Reklama

Stanowski o karnym na Legii: wszyscy oszaleli

redakcja

Autor:redakcja

21 maja 2015, 11:53 • 4 min czytania 0 komentarzy

Myślę, że od wczoraj wszyscy oszaleli i jazgot po decyzji sędziego Gila jest wręcz ogłuszający.

Stanowski o karnym na Legii: wszyscy oszaleli

To pokazuje, że emocje zawsze zwyciężają w starciu z rozumem. Gdyby bowiem decydował rozum, to całe to ujadanie miałoby miejsce kilka dni wcześniej – po meczu we Wrocławiu. To tam w sposób ewidentny arbiter pomógł Legii, poprzez uznanie nieprawidłowego gola. Nie było pola do dyskusji – Sa faulował Celebana i widział to każdy, grę należało przerwać i podyktować rzut wolny dla Śląska.

Z jakiegoś powodu nic się jednak nie wydarzyło. Trener wrocławian nie skakał jak poparzony, bramkarz nie miał piany na ustach, dziennikarze nie dzwonili do różnej maści ekspertów, a kibice wzruszyli ramionami i wrócili do domów.

Cisza.

Główna różnica między sytuacją z Wrocławia i Warszawy jest tylko taka, iż na stadionie Śląska rzecz działa się jeszcze w pierwszej połowie, a na Legii – w ostatniej sekundzie. Gdyby Gil odgwizdał tę rękę w 20 minucie, dyskusje na temat zasadności podyktowania karnego trwałyby może kwadrans. Ale w końcówkach ludziom rozum odbiera – znam to z autopsji, bo mnie jak byłem młodszy też rozum wielokrotnie odbierało.

Reklama

Sytuacja na Łazienkowskiej była bardzo kontrowersyjna. Właściwie to słowo „kontrowersja” wymyślono właśnie na takie potrzeby. Moim zdaniem karnego sędzia mógł dać, mógł nie dać, generalnie mam to gdzieś i rozumiem, że tyle osób ma różne opinie (chociaż większość – że nie dawać!). Szkoda tylko, że Drągowski nie obronił, chociaż był blisko, bo to wszystkim wyszłoby na dobre. Ale jeśli mam z dwóch kolejek wybrać naprawdę ewidentny błąd arbitra, to wybieram uznanie bramki dla Legii kolejkę wcześniej i domagam się, by narobić odpowiedniego hałasu wokół tamtego zdarzenia. Bo jak ktoś dostaje małpiego rozumu akurat po gwizdku Gila, to jest jak dla mnie emocjonalnie rozchwiany.

Nie cierpię Gila jako sędziego. Uważam, że jest fatalny i że nawet biegać nie potrafi. Nie wzbudza żadnego respektu na boisku, jest żywą przepowiednią katastrofy. Ale jednak nie jestem w stanie rozwalcować go za wczorajszy mecz. Karny dla Jagiellonii? No przepraszam bardzo, ale wystarczyło nie symulować, tylko grać do końca. Jeśli sędzia nie daje się nabierać na symulkę, to ja mu gratuluję, a nie krytykuję.

A ręka – zawsze będzie z tym problem, bo gwizdać wszystkich rąk w polu karnym nie wolno (to dopiero by wykoślawiło futbol), ale nie gwizdać żadnej? Też bez sensu. Widziałem mnóstwo meczów, w których takie zagrania odgwizdywano i widziałem mnóstwo, gdy nie odgwizdywano. Trzeba po prostu przyjąć, że jeden arbiter dopatrzy się intencjonalności w zagraniu, a inny nie. I że nie zawsze będziemy mieli podobną optykę, jak gość na boisku. Życie. Pechem Gila w tej akcji było to, że piłka po odbiciu się od ręki poleciała dalej i nawet zakotłowało się pod bramką Drągowskiego. Gdyby futbolówka się zatrzymała na tej ręce, wtedy więcej osób krzyczałoby: karny! A przecież to, czy się zatrzymała, czy poleciała dalej tak naprawdę nie ma znaczenia.

Gdyby Gil naprawdę chciał pomóc Legii, to by jej pomógł wcześniej, a nie w 99 minucie. Taki magik jak on dałby radę zrobić coś bezczelnego w 20, 30, 40 albo 60 czy 70 minucie. Na pewno ze swoim chytrym planem nie czekałby do 99. W sumie, to ja nawet pierwszy raz w życiu nabrałem do niego odrobiny respektu, bo żeby zagwizdać w takim momencie, to trzeba mieć jaja i mocną psychikę. A on zawsze wyglądał na ciapę.

Nerwom piłkarzy Jagiellonii w ogóle się nie dziwię. W całym sezonie regularnie cierpią przez sędziów. Decyzję Gila uznałem za kontrowersyjną, co oznacza, że równie dobrze mógł grę puścić – i dlatego zawodnicy z Białegostoku mają pełne prawo do wściekłości. Natomiast kiedy pytają: – Po co w takim razie trenować… No to wtedy im odpowiadam: może po to, by trafić do pustej bramki, a nie w słupek? Może po to, by w polu karnym nie symulować, tylko kiwnąć obrońcę i zdobyć gola?

Michał Probierz, jak już się tej zapowiedzianej whisky napił i lekko ochłonął, to pewnie sam sobie powie: nie ma tego złego. Bo jak przegrywać, to mimo wszystko chyba najlepiej w taki sposób, nieszczęśliwie i po szalonej walce, zdobywając uznanie ludzi. Jednocześnie w okolicznościach, które cementują zespół i które mogą stanowić podwaliny pod coś większego i trwalszego.

Reklama

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...