Jest chyba obecnie najpopularniejszym trenerem z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Nie wsławił się jednak wielkimi sukcesami czy bogatą karierą piłkarską. Nie jest też wzorem do naśladowania dla kolegów z branży. Po prostu wykręca przyzwoite wyniki i swego czasu przypierdolił tacką prezesowi Motoru, zachowywał się nieetycznie w stosunku do rzeczniczki prasowej klubu, za co otrzymał łagodną karę rocznej dyskwalifikacji w zawieszeniu. Co by nie mówić takie harce nie są powodami do dumy i jeszcze długo niesmak po nich pozostanie. Ale przewinienia z przeszłości powinny czegoś uczyć i zmuszać do refleksji. Natomiast w przypadku Goncalo Feio chyba nie doczekamy się wyciągnięcia wniosków.
Było już o nim jakiś czas cicho, ale po meczu z Hutnikiem Kraków uznał, że teraz jest odpowiedni moment, by zainsynuować, że być może ktoś z góry wydał przykaz, żeby sędziowano przeciwko jego ekipie. W ten sposób Feio wyznaczył nowe granice cynizmu i hipokryzji.
Cały świat znów przeciwko Goncalo Feio
I żeby nie było – każdy trener ma prawo narzekać, coś chlapnąć pod wpływem emocji, jednak kto jak kto, ale Goncalo Feio powinien ważyć słowa i nie szukać kłopotów. Za swoje przewinienia z przeszłości, o których wspominaliśmy na wstępie (LINK DO HISTORII Z GONCALO FEIO) został bardzo łagodnie potraktowany i wręcz powinien na każdej konferencji za to dziękować. Ale Feio to Feio. On wie lepiej, co powinien robić i postanowił pokazać, że tak naprawdę to on jest pokrzywdzony i teraz to jeszcze odbija się na jego zespole.
Pokusiliśmy się o krótką analizę ostatniej konferencji trenera Motoru. Lekko się z niej nabijamy, ale w praktyce nie jest nam do śmiechu.
Wypowiedź po meczu z Hutnikiem rozpoczął patetycznie. Uznał, że trzeba zbudować napięcie, zanim odpali się fajerwerki:
– Milczę, milczę, ale nie będę milczał wiecznie.
Musicie przyznać, że pokusił się o kozacki wstęp. Czujecie ten klimat? No po prostu ciary. Teraz to da! A tak już na poważnie – brzmi jakby naoglądał się “Gomorry” i chciał dostosować swój monolog do dialogów rodem z serialu. Co więcej, szybko zaprzeczył sobie. Wspomina o milczeniu, ale w praktyce nie milczy i dopiero się rozkręca. Następnie rzuca tekstami niczym z generatora wypowiedzi trenerów. Podkreśla, że nie szuka wymówek i oczywiście zaczyna wyliczać sytuacje, w których jego zdaniem Motor został skrzywdzony:
– To nie jest wytłumaczenie, nie zmieni to sposobu, w jaki pracujemy i nie zmieni nic, jeżeli chodzi o nasze przygotowania do następnego meczu, do analizy taktycznej tego meczu, bo zawsze szukamy rzeczy do własnego rozwoju, ale muszę stanąć w obronie mojego zespołu. Nie wiem do końca, o co chodzi, ale w Olsztynie… To jest na wideo. To nie jest opinia, tylko stwierdzony fakt. Nawet anulowali kartkę Rafałowi Królowi, który otrzymał ją za rzekomą symulkę. W Olsztynie w ostatniej minucie mamy karnego, nie gwiżdżą go, a to byłby karny na 2:2. Nie chodzi o to, że mielibyśmy punkt więcej, ale Stomil miałby dwa punkty mniej. W Puławach tydzień temu? Ewidentny karny – możecie zobaczyć nogę Ceglarza. Też sędzia go nie odgwizdał. Dzisiaj w ostatniej minucie? Nieodgwizdany karny.
Gdyby jeszcze miał rację, można by przymknąć oko. Wiecie, emocje, napięcie pomeczowe i te sprawy. Już człowiek był nawet zadowolony, że tym razem nikt fizycznie nie ucierpiał, więc w teorii nic się nie stało, ale okazuje się, że Feio minął się z prawdą. Rafał Rostkowski, były sędzia, na łamach “sport.tvp.pl” wyjaśnił na przykładach, że wymienione przez Portugalczyka rzekomo błędne decyzje arbitrów były w istocie prawidłowe.
W dodatku Feio popłynął ze swoim wywodem zdecydowanie dalej. Zaczął szukać drugiego dna decyzji sędziowskich:
– Nie wiem, o co chodzi, czy chodzi o moją osobę i poszedł przykaz jakiś od tych najważniejszych, czy po prostu nie lubią Motoru?
Jak słusznie zauważył Rostkowski, w ten sposób Feio pozwolił sobie na nieuprawnioną krytykę, zasugerował nieuczciwe postępowanie władz PZPN lub władz Kolegium Sędziów PZPN i sędziego lub sędziów. Przecież to już totalne przegięcie ze strony Portugalczyka. Trener, który ma dużo za uszami i został łagodnie potraktowany przez PZPN, teraz insynuuje przykazy przeciwko swojej osobie i ingerowanie bliżej nieokreślonej grupy osób na wyniki spotkań. To są naprawdę poważne zarzuty.
Wcześniej z każdej strony polska piłka utwierdzała go w przekonaniu, że można bić ludzi. Organ dyscyplinarny niby ukarał narwanego szkoleniowca, ale w rzeczywistości był to jakiś żart, a nie kara. Jeśli teraz za swoje insynuacje nie zostanie wezwany na dywanik i nie będzie musiał się wytłumaczyć ze swoich słów, to będzie oznaczało, że też wolno rzucać mu na prawo i lewo krzywdzącymi innych domysłami. Gdzie jest kres tej farsy i przyzwoleń?
Wcześniej była narracja: jebnął, to jebnął, po co drążyć.
Teraz nie powinno się pozwolić na to, żeby mówiono: chlapnął, to chlapnął, po co drążyć.
Nie! Właśnie drążyć!
Czas go przesłuchać oraz podjąć ODPOWIEDNIE decyzje dyscyplinarne. Apelujemy – koniec przyzwoleniami. Nie dajmy się mu rozkręcić. Już wystarczy.
WIĘCEJ O GONCALO FEIO:
- Feio winny. Ale PZPN czeka na to, aż znów komuś przypieprzy
- Oficjalnie: Goncalo Feio uznany za winnego
- Tomczyk o sprawie z Feio: Całe moje życie sportowe i zawodowe zostało oplute [WYWIAD]
Fot. Newspix.pl