Reklama

„Jeśli takie sezony w pucharach jak ten Lecha mają się powtarzać, środki z tv nie powinny być dzielone solidarnie”

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

29 kwietnia 2023, 09:36 • 7 min czytania 71 komentarzy

Jeżeli zależy nam na równości ligi, zmieniamy procenty podziału zgodnie z postulatem dwunastu klubów. A jeśli chcemy taki sezon, jak obecny lub jeszcze lepszy, musimy te środki dzielić inaczej, nie sugerować się solidarnością. Z tego punktu widzenia należy przeć, by pucharowicze dostawali więcej i mogli wydawać więcej, by jak najlepiej przygotować się do rywalizacji międzynarodowej – tłumaczy doktor Szczepan Kościółek, ekonomista sportu z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Jeśli takie sezony w pucharach jak ten Lecha mają się powtarzać, środki z tv nie powinny być dzielone solidarnie”

Blisko tydzień temu informowaliśmy, że 12 klubów podpisało się pod projektem nowego podziału finansów w Ekstraklasie. Byli to działacze Wisły Płock, Jagiellonii Białystok, Radomiaka Radom, Korony Kielce, Miedzi Legnica, Stali Mielec, Piasta Gliwice, Górnika Zabrze, Warty Poznań, Widzewa Łódź, Zagłębia Lubin oraz Śląska Wrocław. Nowy rozkład procentów w porównaniu z obecnym prezentowałby się następująco:

AKTUALNY PODZIAŁ PROPOZYCJA 12 KLUBÓW
Kwota stała 44% 50%
Kwota za miejsce w sezonie 18,5% 18,5%
Kwota dla pucharowiczów 14% 10,5%
Opłata solidarnościowa (spadkowicze) 1% 1%
Ranking historyczny 20% 17,5%
Pro Junior System 2% 2,5%

Według góry tabeli, ten system zabiera bogatym, by dać biednym. Według reszty – jest on, jak mówią, solidarnościowy i pozwalający spojrzeć na przyszłość ligi z szerszej perspektywy. Jakie zdanie ma ekonomista sportu?

W ubiegłym sezonie premia za wynik sportowy w Ekstraklasie wynosiła 80,4 miliona złotych i aż 63% tej kwoty trafiło do czterech najlepszych drużyn w lidze. Dwunastu klubom nie odpowiada taki podział, dlatego zaproponowano zwiększenie kwoty stałej z 44% do 50%, zmniejszenie kwoty dla pucharowiczów z 14% do 10,5% oraz zmniejszenie kwoty za ranking historyczny z 20% do 17,5%. Argumentują, że tak będzie bardziej solidarnie. Co pomyślałeś, kiedy usłyszałeś o tym pomyśle?

Pomyślałem, że każdy walczy o swoje. Kluby to komercyjne firmy i każdy dąży do zwiększenia własnych przychodów. Nie dziwi mnie to. A argument o większej solidarności jest bardzo dobry, bo trudny do podważenia. Nie ma żadnych liczb, którymi można by go obalić. Jeśli używamy tego pojęcia, dyskutujemy bardziej na poziomie filozoficznym niż ekonomicznym.

Reklama

Wprowadzenie tych zmian byłoby dobrym rozwiązaniem z perspektywy Ekstraklasy?

To zależy od celów, które sobie wyznaczono. Albo zwiększamy atrakcyjność rozgrywek i potęgujemy jej nieprzewidywalność, albo staramy się stać jak najbardziej konkurencyjnymi w międzynarodowym ujęciu. Funkcjonujemy jako polska liga, co dość oczywiste, w ramach tzw. europejskiego modelu sportu, gdzie podział środków z praw telewizyjnych to główny instrument, za pomocą którego możemy starać się działać na rzecz maksymalizacji jednego, kosztem drugiego z tych celów.

Ale by osiągnąć drugi – stać się być bardziej konkurencyjnym w europejskich pucharach – prędzej należy dystrybuować te pieniądze mniej solidarnie?

W teorii tak. Mamy określoną pulę zasobów, które mogą być różnie rozdystrybuowane między klubami. Nie mamy wpływu na przychody komercyjne klubów, nie mamy bezpośredniego wpływu na przychody z dnia meczowego – tzn. w pośrednim stopniu mamy, choćby planując terminarz – ale to czym liga może „grać”, to właśnie dystrybucja środków z tytułu praw telewizyjnych. Dlatego ich większa progresja w teorii pomogłaby w wyłonieniu się stałej czołówki, która skutecznie pracowałyby na ranking UEFA dla całej ligi. Podkreślam: w teorii, bo nie wiemy jak w istocie kluby zarządzałyby tymi środkami.

W tym kontekście tym bardziej szkoda, że znowu zmieniamy system zanim realnie jesteśmy w stanie ocenić, czy on w ogóle działa. Według mnie to jest szerszy problem naszej piłki. Niecierpliwość i permanentna niestabilność. Wprowadzamy określone rozwiązanie, po czym nie dajemy czasu, by sprawdzić, czy działa. Tak było z przepisem o młodzieżowcu, tak kluby robią z trenerami, a teraz próbuje się zmienić zasady podziału środków, który przecież wprowadzono stosunkowo niedawno, bodajże od sezonu 2019/20.

Skoro nierówny podział pieniędzy z praw telewizyjnych ma pomóc w tym, by takie sezony jak obecny – z przedstawicielem Ekstraklasy w europejskich pucharach wiosną – powtarzały się częściej, jestem za tym, by utrzymać obecny układ.

Reklama

Gdyby ode mnie to zależało – powinniśmy zostawić jak jest, ale jednocześnie rozumiem interes dwunastu klubów, które chcą zmian. To zresztą złożony temat. Tym bardziej, że poza argumentem o solidarności kluby miałyby jeszcze inne argumenty, a których nie użyły.

Na przykład jakie?

Choćby to, że te słabsze drużyny są poszkodowane „terminarzowo”. To normalne, na całym świecie jest tak, że te słabsze i mniej medialne zespoły grają w mniej atrakcyjnych terminach. Jednocześnie mamy twarde dowody na to, że dzień i godzina rozgrywania spotkania mają istotne znaczenie dla frekwencji, a co za tym idzie – wpływów z dnia meczowego. Np. w Niemczech również z tego powodu kluby nie chciały grać w poniedziałki. To był termin, który istotnie obniżał frekwencję, a podobnie jak u nas, topowe kluby raczej w poniedziałki nie grały. I teraz jestem w stanie sobie wyobrazić taki argument, że słabsze kluby Ekstraklasy mówią tak – już jesteśmy poszkodowani i nie chcemy dodatkowo dostawać mniejszych pieniędzy z praw telewizji.

Tyle, że znowu, to jest jakiś argument, ale i z nim też można dalej polemizować.

To znaczy?

Wydaje mi się, że ta zmiana to działanie krótkookresowe. Nastawione na zyski już, zaraz. Tymczasem w długiej perspektywie duże środki dla czołówki – TOP 3 czy 4 – mogą być korzystniejsze dla całej ligi, bo to nie tak, że np. te zespoły zarobią miliony w europejskich pucharach i te pieniądze znikną. One w dużej mierze zostaną w ekstraklasowym ekosystemie. Tutaj natomiast kontrargument będzie taki, że słabsze kluby niekoniecznie muszą chcieć przyłożyć rękę do tego, żeby w pewnym sensie utrwalić istniejący układ sił w lidze.

Można stwierdzić, że ta zmiana zmniejszy prawdopodobieństwo takiego sezonu, jak ten Lecha?

Trudno to stwierdzić ze stuprocentową pewnością, bo czynników wpływających na to jest bardzo dużo, ale istnieje szereg obliczeń, analiz, zgodnie z którymi jednak powinniśmy iść w stronę większej redystrybucji środków z praw telewizyjnych, jeśli celem naszej Ekstraklasy byłaby regularna gra w pucharach. Oczywiście, wracamy do celu, podstawy zarządzania strategicznego. Jeszcze raz – jeżeli zależy nam na równości ligi, zmieniamy procenty podziału zgodnie z postulatem dwunastu klubów. A jeśli chcemy taki sezon, jak obecny lub jeszcze lepszy, musimy te środki dzielić inaczej, nie sugerować się solidarnością. Z tego punktu widzenia należy przeć, by pucharowicze dostawali więcej i mogli wydawać więcej, by jak najlepiej przygotować się do rywalizacji międzynarodowej.

Solidarność to argument bardziej moralny niż ekonomiczny.

To argument do zaakceptowania, aczkolwiek to oczywiście bardzo subiektywne, co jest solidarne, a co nie. Bo ja mogę powiedzieć, że moralne jest wynagradzanie najlepszych, a ktoś, że nie, że moralne będzie solidarne dzielenie pieniędzy, skoro telewizja płaci za możliwość transmitowania spotkań osiemnastu zespołów, nie czterech.

Bo nie ma sensu udawać, że pieniądze nie mają znaczenia.

To główna determinanta sukcesów. Według wszystkich badań zmiennymi, które w największym stopniu wyjaśniają wynik sportowy tak w futbolu, jak i innych sportach zespołowych, są, stosowane zamiennie, albo wartość zespołu, albo wydatki na wynagrodzenia, co de facto w praktyce sprowadza się do jednego – potencjału sportowo-finansowego klubu.

„W mocnych ligach bogatsi są lepsi. W polskiej – nie”. Co ekonomia mówi o Ekstraklasie?

Natomiast co warto też dodać, w naszej rozmowie skupiliśmy się na kwocie dla uczestników europejskich pucharów, a pominęliśmy inną ważną sprawę – ranking historyczny. To ważny element całego sytemu. To są środki, które mają być bezpiecznikiem dla całej ligi. By te kluby, które w dłuższym czasie miały duże przychody i duże wydatki, nagle po słabszym sezonie nie zostały z wielką dziurą w budżecie.

Jak Legia w poprzednim sezonie?

Tak. Środki z rankingu historycznego mają pomóc uniknąć problemów finansowych i tym samym zwiększyć stabilność ligi. Oczywiście, ktoś z tych dwunastu klubów może powiedzieć, że co go to obchodzi, że Legia może mieć problem, ktoś złośliwy może się nawet ucieszy, ale to bardzo krótkowzroczne. Z reguły ci najbogatsi to również ci najbardziej medialni i ich kłopoty stają kłopotami całych rozgrywek.

Kluby postulując o kilka procent zmiany, ale mowa dużych kwotach.

Tak. Kiedy mówimy o sześciu procentach mniej lub więcej, brzmi to mało efektownie, ale tak naprawdę gra toczy się o miliony złotych.

ROZMAWIAŁ MATEUSZ JANIAK

Szczepan Kościółek – doktor nauk społecznych, pracownik Instytutu Przedsiębiorczości Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie prowadzi zajęcia m.in. dla studentów specjalności zarządzanie w sporcie. Zajmuje się badaniami ekonomicznymi zachowań konsumenckich i konkurencyjności na rynku sportu.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

71 komentarzy

Loading...