Reklama

Ten jeden raz, kiedy Starzyński mógł przypominać Figo

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 maja 2015, 19:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jak zainaugurować tę grupę spadkową, jak zapowiedzieć ten mecz, żeby nie odstraszyć? Chyba tylko tak, że nadejdą dni, kiedy będziemy wgapiać się w starcie Łęcznej z Bełchatowem, a to mimo wszystko słabsza perspektywa niż Korony z Ruchem. Zastanawialiśmy się na początku, teraz wiemy już na pewno – cały mecz to raczej strata czasu, propozycja dla koneserów naszej polskiej piłki, ale jeśli nie śledziliście, obejrzyjcie koniecznie obie bramki. To one zrobiły nam dziś widowisko. Starzyński przez jeden krótki moment nawet nam przypominał Figo. 

Ten jeden raz, kiedy Starzyński mógł przypominać Figo

Gdybyśmy chcieli odtworzyć po kolei – było tak: najpierw 25 minut przespaliśmy. W 27. Pylypczuk oddał najgorszy strzał w historii Ekstraklasy. Wystrzelić (żeby nie napisać mocniej…) piłkę na wysokość tego niepoliczalnego piętra nie byłby w stanie nawet Sebastian Janikowski. Od 28. minuty do 44. głównie próby gospodarzy. Aż w końcu na dobre obudził nas Starzyński, który kopnął raz i pozamiatał.

Trochę śmiać się chciało, jak to jedno uderzenie, trafienie do szatni, pozwoliło po chwili wyrecytować zawodnikowi gości, że Ruch prowadzi zasłużenie, bo prawda jest taka, że chorzowianie nie byli w tej pierwszej połowie w niczym lepsi. Ba, jak dla nas, byli dość wyraźnie gorsi. Do 45. minuty jedyną sytuację, w której już widzieliśmy piłkę w bramce, stworzyła Korona – uderzał Carlos, Putnocky’ego nie było na posterunku, ale na linii strzału szczęśliwie znalazł się Konczkowski.

W międzyczasie słowacki bramkarz Ruchu popisał się dwiema bardzo dobrymi interwencjami.

Później długimi fragmentami na indywidualne pochwały najbardziej zasługiwali gracze defensywni Waldemara Fornalika. Wykonywali kawał dobrej roboty. Chociaż raz uratował ich słupek, a za drugim razem krótka drzemka powinna się na nich zemścić. Pylypczuk na gola w Ekstraklasie czeka już 1,5 roku i chyba będzie czekał w nieskończoność, bo chwilę po przerwie miał taką patelnię, że lepszą trudno sobie wyobrazić. Podanie za obrońców – zero krycia i zamiast wprost do siatki, strzał w maliny. Uznajemy to za jedną z kluczowych akcji drugiej części, dlatego to do Ukraińca wędruje nasz symboliczny minus.

Reklama

Do samego końca to spotkanie wyglądało już w ten sposób, że Korona próbowała robić zamieszanie w ofensywie – będąc stroną znacznie aktywniejszą, ale faktyczne zagrożenie stwarzali jednak goście. Brakowało nam, żeby trochę intensywniej o koronę króla strzelców powalczył dzisiaj Kuświk. Głupio złapał żółtą kartkę, która eliminuje go z kolejnego meczu. A mógł zrobić znacznie więcej – gdyby w dość oczywistej sytuacji nie tylko pokonał Cerniauskasa, ale jeszcze wcześniej skontrolował linię spalonego.

Niczego kontrolować nie musiał Marek Zieńczuk, który tyle co wszedł na boisko, a huknął z dystansu jeszcze lepiej niż Starzyński. 80. minuta, 2:0. I jednak to nie będzie mecz do szybkiego zapomnienia. Oba gole śmiało mogą aspirować do miana trafień tej kolejki.

i0OdWJf

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...