Tak jak niedźwiedzie budzą się ze snu zimowego, tak na wiosnę ze swoich norek wychodzą “leśne dziadki”. I od razu grasują, szczególnie w Lubelskim Związku Piłki Nożnej. Po cichu, bez wiedzy klubów IV ligi, zmieniły regulamin rozgrywek, poszerzając grono spadkowiczów. Przy okazji forsuje się faworyzowanie drużyn okręgówki z grupy Lublin, kosztem pozostałych trzech okręgów, dając im większą liczbę miejsc premiujących awans. Lekceważąc oficjalne pisma klubów, zamiata się całą sprawę pod dywan, a także próbuje się je zastraszyć. LZPN wyszedł z założenia, że i tak nam nic nie zrobicie, dlatego czwartoligowcy ogłosili bojkot i nie powrócą do gry, jeśli nie nastąpią zmiany.
Raz po raz Lubelski Związek Piłki Nożnej przekracza granice absurdu. Jak nie zapewni dwóm drużynom awansu do II ligi, tworząc z niej dziwny 19-zespołówy twór, to według losowego doboru dokoptuje drużynę do IV ligi. Z samych tychże rozgrywek zrobi bzdurny twór grupowy, zagmatwany niczym belgijska liga. Najpierw dzieli się wszystkie drużyny na dwie grupy, by następnie podzielić je ponownie i złączyć w dwie inne grupy. Brakuje jeszcze baraży, repasaży i innych strukturalnych kolaży, dających obraz aktualnej absurdalnej sytuacji panującej w przededniu startu rundy mistrzowskiej i spadkowej w IV lidze lubelskiej. O ile ta pierwsza powinna wystartować zgodnie z planem, o tyle kluby występujące w tej drugiej ogłosiły bojkot.
Tak brzmi oficjalny komunikat klubów Hummel IV ligi (grupy spadkowej) sprzed chwili:
“W związku z nierespektowaniem przez Lubelski Związek Piłki Nożnej Regulaminu Rozgrywek HUMMEL IV ligi, który został przesłany klubom 10 sierpnia 2022 roku, kluby grupy spadkowej informują, że nie zamierzają wznowić rozgrywek HUMMEL IV ligi Grupy spadkowej do czasu otrzymania potwierdzenia przez Lubelski Związek Piłki Nożnej, iż rozgrywki IV ligi będą toczyć się według postanowień wskazanego powyżej Regulaminu. Pomimo próby polubownego rozwiązania sprawy (dwukrotnie wysłanego pisma z dnia 09.03.2023 i 21.03.2023 do Lubelskiego Związku Piłki Nożnej), do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy powyższego potwierdzenia.”
Afera w LZPN
Na początku była reorganizacja
– W związku z nierespektowaniem przez LZPN przesłany klubom 10 sierpnia 2022 roku, kluby grupy spadkowej informują, że nie zamierzają wznowić rozgrywek HUMMEL IV ligi Grupy spadkowej – napisano w oświadczeniu. Po kolei przejdźmy jednak po meandrach związkowych absurdów.
Już przed startem sezonu 2022/23 LZPN zapowiedział reorganizację IV ligi. Stworzenie dwóch grup było jedynie środkiem doraźnym, mającym pomóc klubom w okresie pandemii. Napychało też kieszenie wojewódzkich związków z racji większej liczby drużyn, z czym postanowiono skończyć. Do 2022 roku 13 z 16 ZPN zdołało dokonać reformy i stworzyć jedną IV ligę, zwykle z 18 zespołami. Nie udało się to jeszcze na Dolnym Śląsku, Śląsku i Lubelszczyźnie. Lubelski związek postanowił utrzymać podział na dwie grupy, a następnie kolejny podział na grupę mistrzowską i spadkową. Drużyny znajdujące się w tej pierwszej mogą być spokojne o ligowy byt w przyszłym sezonie, a o ten będą walczyły tylko ekipy z tej drugiej. Zdegradowane zostaną te z miejsc 6.-10. A przynajmniej tak napisano w oficjalnym regulaminie, który przedstawiono wszystkim dwudziestu klubom przed sezonem.
Matematyka podpowiadała, że jeśli na 20 drużyn jedna awansuje, a pięć spadnie, to do utrzymania założonego limitu 18 zespołów, muszą awansować cztery ekipy z okręgówki. Wszystko układa się w bardzo klarowną całość. W końcu lubelska okręgówka liczy sobie cztery ligi. Promocję wyżej wywalczą sobie czterej zwycięzcy i mamy po sprawie. Jednak nie w LZPN.
Problemy z liczeniem
Postanowiono, że z okręgówek awansuje pięć drużyn. Nie wiedzieć czemu, ale domyślać się już można, dwie będą pochodzić z okręgu Lublin. I tu rodzi się problem, bo ktoś w związku wyraźnie ma problem z matematyką bowiem w regulaminie jasno napisano: – Drużyny, które po zakończeniu rozgrywek sezonu 2022/2023 zajmą w tabeli grupy Spadkowej IV ligi miejsca -6-7-8-9-10 spadają do właściwej terytorialnie klasy Okręgowej. Dodany jest również zapis o spadkach z III ligi, ale tym zajmiemy się później. Problem w tym, że 14 utrzymanych drużyn i pięciu beniaminków daje 19 klubów.
– 10 sierpnia wszystkie kluby otrzymały regulamin. Już wtedy zwracaliśmy uwagę związkowi i lokalnym dziennikarzom, że jest w nim błąd. Mówi on jasno, że czeka nas reorganizacja ligi i od przyszłego sezonu w rozgrywkach udział weźmie 18 drużyn. Wobec tego z IV ligi spadną drużyny z miejsc 6.-10. grupy spadkowej. Później lubelski związek wymyślił sobie, że z okręgu lubelskiej okręgówki awansują dwie, a nie jedna drużyna. Stwierdził, że to największy powiat, z największą liczbą klubów i największym potencjałem, co również jest absurdalnym argumentem. Jednak ktoś w związku ma ewidentny problem z liczeniem do osiemnastu. Przy takich zapisach regulaminowych w IV lidze pozostałoby 14 klubów, a z okręgówki awansowałoby pięć, co daje 19 zespołów. Nikt z tym jednak nic nie zrobił w zeszłym roku – zaczyna opowiadać nam prezes Gromu Różaniec Robert Kupczak.
– Według słów prezesa regulamin został zmieniony pod koniec grudnia, ale nie chce nam się w to wierzyć. Bardziej prawdopodobną datą jest marzec. Zresztą, nawet gdyby dokonano zmian pod koniec grudnia, to od 10 sierpnia minęło tak dużo czasu, że i tak było to nie na miejscu. Złożyliśmy do związku dwa pisma i otrzymaliśmy jedną odpowiedź. Już sam sposób odpowiedzi był skandaliczny, biorąc pod uwagę, że otrzymał ją tylko jeden klub. Jedyną konkluzją z niego płynącą pozostawało to, że w przyszłym sezonie w IV lidze będzie 18 klubów i na tym świat się kończy. Ustalana jest z góry liczba miejsc w danej klasie rozgrywkowej, a o awansach i spadkach decydują wojewódzkie związki. I tak właśnie, w pokraczny sposób zadecydował sobie LZPN – uzupełnia prezes Sparty Rejowiec, Robert Szokaluk.
Nieścisłości regulaminowe
Pomimo sygnałów od klubów i z lokalnej prasy, LZPN pokpił sprawę. Rzekomo zmienił regulamin 29 grudnia, co jest marnym wytłumaczeniem, biorąc pod uwagę, że rozgrywki trwały od sierpnia. Dodatkowo oficjalna strona związku nie była kanałem komunikacji między związkiem a klubami. Od wielu lat informacje wymieniano za pośrednictwem maili. Wierząc jednak w słowa prezesa, które opublikował w piśmie (zdjęcie kilka akapitów niżej), sprawdzamy Zbigniewa Bartnika. Wchodzimy na stronę związku, pobieramy regulamin i co czytamy w punkcie drugim? To samo. Z ligi spadają drużyny z miejsc 6.-10.
A nie jest to jedyna nieścisłość w oficjalnym dokumencie udostępnionym przez LZPN. Pobieżne przeczytanie regulaminu wystarczyło do znalezienia kolejnych wątpliwości formalnych. Jako przykład podamy, że drużyny z piątych miejsc, czyli Motor II Lublin i Granit Bychawę, czekają bardzo intensywne tygodnie bowiem zgodnie z zapisami muszą występować zarówno w grupie mistrzowskiej, jak i spadkowej.
“Drobny błąd pisarski”
Nie to jest jednak największym problemem związku, a arogancja, opieszałość i poczucie wyższości. W obrzydliwy i wręcz jawny sposób próbowano zamieść całą sprawę pod dywan, stawiając się w pozycji siły.
– 2 marca odbyło się spotkanie klubów czwartoligowych, okręgowych ze związkiem ws. zmian regulaminowych. Nie byłem obecny na spotkaniu, ale po sprawozdaniu, które otrzymałem, postanowiłem od razu zareagować. Nie godzimy się na to, żeby dokonywano takich zmian w regulaminie w trakcie sezonu. Poparły mnie pozostałe kluby. Przygotowaliśmy pismo i je wysłaliśmy do związku. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, więc zadzwoniłem do prezesa Bartnika. Spytałem go, czy w ogóle je przeczytał. Odpowiedział, że nic z tym nie zrobi, bo to jedynie zarząd może podjąć jakieś decyzje. Próbował mi wmówić, że to przecież nic nieznacząca pomyłka. Drobny błąd pisarski. Później stwierdził, że to fanaberie, burzą się tylko dwa kluby, a pewnie pozostałe nie wiedzą o istnieniu tego pisma – kreśli nam fakty Paweł Sych, prezes Orląt Łuków.
– 3 marca pobrałem ze strony związku regulamin i wciąż tam był jeszcze stary zapis, więc ciężko komukolwiek uwierzyć w słowa LZPN, że regulamin został zmieniony 29 grudnia. Z drugiej strony nie powinno nas interesować to, co jest na stronach związku, tylko co związek udostępnił nam w ustalonym terminie i sposobie dostępnym dla wszystkich. Zawsze, każdy klub otrzymywał mailem regulamin rozgrywek przed sezonem. Tak było i tym razem, dlatego trzymamy się tego, że spadają drużyny z miejsc 6.-10. Prezes Bartnik zarzuca nam teraz, że chcemy zmieniać regulamin klasy okręgowej. A przecież my go nie znamy, bo jesteśmy klubami IV ligi. To, że związek stworzył dwa niespójne regulaminy, jest dowodem, że popełnił błąd, nie chce się do tego przyznać i ponieść tego konsekwencji. Kabaret – dodaje człowiek, który stanął na pierwszej linii bojkotu LZPN.
Dwa pismo zero odzewu
Poniżej publikujemy treść obu pism złożonych i podpisanych przez wszystkie 20 klubów IV ligi lubelskiej. Pierwsze z nich wysłano 9 marca, a drugie 13 dni później. Opisano w nich sposób, w jaki LZPN podszedł do tematu zmiany regulaminu. Zaprezentowano sprzeciw wobec takich praktyk, a nawet wystosowano propozycję alternatywnych zmian. Same kluby IV ligi chciały naprawić błąd, który popełnił lubelski związek.
– Chcieliśmy rozwiązać tę kwestię we własnym gronie. Uważaliśmy, że nikomu nie były potrzebne dodatkowe publiczne przepychanki, tym bardziej, mając na uwadze nie najlepszą opinię całego związku, który raz po raz się kompromituje na całą Polskę. Ale się nie da. Zostaliśmy fatalnie potraktowani. Dla związku to nic nieznaczące jedno miejsce, a dla jednego czy drugiego klubu to całe życie. Nie wiem, co kieruje działaczami. Zaproponowaliśmy, by w drodze wyjątku jeszcze o rok przedłużyć obecny system, by związek mógł wyciągnąć wnioski, należycie przygotować się do reorganizacji. Dla klubów IV ligi takie rozwiązanie jest dużo tańsze. Nie trzeba jeździć przez cały sezon, tylko fragment po całym województwie, a od kiedy szaleje inflacja nic nie jest tanie, a w szczególności paliwo – mówi nam Sych.
Potraktowani przedmiotowo
LZPN zareagował tylko raz, ale sposób, w jaki to zrobił, ponownie powoduje mdłości. Odpisano wyłącznie do jednego klubu. Ktoś by pomyślał, że pewnie do Orląt Łuków z racji tego, że prezes tej ekipy bezpośrednio kontaktował się z prezesem związku. Tak się jednak nie myśli przy lubelskich zielonych stolikach. Napisano tylko do Bugu Hanna. Na końcu pozostawiono notkę, by rozesłać to dalej. Tak działa wojewódzki związek piłki nożnej!
– Proszę mi powiedzieć, jak my jesteśmy traktowani? Przedmiotowo. Przecież my utrzymujemy ten związek. Zresztą, dlaczego napisano do Bugu Hanna, a nie do innego klubu. Kto to wybierał? Przecież pismo zostało podpisane przez wszystkie dwadzieścia klubów. To absurdalne i niepoważne, żeby nie odpowiedzieć wszystkim. Komuś ze związku nie chciało się nawet zrobić z mailami prostej funkcji: kopiuj, wklej. Do tego doszły do mnie przecieki z zarządu, bo tylko tak możemy się o czymś dowiedzieć, ponieważ nie ma żadnych protokołów, a zarządy są tajne, że prezes w ogóle nie chciał poddać pod dyskusję tego tematu. Stwierdził, że tylko dwa kluby ubzdurały sobie jakieś fanaberie i czepiają się nas na siłę. Jeden z członków przekonywał jednak do tego, by przedyskutować sprawę i dopiero później zagłosować. Skończyło się jedynie na głosowaniu i okazało się, że 11 na 12 osób opowiedziało się za biernością – twierdzi Robert Kupczak z Gromu Różaniec.
Zdeterminowani do bojkotu
Kluby wyszły z założenia, że jeśli nie pomogła prośba, to może pomoże groźba. Bojkot pierwszej kolejki grupy spadkowej to wyraźny akt sprzeciwu i wotum nieufności wobec związku.
– Zdecydowaliśmy, że wstrzymujemy się od dalszej gry. Nie możemy tak tego zostawić. Jeśli ktoś nie potrafi policzyć do osiemnastu to wina klubu czy związku? Jeśli ktoś nie potrafi stworzyć prawidłowo regulaminu to wina klubu czy związku? Gdy ja mam zapis w regulaminie, że muszę wystawić dwóch młodzieżowców, a wystawię jednego, to winien jest klub czy związek? Mogę się wtedy powołać na błąd pisarski i będzie po sprawie? Ktoś regulamin tworzy, ktoś powinien go zatwierdzić, a jeszcze ktoś inny opublikować. Każda z tych osób powinna wziąć odpowiedzialność za to, co się pojawia na stronie, a jeżeli nie czuje się kompetentna, niech zleci to odpowiedniemu prawnikowi – mówi anonimowo jeden z prezesów.
– Wystosowanie tego komunikatu oznacza, że wszystkie 10 klubów jest zdeterminowanych do bojkotu. Chcemy w ten sposób zmusić prezesa do zwołania nadzwyczajnej zebrania zarządu, należytego przedyskutowania sprawy i podjęcia właściwych kroków. Nie akceptujemy krycia się za błędami pisarskimi. Nie widzę możliwości, żebyśmy zagrali pierwszy mecz. Teraz nie możemy odpuścić. To za daleko zabrnęło. W końcu trzeba trochę skruszyć beton. Mam nadzieję, że nasz bojkot otworzy oczy innym klubom. Za chwilę ekipy z okręgówki czy A klasy mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. To rodzi lawinę problemów – uzupełnia Sych.
Działacz zmienisz, ale to nic nie zmieni
Prezesi klubów już nie ukrywają, że mają dość stosowanych przez działaczy metod. Są lekceważeni. Uważają, że żyją w jakimś dziwnym matriksie, gdzie mają niewielki wpływ na to, co się dzieje w ich związku. Mogą się czuć jak w aforyzmie Andrzeja Poniedzielskiego o zmianie kobiety. “Działacza nie zmienisz. Możesz zmienić działacza, ale to nic nie zmieni“.
– Oglądałeś na pewno “Misia”. Jak patrzę na tę sytuację, od razu przypomina mi się scena z tego filmu i kultowy cytat. “Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?”. Do tego prezes Orląt Łuków został posądzony o sfałszowanie podpisów pod pismami. Dopiero gdy powiedział mu, że może przedstawić maile od wszystkich klubów, to się wycofał. Mimo to wysnuł ten zarzut, bo może myślał, że ktoś się wycofa. Dla mnie to są ubeckie metody! Zastraszyć, zaszczuć, a nuż ktoś się wyłamie. Jesteśmy traktowani przez związek, jakbyśmy nie umieli czytać, nic nam się nie należało i najlepiej, gdybyśmy siedzieli cicho. 20 klubów mówi jedno, a prezes Bartnik dalej swoje. Robi się z nas głupków – rozpoczyna tyradę anonimowo jeden z prezesów.
– Ciężko cokolwiek powiedzieć, co związek myślał. Może sądził, że podkulimy ogon i nic nie zrobimy. Pogodzimy się z losem. To brak szacunku dla swoich pracodawców, bo to w końcu my opłacamy związek. Orlęta Łuków przekazują rocznie 50 tys. zł. To niemałe pieniądze dla takiego klubu. LZPN to państwo w państwie. Osoby tam pracujące chyba wychodzą z założenia, że nikt im nic nie zrobi, gdy powiedzą nie. Teraz prezes przekona się, co kluby są w stanie zrobić, bo jedyne, co mu się udało to skonsolidować wszystkie czwartoligowe kluby. Prezesi zaczęli ze sobą rozmawiać, przeszli na ty, wspierają się, zżyli się. Poprawił relacje między drużynami – dodaje Sych.
Spadek dziewięciu na dziesięciu
Za chwilę jednak mogą poczuć prawdziwą atmosferę pikniku. Wtłoczenie dziesięciu zespołów do grupy spadkowej, powiększenie degradowanej strefy może w najgorszym razie oznaczać, że utrzyma się jedna drużyna. Jeśli z II do III ligi spadną trzy drużyny: Siarka Tarnobrzeg, Hutnik i Garbarnia Kraków, pociągnie to za sobą większą liczbę degradacji z III ligi do IV. A tam już spadają drużyny bezpośrednio do przeorganizowanej lubelskiej IV ligi. Jeśli będą to Lublinianka, Chełmianka i Podlasie Biała Podlaska, to z IV ligi grupy spadkowej zleci dziewięć na dziesięć drużyn! W konsekwencji tego nastąpi większa liczba degradacji w kolejnych, niższych klasach rozgrywkowych.
– Jak tak się stanie, to po co będzie wychodzić na boisko? Już na starcie drużyny są skazane na porażkę. Sparingi to się gra przed sezonem, a nie w trakcie – wyjaśnia Sych.
Jedyni tacy w Polsce
Dziś poszkodowane są kluby czwartoligowe. Za chwilę mogą to być ekipy z okręgówki czy A klasy. W tle wciąż toczy się również jeszcze jedna afera dotycząca sędziów i wypłat dla nich, którymi związek zarządza według własnego widzimisię. Najważniejsze na końcu jest jednak to, by być z Lublina. Po raz kolejny kryterium doboru awansów była geografia. Już wcześniej doszło do podobnego nadużycia, które opisaliśmy w blisko trzy lata temu. Choć w Polsce istnieją gdzieniegdzie zagmatwane sposoby wyłaniania beniaminków, to w żadnym regionie nie podchodzi się do tego tak stronniczo i autorytarnie.
– To my wybieramy osoby do związku, głosujemy na nie. Oni są naszymi przedstawicielami. To my płacimy na nich składki, więc powinni robić wszystko dla dobra klubów, a nie przeciwko nim. Jeśli 20 klubów mówi, że coś jest nie tak, a jeden związek to bagatelizuje, to zdecydowanie coś tu nie gra. Znowu będzie afera na całą Polskę. Ponownie Lubelski Związek Piłki Nożnej będzie słynny. A to nie jedyny absurd. Kto w ogóle wymyślił, żeby z okręgu lubelskiego awansowały dwie drużyny, a z pozostałych trzech po jednej? Na jakiej podstawie ocenia się siłę jednego czy drugiego okręgu? Niech zdecyduje boisko, kto jest lepszy. Jak już związek chciał pięciu awansów, to niech cztery drużyny z drugich miejsc zagrają baraże między sobą i wtedy zostanie wyłoniony zwycięzca. Na murawie, w sportowej rywalizacji, a nie przy zielonym stoliku, bo mam znajomości, układy, czy jakkolwiek to nazwać. Dla mnie to trudne do zrozumienia – twierdzi anonimowo jeden z działaczy.
– Dlaczego druga drużyna z okręgu lubelskiego dostała miejsce w IV lidze? Ewidentnie coś musiało zostać ustalone zakulisowo, bo takie rzeczy powinno rozstrzygać boisko – dodaje Sych.
Jak nie LZPN to PZPN
– W 2022 roku toczyła się sprawa awansu między Błękitnymi Obsza a Omegą Zamość. Dotyczyło to występu nieuprawnionego zawodnika do gry. LZPN podjął jedną decyzję, ale skierowaną ją do PZPN, który ją uchylił i przyznał awans ekipie z Obszy. Może to dobry sposób na rozwiązanie tego konfliktu, bo nie widać, żeby związek chciał uderzyć się w pierś, przyznać do błędu i naprawić go. Czasem, by wykonać krok naprzód, trzeba się cofnąć. A tutaj działacze brną dalej w swoje błędne przekonania. Niech ktoś mi wytłumaczy i poda przykład z innych okręgowych lig, gdzie faworyzuje się jeden podokręg kosztem innych w danym województwie – uzupełnia Szokaluk.
Czwartoligowe kluby nie zamierzają odpuścić i do samego końca będą walczyły o swoje prawa. Jeśli LZPN odrzuci ich kolejne pisma, wnioski i będzie dalej je lekceważył, skieruje sprawę do PZPN, który wie już o całym zajściu. Sprawa trafiła do Rzecznika Ochrony Prawa Związkowego.
– Co, jeśli nie zmieni się postawa związku? Należałoby się odwołać do Komisji Odwoławczej przy LZPN. Jeśli komisja odrzuci wniosek, dopiero wtedy można skierować się do PZPN. Należy przejść cały proces legislacyjny. Najważniejsza powinna być solidarność, by wszystkie kluby zdecydowały się walczyć dla wspólnego dobra – mówi Szokaluk.
Ponury wniosek
To kolejna duża afera w LZPN. Mimo to, działacze twardo się tam trzymają. To bardzo trudny do skruszenia beton, co skłania do dekadencji i ponurego związku.
– Wiele osób w związku to osoby starsze. Im pasuje taki układ. Raz pojadą na mecz do Pragi, innym razem zyskają jakiś inny benefit od związku. Byle tylko się nie wychylać i nie napracować. Taki bunt może w końcu pozwoli dostać się większej liczbie osób, może niekoniecznie młodych, ale z pomysłami, wizją i profesjonalnych. Miejmy nadzieję, że nasze działania to kropelka, która wydrąży skałę – zaczyna swoją diagnozę Sych.
– Jak w tym momencie ma być dobrze, jak wszystko jest tajne. Prezes mówi, że wszystko uchwala zarząd. Ale co uchwala? Nikt nie ma w to wglądu. Kluby nie otrzymują uchwał. Nie znajdzie nikt tego na stronie. Skąd my mamy wiedzieć, że osoby w zarządzie pracują czy spotkały się tylko na kawę? Przed kim oni się ukrywają? Wszystko powinno być widoczne na stronie. Każda uchwała, sprawozdania, w tym również finansowe. Co robił zarząd w danym miesiącu? Czy szukał sponsora tytularnego? Czy zajmował się szkoleniem? A tutaj nikt nic nie wie. Wszystko jest tajne, bo może jeszcze wyjdzie, że nic nie robimy. My nie wiemy, jakie pieniądze zainwestował hummel, żeby być sponsorem tytularnym. Każdy klub dostał po pięć piłek meczowych i tyle. Ostatnio prezes LZPN powiedział, że może kupi klubom kamery. A po co nam teraz kamery, skoro od kilku lat mamy w obowiązku nagrywanie meczów i każdy klub musi je mieć. Po co to było ostatnio poruszane? Żeby zamydlić nam oczy, a po cichu zmienimy regulamin? – kończy ponurym wnioskiem prezes Orląt.
Era leśnych dziadków jeszcze się nie skończyła.
WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:
- Feio winny. Ale PZPN czeka na to, aż znów komuś przypieprzy
- Strzelił samobója i… uciekł z boiska. Szokująca sytuacja w warszawskiej okręgówce
- Zabójca, nie żaden leń. Karol, który może być królem
Fot. Newspix