Reklama

Pirlo świętuje 36. urodziny. Jego piłkarska symfonia dobiega końca

redakcja

Autor:redakcja

19 maja 2015, 09:25 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kilka lat temu w Milanie potraktowano go datowaniem radiowęglowym i stwierdzono, że jest za stary. Że nie będzie z niego pożytku, że w najlepszym przypadku zacznie potykać się o własne nogi, a w najgorszym zejdzie na zawał. Massimiliano Allegri wolał stawiać na innych weteranów – Marka van Bommela i Massimo Ambrosiniego. A Andrei Pirlo na twarz rzucili roczny kontrakt. Uniósł się honorem, odszedł i wtedy, mając 32 lata, otworzył nowy rozdział. Przejście do Juventusu okazało się przejściem ze średniowiecza w renesans. Dziś stuknęło mu już 36. 

Pirlo świętuje 36. urodziny. Jego piłkarska symfonia dobiega końca

– Ej, ty, młody. Podejdź tu na momencik. Jak się nazywasz?
– Andrea Pirlo, proszę pana.
– Ile masz lat?
– Za kilka dni skończę sześć, proszę pana.
– Naprawdę? A od kiedy grasz w piłkę?
– Od zawsze, proszę pana.

Mniej więcej tak przebiegała jego pierwsza rozmowa z łowcą talentów w Brescii, który wyhaczył go na jednym z boisk dokładnie trzydzieści lat temu. Wiele lat później ten sam człowiek ogląda z trybun mecz Włochów z Anglikami na Euro 2012. I pamiętny karny Pirlo strzelony “Panenką”. Do tamtej pory ludzie trochę o nim zapomnieli. Końcówkę w Milanie miał przecież wyjątkowo słabą. Dopiero Antonio Conte mu zaufał i posadził tam, gdzie czuje się najlepiej, czyli za sterami skomplikowanego pojazdu, jakim był Juventus. Wręczył mu czapkę kapitańską, a tam Pirlo – chociaż cichy i pokornego serca – spisał się jak generał, rozdzielając piłki i perfekcyjnie operując w środku pola.

Mistrzostwo Włoch, dwanaście asyst, trzy bramki. Dorobek po pierwszym sezonie w Juventusie. Zemsta była wyjątkowo słodka. Tym bardziej, że w Milanie chciał zostać. Czekał tylko na odpowiednią propozycję, ale został potraktowany jak śmieć. – Pieniądze nie grały roli. Allegri mnie nie chciał, nie potrzebował zawodnika o mojej charakterystyce, więc powiedziałem “nie, dziękuję” i odszedłem do Juventusu, który dał mi nowy impuls.

– Parę razy w życiu faktycznie się upiłem. Na tyle solidnie, by prawie zacząć myśleć o ekshumacji szalika Interu albo pióra z grawerem Milanu, by stanąć przed lustrem i widzieć w sobie wysokiego blondyna o niebieskich oczach. Zazwyczaj najlepszym momentem na przekraczanie granic jest ten poprzedzony odniesiony sukcesami. Porażki nie zasługują na toasty, ani na to, by opijać je w towarzystwie przyjaciół. Osobiście bardziej przytomny jestem, kiedy coś pójdzie nie tak. Kiedy przegrywasz masz czas na myślenie i refleksje. Kiedy wygrasz, pierwszeństwo ma pijacka czkawka – pisał w swojej książce.

Reklama

Rzeczywiście, jedną sytuację nagrano. Festa po mistrzostwie Juventusu. A mogłoby się wydawać, że pijany Pirlo to oksymoron. Dziś też pewnie będzie grubo.

Kiedyś Allegri pośrednio go odpalił, teraz doprowadził do finału Ligi Mistrzów. Ten mecz będzie prawdopodobnie ostatnim Pirlo w barwach Juventusu. Zapowiedział, że po jego zakończeniu, cokolwiek by się nie działo, odejdzie do finansowego raju. W grę wchodzi MLS, ale najbardziej prawdopodobnym kierunkiem jest Katar. Także śpieszmy się go oglądać, bo już niedługo nie będzie to takie proste.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...