5 Bencic przycisnęła Igę i wypracowała dwie piłki meczowe.
To był moment, w którym Iga musiała pokazać siłę mentalną. I faktycznie to zrobiła. W kolejnych wymianach prezentowała mocne, precyzyjne uderzenia. Nie grała asekuracyjnie, nie zwalniała ręki. Zdołała wygrać (niemal przegranego) gema. A potem kontynuowała znakomitą grę. Sprawy znowu zawędrowały do tie-breaka i tym razem wygrała go Iga. Na dodatek bardzo, bardzo pewnie (7:2).
Bencic wiedziała, że wypuściła sporą szansę z ręki. Już jedną nogą była w ćwierćfinale Wimbledonu, aż nagle znalazła się w sytuacji, w której musiała rozegrać jeszcze jedną partię. I cóż, być może to wpłynęło na jej grę. Bo jakby każdy element tenisowego rzemiosła Szwajcarki zaczął funkcjonować nieco gorzej. Tymczasem Iga robiła swoje. Przy stanie 2:1 uzyskała kluczowe przełamanie, a potem skutecznie broniła swojego podania. Aż do samego końca meczu.
Co tu dużo gadać: nasza tenisistka wróciła dziś z dalekiej podróży. A Bencic znowu mogła załamać ręce: bo w ostatnim gemie spotkania (który musiała wygrać) sędzia wywołał aut, w momencie, kiedy posłała dobre uderzenie. Challenge nie wchodził wówczas w grę – bo wszystkie już wykorzystała.
Najlepszy wynik w karierze
– Nie pamiętam, czy kiedykolwiek miałam mecz, w którym obroniłam meczbola, a potem wygrałam całe spotkanie. […] Każdego dnia moja gra na kortach trawiastych jest lepsza. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze trochę meczów w Wimbledonie. Bardzo się cieszę, bo nawet kiedy nie zawsze gram na sto procent, to ciężka praca na pewno przynosi efekty – mówiła po dzisiejszym meczu Iga.
Śmiało możemy nazwać zwycięstwo nad Belindą Bencic najważniejszym w seniorskiej karierze Polki na trawie. Świątek jeszcze nigdy nie grała w ćwierćfinale Wimbledonu. Teraz będzie miała do tego okazję. Z kim zmierzy się we wtorek? Z Eliną Switoliną, a więc tenisistką, która w ostatnich miesiącach zdaje się wracać do światowej czołówki, po tym jak miała przerwę macierzyńską.
Iga Świątek – Belinda Bencic 6:7 (4), 7:6 (2), 6:3
Fot. Newspix.pl