Po cierpliwym budowaniu ataków, mijaniu formacji, grze skrzydłami i szczelnej obronie, wiele drużyn w 3. kolejce mistrzostw świata przeszło do zdecydowanej ofensywy. Nie oznaczała ona jednak szaleńczych ataków, lecz wyczucia momentów, kiedy można najbardziej zagrozić przeciwnikom. Ostatnia, kluczowa seria gier fazy grupowej mundialu zapewniła widzom dominację wielkich oraz szybkie kontrataki małych, czemu przyjrzymy się dokładniej w tej analizie.
Taktyczne podsumowanie 3. kolejki mundialu
W grupie B Anglicy w meczu z Walią, pomimo kilku zmian w składzie, kontynuowali swój sposób gry z poprzednich spotkań. Znów wyraźnie widoczna była asymetria ich ustawienia (o czym TUTAJ), dzięki której budowali grę po jednej stronie boiska i kończyli na drugiej. Połączenia między poszczególnymi zawodnikami były na tyle mocne w każdej strefie boiska…
źródło: InStat
…że „Lwy Albionu” zagrażały Walijczykom po podaniach w pole karne z wielu kierunków. Jeśli następowała zmiana strony gry, zawodnik z piłką na przeciwległym skrzydle otrzymywał takie samo wsparcie. Kadra Anglii pod wodzą Garetha Southgate’a dysponuje szerokim wachlarzem wariantów ofensywnych i w niewielkim stopniu przypomina poprzednie reprezentacje…
England 3-0 Wales at World Cup 2022
vs.
England 1-2 Iceland at Euro 2016 – the last tournament game without Gareth Southgate in charge. pic.twitter.com/dHIWKmuRXO— Opta Analyst (@OptaAnalyst) November 30, 2022
…co celnie podsumowuje mapa podań w ostatnim spotkaniu przed erą Southgate’a oraz w meczu z Walią sprzed kilku dni. Obecnie Anglicy dbają o konstrukcje akcji od własnej bramki, dzięki czemu zawodnicy z przednich formacji zyskują większą swobodę, poruszając się między strefami.
źródło: Bartosz Bartłomiejczyk
W grupie A z kolei jeden z najlepszych przykładów gry pozycyjnej zaprezentowała reprezentacja Holandii. Podopieczni Louisa van Gaala atakują zarówno szeroko, jak i głęboko, dlatego pojawia się przestrzeń do wejścia między formacje przeciwnika. Holendrzy mogą ją wykorzystać po grze kombinacyjnej wewnątrz bloku defensywnego rywali oraz poza nią. Bardzo charakterystycznym obrazkiem w meczu z Katarem były wbiegnięcia ofensywnych graczy za ostatnią linię obrony gospodarzy, a konsekwentna penetracja przyniosła „Oranje” trzy punkty w ich ostatnim meczu grupowym.
Przenosząc się do grupy E, Niemcy w meczu ostatniej szansy z Kostaryką przedstawili „odwróconą piramidę”. Za konstrukcję akcji w niskich strefach odpowiadało zaledwie dwóch obrońców i jeden pomocnik, a reszta partnerów ustawiała się licznie i szeroko pod polem karnym Kostarykańczyków. Przeciwnicy, starając się odeprzeć ataki „Die Mannschaft”, formowali blok o podobnym kształcie, lecz pierwszorzędnie bronili sektora środkowego, gdzie okazje na zdobycie bramki są najlepsze.
Niemcom udawało się przedrzeć za skomasowaną obronę Kostaryki dzięki rotacjom na skrzydłach. Jeśli gracz z piłką mógł odwrócić się twarzą w kierunku bramki „Los Ticos”, jeden z partnerów z dala od futbolówki wykonywał ruch po skosie za linię obrony, podobnie jak Holendrzy.
Germany’s pass network vs Costa Rica: very tight. pic.twitter.com/wPRiYBQU1i
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) December 2, 2022
Mapa połączeń między piłkarzami Hansiego Flicka pokazuje, jak trudno sforsować niski i statyczny blok obronny, który nie pozostawia przestrzeni za swoimi plecami. Wówczas ruchy bez piłki w tłoku nie umykają uwadze przeciwników.
źródło: InStat
Wobec ustawienia Kostaryki na szesnastym metrze od własnej bramki, Niemcy wykonywali wiele „wczesnych” dośrodkowań z dalekich stref, lecz do drugiej połowy meczu nieliczne dotarły na 5. metr, między obrońców a bramkarza. Rolę prawoskrzydłowego pełnił lewonożny Leroy Sane, który często „ścinał” w kierunku osi boiska, dlatego z jego wyjściowej pozycji posłano mniej podań w pole karne.
W niemieckiej drużynie aż sześciu/siedmiu graczy ustawiało się w tzw. drugiej strefie, czyli pomiędzy liniami obrony i pomocy rywala. Te z kolei występowały bardzo blisko siebie, nie pozwalając mistrzom z 2014 roku na zagrania prostopadłe. To zaś powodowało, że Niemcy zmuszeni byli do wycofywania piłki do obrońców…
…co stanowiło sygnał do pressingu dla Kostarykańczyków. Zawsze jeden z nich doskakiwał do przeciwnika z futbolówką i wywierał na nim presję.
Jeśli podania Niemców przeszyły formację pomocy Kostaryki, obrońcy zdecydowanie opuszczali swoją strefę i grali na wyprzedzenie. W przypadku skutecznego odbioru piłki, gracze z Ameryki dysponowali dużą wolną przestrzenią w strefie środkowej oraz na obu skrzydłach.
Pomocnicy Kostaryki w fazie obronnej bardzo mocno zawężali swoje ustawienie do koła środkowego, uniemożliwiając Niemcom rozwój akcji przez sąsiednie strefy. Dzięki temu po przejęciu piłki mieli w tym miejscu aż czterech zawodników i napastnika do utrzymania posiadania. Rolę skrzydłowych mogli wówczas pełnić wahadłowi, którzy stawali się skrzydłowymi po wbiegnięciach w drugie tempo. Realizacja tej taktyki przyniosła Kostaryce bramkę wyrównującą oraz sprawiła, że podopieczni Luisa Fernando Suareza zdominowali Niemcy i zdobywali nawet gola na 2:1.
Hiszpania natomiast, podobnie jak Anglicy, zastosowała ustawienie asymetryczne. Prawy obrońca „wcinał się” blisko osi środkowej, zaś lewy odpowiadał za szerokość i wysokość ataku…
…lecz rotacje wewnątrz tego systemu sprawiły, że również i tu powstawała odwrócona piramida – podobnie jak w przypadku Niemców. Wobec przeciwników „La Furia Roja”, czyli Japonii, można z kolei użyć porównania do Kostaryki. Piłkarze Hajime Moriyasu odwzorowywali blok Hiszpanii, ale zabezpieczali najpierw strefy środkowe.
W tej strategii wykorzystywali średnie i niskie ustawienie w 5-4-1. Formacje obrony i pomocy znajdowały się bardzo blisko siebie, co w znacznym stopniu utrudniało Hiszpanom swobodne poruszanie się pomiędzy liniami.
Podopiecznych Luisa Enrique wyróżnia jednak to, że potrafią odpowiednio szeroko ustawić się bez piłki, stworzyć miejsce wewnątrz i wykorzystać je, wbiegając tam z futbolówką oraz bez niej. Przy linii bocznej grę rozszerzali skrzydłowi, np. Dani Olmo, skupiali na sobie uwagę wahadłowych Japonii, lecz tym razem nie zawsze udawało się skorzystać ze zwolnionej przestrzeni. Spożytkował ją dopiero sam Olmo pod koniec meczu, kiedy szeroko rozstawił się boczny obrońca, Dani Carvajal.
Jaki pomysł na atak miała Japonia? Bardzo konkretny. Blokowała wszystkie sektory boiska w okolicach linii środkowej i wyczekiwała aż Hiszpanie wycofają piłkę do stoperów. Moment ten stanowił sygnał do pressingu, kiedy ofensywni zawodnicy „łapali” krycie indywidualne i wypychali przeciwników w okolice ich własnego pola karnego.
Tam pressing Japończyków nie dosyć, że nie słabnął, to stawał się nawet bardziej intensywny. Dzięki temu bramkarz Unai Simon w 48. minucie wybił piłkę górą do bocznego obrońcy, co było kolejną dobrą okazją dla Japonii do narzucenia wysokiej presji. Po tym zagraniu Ritsu Doan przejął futbolówkę i nie potrzebował kolejnego zagrania do partnera. Znajdował się na tyle blisko bramki, że sam umieścił piłkę w siatce.
źródło: InStat
Wysoki pressing pozwolił Japonii sześciokrotnie odebrać piłkę na połowie Hiszpanii, dwa razy uderzyć na bramkę, co przyniosło efekt w postaci gola Doana.
Japonia była skuteczna nie tylko po wysokim odbiorze piłki, lecz także w okolicach strefy środkowej. Po odzyskaniu posiadania pierwsze podanie posyłane było do przodu, aby wyjść ze strefy piłki, gdzie znajdowało się więcej rywali. Wówczas środkowy napastnik utrzymywał futbolówkę, a partnerzy z pomocy zdecydowanie wybiegali na wolne pole, dając opcje zagrania prostopadłego. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na niewielką odległość pomiędzy Japończykami, która pozwoliła im szybko skomunikować się, gdy nadeszła taka potrzeba.
Wypady Japonii z kontratakami kończyły się w samym polu karnym, gdzie wbiegało aż czterech zawodników, a piąty obsługiwał ich podaniem. Kolejna piątka graczy ubezpieczała ich działania pod piłką, dzięki czemu podopieczni Moriyasu zachowywali balans między atakiem i obroną.
Kolejnym zespołem po Hiszpanii, Niemczech, Holandii i Anglii, który dominował z futbolówką po swojej stronie, była Argentyna. Piłkarze Lionela Scaloniego budowali grę w podobnym proporcjach – trzech lub czterech graczy odpowiadało za konstrukcję akcji w niskich strefach, a powyżej nich występowało sześciu napastników, dzięki czemu „Albicelestes” wypełniali wszystkie przestrzenie wokół bloku obronnego Polski. Ustawieniem „Biało-czerwonych” było płaskie 4-4-2, które względnie łatwo można przejść dzięki podaniom prostopadłym…
…i zepchnąć do niskiej obrony. Argentyńczycy wciąż dysponowali wtedy graczami pomiędzy liniami, a także w bocznych sektorach, gdzie pojawiało się więcej wolnego miejsca do oskrzydlenia akcji, by następnie wejść w pole karne.
Taka sytuacja powodowała, że Polacy schodzili dziewięcioma zawodnikami pod piłkę i w przypadku przejęcia startowali do kontry z okolic dwudziestego metra od własnej bramki. Gracza rozpoczynającego szybki atak oraz skrzydłowego dzieliło do Roberta Lewandowskiego ok. 20 metrów, co uniemożliwiało im sprawną współpracę, kiedy czas działania stanowił klucz do sukcesu.
Kapitan „Biało-czerwonych” był wielokrotnie odizolowany od reszty zespołu, otrzymał zaledwie jedenaście podań i przeciwstawiał się dwóm lub trzem rywalom. Ci, nawet w obliczu umiejętności RL9, byli w stanie otoczyć napastnika i odebrać mu piłkę.
Należy w tym miejscu zauważyć, że ustawienie dwóch stoperów i defensywnego pomocnika nie stanowiło zapory nie do przebicia. Tercet ten pozostawiał ogromne wolne przestrzenie na skrzydłach, gdzie aż prosiło się wysłać skrzydłowych. W tym celu na placu gry pojawili się w drugiej połowie Michał Skóraś i Jakub Kamiński, lecz tak głęboko schodzili do defensywy, że nie mogli błyskawicznie przenieść się na połowę Argentyny po przejęciu piłki.
Zespoły Japonii i Kostaryka niewątpliwie pokazały jakich składników potrzeba, by wyprowadzić kontratak z własnej strefy obronnej. Owszem, wystąpiły przeciwko bardzo silnym rywalom, lecz ci pozostawiali dużo miejsca na własnej połowie, na co – w przeciwieństwie do reprezentacji Polski – drużyny z Azji i Ameryki miały pomysł i go zrealizowały.
***
Podziękowania za pomoc merytoryczną dla Filipa Nowickiego
Marek Mizerkiewicz