Piłkarze Legii w zeszłym tygodniu udowodnili, że nie bardzo radzą sobie z wygrywaniem, a wczoraj okazało się, że i z przegrywaniem u nich nie najlepiej. Gdybyśmy byli złośliwi, to napisalibyśmy, że te wszystkie bojkoty i protesty przekładają się potem na brak ogłady, który najbardziej uwydatnia się po porażkach.
Pijemy tu przede wszystkim do pomeczowej wypowiedź Dusana Kuciaka, który następująco ocenił przebieg meczu z Lechem (cytat za legia.net):
Może ktoś się ze mną nie zgodzi, ale moim zdaniem na przestrzeni całego spotkania Lech lepszy był jedynie przez cztery minuty, właśnie wtedy kiedy strzelił dwa gole. Ok, w pierwszej połowie to oni prowadzili grę, ale nic z tego za bardzo nie było.
Zacznijmy od tego, że cała wypowiedź nie trzyma się kupy. To w końcu jak, Lech był lepszy przez cztery minuty, czy przez całą pierwszą połowę i cztery minuty? Jeśli jednak drugi wariant, to wychodzi, że goście dominowali przez większość meczu, czyli – jakkolwiek patrzeć – wygrali zasłużenie. Znamienne też, że Kuciak bagatelizuje prowadzenie gry w pierwszej części spotkania, bo nic z niej nie było, i skupia się na przewadze w drugiej odsłonie, z której również nic nie wynikało.
W ogóle nie rozumiemy, jak można podsumować mecz w stylu: przeciwnik był lepszy tylko przez cztery minuty, bo wtedy strzelał gole. Przecież wszystkie dalsze wydarzenia poniekąd wynikały z tego dwubramkowego prowadzenia. Lech cofnął się i skutecznie bronił rezultatu, a Legia nieudolnie próbowała odmienić losy spotkania. Kuciakowi przez myśl nawet nie przeszło, że Lech był lepszy, bo w swoich sytuacjach bramkowych zachował zimną krew. Obydwa gole, a także genialna akcja Sadajewa, to efekt chytrych i przemyślanych strzałów. Natomiast legioniści wali tak jak Guilherme w ostatnich sekundach – na siłę i bez pomyślunku. A przecież wykańczanie akcji to właśnie jeden z aspektów, po których można rozróżnić dobrego od słabego.
Przed tygodniem Barcelona wygrała na wyjeździe z Cordobą 8:0. Gdyby po meczu któryś z gospodarzy zastosował retorykę Kuciaka, mógłby powiedzieć, że tak naprawdę rywale byli lepsi tylko przez osiem minut, a poza tym mecz był na 0:0. W ten sposób można by wytłumaczyć praktycznie wszystkie niepowodzenia, i cały czas chodzić z podniesioną głową.
Fot. FotoPyk