Jeżeli mecz kończy się wynikiem 0:0, a ty miałeś karnego, to musisz czuć niedosyt. Jeżeli jednak spojrzymy na przebieg całego spotkania i jakość naszej gry ofensywnej, to ten punkt z Meksykiem “trzeba szanować”.
Wreszcie nie przegraliśmy pierwszego meczu w grupie na mistrzostwach świata w XXI wieku. Wreszcie nie ma żałoby przed dwoma następnymi starciami. Pozostaje nam cieszyć się małymi rzeczami.
Lewandowski najgorszy, Szczęsny wśród najlepszych – OCENY
Meksyk – Polska 0:0. Lewandowski zmarnował rzut karny
Postronny kibic jeszcze tak mocno na tym turnieju się nie zmęczył. Ewentualnie jego męki można porównać do drugiej połowy Kataru z Ekwadorem. Mieliśmy cierpieć i cierpieliśmy. Tak bardzo, jak to tylko możliwe.
Na papierze Czesław Michniewicz wystawił dość ofensywny skład. Czwórka obrońców, w środku pola Zieliński z Szymańskim, na skrzydłach Zalewski z Kamińskim, na szpicy Lewandowski. Można było ostrzyć sobie zęby na kilka naprawdę ciekawych, sensownych akcji. W praktyce jednak był to niemal nieustanny klincz, a jeśli już ktoś się odrobinę z niego wyłamywał, to raczej Meksykanie. My do przerwy oddaliśmy jeden niecelny strzał, a nasz expected goals wynosił 0,04. Nic więcej dodawać nie trzeba.
Ale, do licha, to my mieliśmy rzut karny! Udało się przejąć piłkę przed “szesnastką” rywali, Hector Moreno przesadził z walką wręcz w starciu z próbującym być szybszym Lewandowskim i sędzia po analizie powtórek wskazał na jedenasty metr.
Cholera, to jest ten moment. Będzie gol. Musi być. Wreszcie będziemy się cieszyć.
Białek z Kataru: Nic się nie działo
Niestety. Lewandowski przez lata seryjnie wykorzystywał karne, stał się w tym elemencie jednym z największych specjalistów na świecie i nagle w ciągu kilku tygodni dwa razy się pomylił. Najpierw w spotkaniu Barcelony, dziś podczas mundialu. Guillermo Ochoa na mistrzostwa świata zamienia się w mutanta, broni niesamowite rzeczy i trzeba mu oddać, że naszego kapitana wyczuł znakomicie. To wcale nie był taki beznadziejny strzał. Inna sprawa, że “Lewy” dziwnie wykonał tę jedenastkę, nie nabiegał na dwa tempa jak prawie zawsze. Komentatorzy próbowali go tłumaczyć zdekoncentrowaniem przez sędziego, który kazał mu w ostatniej chwili poprawić piłkę, ale bądźmy poważni. Coś takiego nie może być usprawiedliwieniem dla tej klasy napastnika.
Szkoda, że nadbiegający z dobitką Krychowiak zarył stopą w piłkę. Tu już jednak człowiek mógł się mniej dziwić.
Remis, który trzeba docenić?
W zasadzie do karnego Lewandowskiego można ograniczyć nasze poczynania ofensywne. Reszta to były zalążki, jak wtedy, gdy “Lewy” świetnie uruchomił prawą stroną Kamińskiego, ale ten za mocno wypuścił sobie futbolówkę i akcję skasował Gallardo. Albo w momencie, w którym niepilnowany Krychowiak zamykał rzut rożny, lecz podawał (strzelał?) do nikogo. Ten sam “Krycha” sprawił, że w końcówce w co drugim polskim domu rozbrzmiało najpopularniejsze słowo na “k”, waląc mocno niecelnie z daleka, zamiast rozegrać akcję, w której uczestniczyło pięciu jego kolegów.
Biało-czerwoni nawet nie próbowali udawać, że w pierwszej kolejności ich celem było coś innego niż zneutralizowanie atutów przeciwnika. Trzeba im oddać, że w dużej mierze to się udało. Meksyk szarpał, rozciągał grę, wiele razy dośrodkowywał, ale tak naprawdę Szczęsny mocniej wysilić musiał tylko po sytuacyjnym strzale głową Henry’ego Martina. Reszta to były standardy. Raz Szczęsny podniósł wszystkim ciśnienie niepewnym wyjściem z bramki – na szczęście nabił ręce Gallardo i sędzia przerwał grę. Oprócz tego bramkarz Juventusu spisywał się pewnie, tym razem nie będzie mu się wypominało, że coś odwalił na początku wielkiego turnieju.
Reprezentacja Polski jest brzydka
Do przerwy praktycznie graliśmy w dziesiątkę, bo Nicola Zalewski psuł wszystko, co się dało, a na dodatek nawet nie prezentował solidności w tyłach, przez co Bartosz Bereszyński chwilami grał 1 na 2. Zawodnik Romy chyba nie wytrzymał mentalnie. Michniewicz od razu po przerwie wpuścił Bielika, na lewe skrzydło przeszedł Szymański i porządku na boisku było trochę więcej. Kto wie, czy tej jednej zmiany nie będzie dotyczył wyjściowy skład na Arabów.
Najbardziej rozczarował fakt, że praktycznie nie oglądaliśmy współpracy Szymańskiego z Zielińskim. Meksykanie świetnie pressowali, ich gra bez piłki w defensywie robiła wrażenie, potrafili ukrócić nasze zapędy. Widać, że Michniewicz bardzo obawiał się intensywności boiskowych poczynań drużyny Taty Martino i starał się sprawić, by jak najrzadziej mogła nam wysoko odbierać piłkę, zwłaszcza w strefie środkowej. Takie podejście oznaczało, że na kombinacyjną grę raczej nie mogliśmy liczyć.
Ile warty jest dzisiejszy remis, przekonamy się później. Zwycięstwo Arabii Saudyjskiej nad Argentyną sprawia, że sytuacja w naszej grupie stała się znacznie mniej przewidywalna niż zakładano na starcie. Nie zaczynamy jednak według najczarniejszego scenariusza, nikt nie śpiewał “Polacy, nic się nie stało”. Pozostaje nam zapomnieć o samej grze i uśmiechnąć się, że mogło być gorzej.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- W łeb od Senegalu, triumf nad Argentyną… Jak Polska zaczynała mundiale?
- W 12 lat do setki Kamila Glika. Wielkie Euro i pomijanie przez trenerów
- Robert, nie bądź jak Zlatan i Boniek. Graj w kadrze do końca kariery!
Fot. FotoPyK