Aż 21 na 24 wyjazdowych punktów zgarnęła w tym sezonie Barcelona w La Liga. Dziś odniosła niezwykle cenne zwycięstwo nad Atletico Madryt. I to bez Roberta Lewandowskiego. Trzeba jednak przyznać, że długimi fragmentami ekipa Xaviego niezwykle męczyła się z “Los Colchoneros”. Triumf jednak udało się dowieźć dzięki pięknej akcji Pedriego, świetnych paradach Ter Stegena i znakomitej interwencji Araujo w doliczonym czasie gry.
Po suchej rozpisce kadry meczowej dość łatwo można było dojść do rozwiązania zagadki “jak zagra Barcelona?”. Pod nieobecność Lewandowskiego na środku ataku biegał Fati, na prawym skrzydle oczywiście Dembele, z kolei Pedri był fałszywym lewoskrzydłowym. “Fałszywym”, bo bardzo często oglądaliśmy go w roli ofensywnego pomocnika. Mocno ściągało Hiszpana do środka i pozwalał wbiegać w swoją strefę czy to de Jongowi, czy to Balde.
Ten myk taktyczny – oczywiście wymuszony brakiem Lewandowskiemu, któremu odwieszono zawieszoną na derby karę – był dość sprytnym planem na ustawienie Atletico. Simeone postawił na płaskie ustawienie 1-4-4-2, bez defensywnego pomocnika, z Felixem i Griezmannem na desancie. Płaskie ustawienie pomocy sprawiało, że Atletico mogło ruszać do mocnego pressingu w środku boiska, ale problemy pojawiały się, gdy Barcelonie udało się wedrzeć z piłką między linię pomocy i obrony.
Atletico Madryt – FC Barcelona 0:1. Akcja Pedriego na wagę triumfu
I tak właśnie padła jedyna – jak się później okazała – bramka tego starcia. Pedri zszedł do środka, znalazł się między dwójką środkowych pomocników gospodarzy i schodzącym niżej Griezmannem, zamarkował podanie do lewej strony, zabrał się dryblingiem w stronę pola karnego, związał obu stoperów, a później oddał piłkę Gaviemu, który wyłożył ją już na strzał do Dembele.
Całą robotę zrobił tu Pedri i… znów nie zaliczył asysty. Niesłychane jest to, że ten chłopak w tym sezonie jeszcze ani razu nie asystował przy bramce. Wykonał 49 podań prowadzących do strzałów i jest pod tym względem najlepszy w lidze. Ma sześć asyst drugiego stopnia – ponownie najwięcej w La Liga. Według FBref ma 2,4 xAG (czyli oczekiwanych asyst). A po stronie podań przy golach nadal zero.
Barca dopięła swego, ale od momentu strzelenia gola przez gości Atletico się przebudziło. I to ekipa Simeone dyktowała warunki do około 60. minuty. Próbował Griezmann, próbował Llorente, ale albo świetnie bronił Ter Stegen, albo brakowało celności strzelcowi. Najbliżej szczęścia w pierwszej połowie był bardzo aktywny Francuz, ale niemiecki golkiper popisał się kapitalną paradą.
“Blaugrana” wydawała się syta jednobramkowym prowadzeniem i to mogło ją zgubić. Wściekał się przy linii Xavi – krzyczał, gestykulował, przywoływał do siebie piłkarzy. Nonszalanckie momenty miewał Busquets, którego Griezmann z Felixem osaczali za każdym razem, gdy Hiszpan próbował tych swoich kółeczek. Przewaga Atletico między 25. a 60. minutą wynikała właśnie z bardzo agresywnego pressingu. Xavi wiedział, że musi coś zmienić – dorzucił do środka pola siłę Kessiego, ponadto zdjął mocno przeciętnego dziś Fatiego i wpuścił za niego Ferrana. Ten strzelił nawet gola, ale ze spalonego.
Prawdziwe fajerwerki czekały na nas jednak w czasie doliczonym. Byliśmy po okresie dobrej gry Barcelony, ale wówczas zaczęły dziać się rzeczy przedziwne. Najpierw po jednym ze starć na murawę padli Savić z Ferranem, po czym uskutecznili sobie… sparing zapaśniczy. Czarnogórzec poszedł po gilotynę, zawodnik Barcy próbował przejąć kontrolę nad uchwytem i nie chciał oddać pleców. Czekaliśmy na kolejne grapplingowe kotły, ale przerwał nam to wszystko sędzia i wyrzucił obu z boiska. Za moment piłkę meczową miał na nodze Griezmann, gdy po podaniu Correi strzelił z bliska przy dalszym słupku, piłka minęła już Ter Stegena, ale tuż przed linią bramkową zatrzymał ją Araujo. Urugwajczyk był dziś świetny, a że po tej interwencji cieszył się tak, jakby zdobył zwycięską bramkę? Wcale nas to nie dziwi, zasłużył.
Ostatecznie zatem zespół Xaviego dowiózł to jednobramkowe zwycięstwo i Atletico może być rozczarowane, bo z przebiegu spotkania spokojnie mogło tu ugrać remis. Sporo sił w ten mecz włożyli Griezmann i Llorente. Bardzo pewnie w tyłach wyglądał Savić. Niewiele wniósł za to Morata z ławki. Po stronie Barcelony bezsprzecznie warto wyróżnić Dembele, który do gola dorzucił dwie-trzy groźne kontry po przerwie i był czynnikiem chaosu, który w tym przemeblowanym ataku “Blaugrany” tworzył szanse strzeleckie.
Barcelona tym samym jest liderem i to z trzypunktową przewagą nad Realem po tym, jak ten wczoraj poniósł porażkę z Villarreal. Barca jest też niepokonana w lidze od październikowego El Clasico. A ponadto pokazała w meczu na szczycie i na trudnym terenie, że choć bez Lewandowskiego jest trudniej, to i bez Polaka też istnieje życie w ataku tej drużyny.
Atletico Madryt – FC Barcelona 0:1 (0:1)
Dembele (22.)
CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:
Fot. Newspix