Trwa korespondencyjny pojedynek pomiędzy Lechem i Legią o (nie)zdobycie tytułu mistrza Polski. Przetasowanie w czubie tabeli nastąpiło w zeszły weekend, więc piłkarze obydwu drużyn jakoś musieli się ustosunkować do nowo powstałej sytuacji. Po bezpośrednim starciu Ondrej Duda zapowiedział więc, że Lech nie wygra sześciu meczów do końca ligi, a Legia tak. Okazało się jednak, że Słowak miał rację tylko w pięćdziesięciu procentach.
Z kolei Marcin Kamiński stwierdził, że Lecha stać na wygranie wszystkich meczów na finiszu rozgrywek, a pomóc ma w tym wysokie morale i koncentracja. Jednak i tu równie szybko okazało się, że środkowy obrońca okrutnie się pomylił. Fakt jest więc taki, że przedstawiciele obydwu obozów zapowiadali komplet zwycięstw i wyrżnęli się na pierwszej możliwej przeszkodzie. Życie przygotowało więc dla nich najlepszą możliwą ripostę.
Spójrzmy na czynniki obiektywne. Obie drużyny jadą na zmęczeniu, a taka Legia w środę rozegra 55. mecz w tym sezonie. Z kolei poznaniacy zdemaskowali się sami ustami Hamalainena, który wyznał w Lech.tv, że w niedzielę nogi nie niosły lechitów. Oba zespoły są też w beznadziejnej formie, o czym dobitnie przekonaliśmy się oglądając wczorajsze mecze. Wreszcie obie ekipy grają teraz w grupie mistrzowskiej, w której znaleźli się teoretycznie silniejsi przeciwnicy, więc natężenie trudnych spotkań będzie większe niż zwykle.
Przy tak niesprzyjających okolicznościach przedstawiciele Legii i Lecha chcieli dokonać czegoś, co nie udało im się na przestrzeni całego sezonu. Chcieli wygrać sześć kolejnych spotkań, mimo że dotychczas w rekordowym okresie udało im się zwyciężyć ledwie trzy razy z rzędu. Pięć było kompletnie nieosiągalne, cztery zbyt trudne, więc z trudem udało się wykręcić trójkę. I nie mówimy tu o drużynach walczących o utrzymanie, tylko o dwóch głównych (?) kandydatach do zdobycia tytułu. Taki to właśnie obserwujemy wyścig o mistrzostwo.
Tylko zastanawiamy się, skąd tak dobre samopoczucie u piłkarzy Legii i Lecha… Nawet szczur, który w danym miejscu ciągle dostaje prądem, w końcu zaczyna pojmować sytuację. Natomiast przedstawiciele naszej eksportowej (?) dwójki nie wyciągają żadnych wniosków z bieżącego sezonu. Za chwilę z któregoś obozu pewnie znów usłyszymy o komplecie zwycięstw.
Cóż, w ustach piłkarzy Legii i Lecha takie deklaracje być może byłyby wiarygodne po 36. kolejce. Być może…
Fot. FotoPyK