Reklama

Lider w fabryce mistrzów i król siłowni – jak Sevilla pokochała Krychowiaka

redakcja

Autor:redakcja

14 maja 2015, 07:48 • 7 min czytania 0 komentarzy

30. minuta meczu Sevilla – Real. 0:0. Casillas wybija piłkę na środek boiska. Z pozoru czeka nas zwykły pojedynek główkowy. Tylko z pozoru, bo Krychowiak nie kalkuluje. Z całym impetem wbija się nosem w głowę Sergio Ramosa. Moment zderzenia na powtórkach wygląda dość makabrycznie. Ramos szybko się podnosi. Krwotok Polaka próbują opanować klubowi lekarze. Cieknie jak z kranu. Trener jednak nie decyduje się na zmianę. Ryzykuje. Real wykorzystuje grę w przewadze. Ronaldo otwiera wynik, po czym momentalnie dokłada drugą bramkę. Eksperci hiszpańskiej telewizji się gotują. Jak można było tak długo czekać na jednego zawodnika? Dziesięć minut?!

Lider w fabryce mistrzów i król siłowni – jak Sevilla pokochała Krychowiaka

***

Opisywanie gry Krychowiaka to dla hiszpańskich dziennikarzy jedno z bardziej wymagających zadań. Prawdziwy test na kreatywność. Arsenał wszelkich pozytywnych epitetów został już wykorzystany. Trzeba pójść dalej – np. nazywając go el arma anticracks, czyli bronią do powstrzymywania największych gwiazd – tuż po tym, jak Krychowiak mając dobrych pięć metrów straty zdołał dogonić Messiego i efektownym wślizgiem wygarnąć mu piłkę. Polak przekroczył przepisy – jasna sprawa – ale na uwagę poza widowiskowością akcji zasługuje co innego. Ścigając Argentyńczyka osiągnął prędkość 34,82 km/h, wyprzedzając takich gigantów szybkości jak Neymar (34,2 km/h), Aaron Lennon (33,8 km/h) czy Cristiano Ronaldo (33,6 km/h). Według CNN tylko trzech piłkarzy przyspieszyło na boisku jeszcze bardziej: Gareth Bale, Jurgen Damm (Pachuca) i Antonio Valencia.

Mało? Przed dwoma miesiącami „Marca” podliczyła, że Krychowiak przebiega zdecydowanie najwięcej z wszystkich piłkarzy Sevilli, dystansując drugiego Carlosa Bakkę o… 20 kilometrów. Do połowy marca Grzesiek wykręcił 227 kilometrów przez 2013 minut gry. Pod względem liczby metrów na minutę (121) ma czwarty wynik w lidze, a wszystkie te liczby są o tyle wiarygodne, że Krychowiak to dla Sevilli od początku sezonu titular indiscutible. Niepodważalny członek pierwszej jedenastki lub po prostu „płuco” tego zespołu. Tak nazwano go po meczu z Villarrealem, gdy poza tytaniczną harówką w defensywie zaimponował liczbą dokładnych podań. 58 na 71 dotarło do adresata. Ogółem w tym sezonie podawał w drużynie najcelniej – 1179 (81% celności).

KRYCHOWIAKSEVILLA

Reklama

– To tylko liczby – powiecie – które nie oddają prawdziwego wizerunku piłkarza. Ktoś może grać na alibi, ktoś może bardziej ryzykować. Krychowiak jednak – wbrew temu, jaka panuje o nim opinia w Polsce na bazie meczów kadry – wcale nie uchodzi w Sevilli jedynie za przecinaka, który odzyska i odda do najbliższego. Tam ocenia się go zupełnie inaczej. Jako fightera – to prawda – ale bardzo dobrego, momentami wręcz eleganckiego z piłką przy nodze, z niezłym crossem, potrafiącego wspierać kolegów w ataku i groźnego przy stałych fragmentach. Wpływ oczywiście ma na to świetne otoczenie, ale sam „Krycha” swoje obowiązki realizuje niemal doskonale. Momentami to on wręcz instruuje kolegów, jak powinni grać lub uspokaja (obejrzyjcie poniższy filmik). Po pierwszym półfinale z Fiorentiną dostał od „Marki” dziewiątkę, a Vincenzo Montella, trener gości, stwierdził, że to Grzesiek był najlepszy na boisku. – Zaprezentował poziom najlepszych defensywnych pomocników na świecie. Nie po raz pierwszy – ocenił Aritz Gabilondo z Canal+.

– Zamaskowany bohater zaprezentował recital swoich możliwości. Wysiłek, zaangażowanie, pomoc i osobowość zwycięzcy, która pociągnęła resztę kolegów. Aleix Vidal trafi na okładkę książki o tym półfinale, ale zapamiętamy też Polaka. To on pokazał najwięcej chęci, by odwiedzić stolicę swojego kraju w finale – czytamy w „Marce”, która w naszym stylu dodała, że Krychowiak zjadł na podwieczorek całą pomoc Fiorentiny. – To fundamentalna postać w planach Emery’ego. Uważny i niepopełniający błędów. Szukał diagonalnych podań i pilnował, by Sevilla się nie rozleciała. Polak to tajemnica sukcesu. Busquets Sevilli. Człowiek, który po cichu zamyka wyjścia przeciwnika, ustawiając przy tym M’Bię. Niezastąpiony – pisze na swoim blogu Marcos Alonso z „Marki”.

Kibice to doceniają. Tak jak fani Torino rozpływali się po brutalnym faulu Glika w derbach Turynu, tak i Krychowiakowi wszystko uchodzi płazem. Brutalne wejście w Rene Krhina skutkujące czerwienią? Oj tam, ważne, że przeprosił i przyznał rację sędziemu. Dość głupie – na logikę – kopnięcie w bandę? Ekstaza w mediach społecznościowych i setka komentarzy w stylu: nie ma piłkarza bardziej pasującego do choleryka Emery’ego. W morzu pochwał giną głosy ekspertów, według których „Krycha” powinien lekko wyluzować. Do marca wykręcił najwyższą liczbę fauli w całej lidze – teraz jest trzeci, za Jonathasem i Davidem Barralem. Nikt w drużynie Sevilli nie dostał też więcej kartek. Tak ostra i ryzykowna gra – często na granicy rozsądku – może skutkować urazami, ale wśród fanów wywołuje uwielbienie. Np. u tego, który stwierdził, że Calvin Klein przygotowuje nową linię bokserek, w których zmieszczą się jaja Krychowiaka. W lidze wypełnionej piłkarzami tak eleganckimi, że mogliby grać w garniturach i lakierkach, takie boiskowe bandziory wywołują podziw. Zresztą… Jako model – dla marki Piazza di Moda – też już zdążył wystąpić (a jego wartość marketingowa rośnie – jest też ambasadorek Puma evoPOWER).

Polak to maszyna zaprogramowana na sukces –  co do tego nikt już w Andaluzji nie ma wątpliwości. „Diario de Sevilla” nazywa go królem siłowni, bo pojawia się w niej już o 8:30, na długo, zanim pozostali koledzy zameldują się w klubie. Dla ekspertów jest modelową szóstką, dla kibiców… przedłużeniem myśli kibicowskiej na boisko. Nikt z Sevilli  tak chętnie nie korzysta z social media. „Krycha” wkręcił się w nie do tego stopnia, że w hiszpański „Prima Aprilis” napisał, że…

Reklama

Już trenerzy młodzieżowych reprezentacji, w których grywał Krychowiak, wiedzieli, że mają do czynienia z jednostką specyficzną. Zawodnikiem do przesady skupionym na sukcesie, nawet kosztem lepszych relacji z kumplami. Od tamtej pory „Krycha” jeszcze bardziej się zradykalizował. W swoim luksusowym Aston Martinie lekko uchyla okno, bo przez klimatyzację mógłby się przeziębić. Nie je też byle czego – tuńczyk musi mieć odpowiednią ilość tłuszczu. Narzeczona narzeka, że nie da się go wyrwać na koncert. Za głośno. Alkohol? Absolutnie. Po meczu kadry o ile już robi wyjątek i wyskoczy z kumplami na imprezę – zwykle od razu rusza na odnowę – pozostaje przy wodzie niegazowanej.

Z jednej strony te wszystkie cechy składają się na obsesję ocierającą się o paranoję. Z drugiej – dopiero dziś widać, jak cholernie dużo facet miał do zyskania i o ile to, co osiągnął, przerosło jego faktyczny potencjał. Debiutancki sezon – 45 meczów u potencjalnego finalisty Europa League w najsilniejszej lidze świata.

SEVILLA VS. FEYENOORD

– Zaskoczył nasz jego rozwój. Zawsze liczysz, że zawodnik szybko się zaadaptuje, ale w przypadku Grzegorza to coś wręcz wykraczającego poza normę – mówi Monchi, legendarny dyrektor sportowy klubu i architekt tego transferu. To on zbierał pierwsze raporty na temat Krychowiaka jeszcze z czasów gry w juniorach Bordeaux. To on wziął na siebie negocjacje z Reims, Girondins i samym piłkarzem. Przekonały go oceny skautów. Większość dała mu „A”, czyli najwyższą notę w systemie Sevilli („E” oznacza rezygnację) zakładając, że Polak może okazać się kolejnym z następców Seydou Keity. Wszystko wypaliło. Sevilla wyłożyła grosze – ledwie 5,5 milionów – większe pieniądze oferowała ponoć Fiorentina, ale Krychowiak tak bardzo przekonał się do Hiszpanii, że już kupił w Andaluzji dom. Dziennikarze – stawiający pomniki Monchiemu – mogą przypominać, że Grzesiek, Vitolo, Aleix Vidal, Banega, Tremoulinas, Bacca i Carrico kosztowali razem tyle samo… co Enzo Perez z Valencii, a przecież Krychowiak, Vidal i Vitolo jeszcze w 2012 grali na drugim poziomie rozgrywek. Porównywalne oko do transferów mają tylko ludzie Porto.

Zastał Sevillę drewnianą i wyprowadził z klasy średniej – historia Monchiego

Polak sam zresztą dał do zrozumienia, że Sevilla to dla niego winda, która ma go wyrzucić na szczyt futbolu. –  Grając tutaj, zawsze możesz trafić do wielkiego klubu. Nie mówię, że chcę zmienić otoczenie, ale co roku trzech-czterech zawodników odchodzi i trzeba czasu na odbudowę drużyny. Tu jednak wykonuje się w tym aspekcie niewiarygodną pracę. Tu tworzy się mistrzów świata – mówi „Krycha” w wywiadzie udzielonym „Marce”, natomiast prezes klubu, Jose Castro stanowczo ucina dyskusję: – Nie będziemy negocjować transferu Krychowiaka. Nie ma tematu. Zero. Co innego, jeżeli ktoś zapłaci klauzulę 30 milionów. Tego nie da się uniknąć. Sami jednak nie podejmujemy żadnych negocjacji – twierdzi sternik Sevilli, a jego prawa ręka, Monchi, uzupełnia wypowiedź: – Krychowiak jest wart 35-40 milionów euro.

***

Konferencja prasowa po meczu z Realem. Dziennikarze „Marki” już przygotowują pomeczową relację. – Ten uciekający czas nie pozwoliłby na dalszą grę innemu zawodnikowi. On sam poprosiłby o zmianę po starciu z Sergio Ramosem. Krychowiak jest jednak stworzony z innego materiału – przeczytamy dzień później w madryckim dzienniku. Unai Emery – którego właśnie masakrują eksperci – nie ma wątpliwości: – Zawodnik grający z podejrzeniem złamanej przegrody nosowej pokazał zachowanie godne pochwały. Diagnoza należy do lekarza, ale są piłkarze, którzy po tym, co zdarzyło się Krychowiakowi, nie dograliby meczu. On chciał grać. Gdyby taka sytuacja się powtórzyła, postąpiłbym tak samo. Poczekałbym na niego.

TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...