– Mój syn będzie lepszym kierowcą niż Michael Schumacher — wróżył kilkanaście lat temu Antonio Perez. Samego siebie przekonywać nie musiał, bo choć nigdy nie siedział za kierownicą bolidu, startował w innych seriach wyścigowych i potrafił dostrzec talent. Zresztą niczym nowym jest fakt, że ojciec widzi w swojej latorośli największy skarb na Ziemi. Jednak żeby sprawdzić prawdziwość swojej przepowiedni, Perez senior musiał przekonać do jej przesłania jeszcze kogoś. Padło na Carlosa Slima, jednego z najbogatszych ludzi na tej planecie.
Antonio Perez nie był rzecz jasna wariatem, który stał pod domem miliardera z megafonem, żeby ten zwrócił na niego uwagę. Ojciec Sergio ze środowiskiem motorsportu związany był tak mocno, że narodziny drugiego ze swoich synów (Checo ma starszego brata, Antonio juniora, oraz siostrę Paolę) przesunął o tydzień. Wychodził u lekarzy cesarskie cięcie, żeby pojechać na 24-godzinny wyścig w Daytona. Później stał się obrotnym menedżerem, który zarządzał karierą Adriana Fernandeza, meksykańskiej legendy znanej z serii Le Mans i IndyCar. To w ten sposób Antonio poznał Slima, który swoje zaangażowanie w promocję utalentowanych kierowców okazywał poprzez własny zespół — Escuderia Telmex.
Syn Carlosa Slima seniora wciągnął się w projekty Antonio Pereza, gdy ten zaprosił go na wyścig w Michigan w 1996 roku. Wtedy też dowiedział się, że Sergio i Antonio junior mają smykałkę do wygrywania na torze. Ale zanim miliarder zaczął wspierać także Checo, obydwaj zebrali masę doświadczeń. Niekoniecznie pozytywnych.
Jak przekuć ból w sukces. Historia Pierre’a Gasly’ego
Spis treści
Kim jest Sergio Perez, najlepszy kierowca F1 z Meksyku?
Sergio Perez w swoim tekście dla „The Players Tribune” wspominał, jak ojciec woził jego wraz z bratem na wyścigi gokartów. Plan weekendu wyglądał tak samo: po szkole błyskawicznie ruszali w trasę, za prysznic służyło im wiadro wody, w którym mogli się opłukać po 10 godzinach jazdy, a potem zaczynała się zabawa na torze. Powroty były mniej przyjemne — tym razem papa wyrzucał ich pod drzwiami tuż przed dzwonkiem na pierwszą lekcję. Checo twierdzi, że w klasie zawsze był tym gościem, który śmierdział olejem, smarem i potem, ale piął się w hierarchii meksykańskich kierowców. Nie marzył o Formule 1, chociaż jego tata snuł porównania z Michaelem Schumacherem.
– Meksyk nie miał swojego kierowcy w F1 od lat. Wydawało mi się, że to świat, do którego nie mamy wstępu, zarezerwowany dla Europejczyków. Celem było IndyCar, gdzie często jeździło nawet pięciu moich rodaków — opowiadał w podcaście “Beyond the Grid”.
Po raz pierwszy zetknął się z padokiem, gdy po jednym z gokartowych zwycięstw Juan Pablo Montoya zabrał go w nagrodę na wyścig w USA. Kolumbijczyk uciął nawet pogawędkę z braćmi, pokazał im, jak z bliska wygląda bolid i zafascynował Sergio. Tę fascynację podtrzymał jego brat, Antonio. Gdy wyjechał do Anglii i zaprosił do siebie Checo, ten utwierdził się, że jeśli chce być najlepszy, musi przenieść się na Stary Kontynent. Najpierw jednak musiał rozwiązać problemy, które miał na własnym podwórku.
Młody Sergio Perez był o krok od wywalczenia sobie testów w Escuderia Telmex. Co roku mistrzowie młodszych kategorii wiekowych w Meksyku otrzymywali od Carlosa Slima i jego ekipy szansę pokazania się w USA. Szansę Checo zablokował jednak kumoterski układ pomiędzy szychami meksykańskiej federacji a rodziną jednego z jego rywali. Gdy zmierzający po tytuł Sergio zderzył się z konkurentem podczas jednego z wyścigów, został zdyskwalifikowany na 10 lat. Zabroniono mu jakichkolwiek startów w kraju i udziału w testach, które były dla niego jedyną furtką na świat.
Checo powiedział ojcu, żeby sprzedał sprzęt i wszystko, co wiązało się ze ściganiem. Nie chciał być już częścią świata, który zranił go w niezrozumiały dla młodego chłopaka sposób.
Carlos Slim – miliarder, który uratował karierę Sergio Pereza
Sprawa bezpodstawnego zawieszenia Sergio Pereza zyskała jednak duży rozgłos. Rozpisywały się o niej gazety, dzięki czemu afera dotarła do samego Carlosa Slima. Miliarder zapamiętał słowa Jimmy’ego Moralesa, dyrektora Escuderii Telmex, który potwierdzał opinie Antonio o umięjtnościach jego syna i nazywał go talentem czystej wody, najlepszym kierowcą gokartów w kraju. Gdy jeden z najbogatszych ludzi na ziemi zadzwonił do Perezów, żeby zaprosić chłopaka na testy nieoficjalną drogą, Checo myślał, że papa go wkręca. Przekonało go dopiero potwierdzenie od Moralesa, który wyznał mu, że chcą go u siebie niezależnie od tego, czy jest mistrzem, czy nie. Sergio w pierwszym występie był szybszy niż najlepszy kierowca zespołu pod skrzydłami Telmeksu.
– Carlos uratował moją karierę, zdecydowanie. Znam go od dzieciaka, dlatego dla mnie był i jest zwykłym gościem, a nie żadnym miliarderem. Patrzę na niego zupełnie inaczej — wspominał kierowca Red Bulla. W sieci bez problemu trafimy na zdjęcia młodego Checo z majętnym patronem, jednak ci, których Slim wspierał, nie mieli prostej drogi do sukcesu. Telmex miał swoje zasady: kierowcom zapewniał auto i miejsce w stawce, pokrywając koszty związane ze startami zespołu. O resztę, czyli dojazdy, treningi, wyżywienie czy noclegi, dbali sami zainteresowanie. Miliarder chciał w ten sposób wpoić wszystkim młodym talentom pojęcia etyki pracy i ambicji, zamiast podsuwać im złotą tacę pod nos. Polecał im też szukać sobie kolejnych sponsorów, żeby mieli kolejne impulsy do rozwoju.
Perez miał w życiu łatwiej — nie każdy młody kierowca mógł liczyć na wsparcie Adriana Fernandeza, który podrzucał braciom swój sprzęt do testowania i służył radami na torze. Życie Sergio nie stało się jednak bajką, gdy tylko trafił pod opiekę Slima. – Wiele poświęciliśmy i nie boimy się o tym mówić, bo to nasze prawdziwe doświadczenia. Mój syn to nie tylko talent, ale też praca. Nigdy się nie poddał, nigdy niczego nie dostał za darmo. Jego występy zawsze były świetne i tym się bronił — opowiadał Antonio Perez, reklamując biografię Checo o niezbyt wyszukanym, choć trafnym tytule „Never give up”. O tym, że Slim nie podarował mu kariery, świadczy także historia o wyjeździe Sergio do Europy.
– Byłem totalnie zafiksowany na tym punkcie, ale nie mogłem wiele zrobić. Carlos cały czas mi odmawiał, twierdził, że w USA też można się rozwijać, że mam jeszcze czas. Nocami nie spałem, tylko szukałem w internecie jakiejkolwiek opcji kontaktu z europejskimi zespołami. Pisałem do nich maile, przetłumaczyłem sobie też parę zdań po angielsku i dzwoniłem na wszystkie numery, jakie znalazłem, mówiąc coś w stylu: Ja Sergio, Meksyk, bardzo szybki, mam sponsora. Pewnego dnia mama zrobiła mi ogromną awanturę, bo do domu przyszedł rachunek za wszystkie moje połączenia. W końcu odezwał się ktoś z Niemiec, złożyli mi tanią ofertę. Teraz pozostawało tylko przekonać Slima — opowiadał kierowca F1.
Checo stwierdził, że miliarder puścił go tylko dlatego, że miał już dość jego zrzędzenia. Może tak, może nie, ale stało się. Meksykański talent był w drodze do Europy.
Droga Checo do Formuły 1 – od motelu dla tirowców do miejsca w Sauberze
W Niemczech szok przeżyli najpierw lokalsi, gdy okazało się, że 14-latek przyleciał do nich sam, nie znając języka i nie mając w głowie niczego innego poza walką o marzenia. Potem wstrząs ogarnął Sergio Pereza, gdy okazało się, że siedzibą 4Speed Media jest garaż w domu właściciela-pasjonata, a on sam zamieszka w motelu dla kierowców ciężarówek — jak sam opisywał „pośrodku niczego”. Z rodziną kontaktował się rzadko, maksymalnie co trzy dni. Życie towarzyskie, choć może bardziej pasowałoby powiedzieć jakiekolwiek rozmowy z innymi członkami społeczeństwa, zaczął, gdy przeniósł się do restauracji, którą otworzył szef jego zespołu. Został nawet jej pracownikiem, żeby jakoś zabijać czas. Po latach śmieje się jednak, że po niemiecku umie powiedzieć już tylko „alles kaput” – wygląda na to, że jego samochody miewały sporo awarii.
Günther Unterreitmeier, bo tak nazywał się wspomniany właściciel teamu, został jego jedynym znajomym na najbliższe lata. Checo przechodził stany zwątpienia, zwłaszcza gdy wracał z urlopu w Meksyku, ale stwierdził, że nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby zrezygnował tylko z powodu tęsknoty za domem. Carlos Slim wyłożył 150 tysięcy euro na jego sezon w Niemczech. Dla każdego, kto orientuje się w świecie motorsportu, nie jest to wielka kwota. Młody chłopak spisywał się coraz lepiej i dostawał kolejne szanse w coraz bardziej znaczących seriach. Już w 2008 roku, dwa lata przed wicemistrzostwem GP2 i rok po zwycięstwie w mistrzostwach brytyjskiej Formuły 3, zgłosiła się do niego Honda. Ross Brawn obiecał mu testy w Jerez, jednak zanim Sergio wsiadł do bolidu, okazało się, że Japończycy wycofują się z F1.
Gdy w 2011 roku jako beneficjent programu juniorskiego Ferrari podpisał kontrakt z Sauberem, sensacyjne wieści obiegły nie tylko Meksyk. Perezowi szybko wytknięto, że za jego angażem stoją pieniądze Carlosa Slima. Checo wspierał nie tylko Telmex, ale i Telcel, Claro, INTERproteccion czy Infinium, więc łatka „opłaconego kierowcy” ciągnęła się za nim latami. Nawet po dołączeniu do Red Bulla dyskutowano o tym, że mający wielkie aspiracje zespół dla Pereza zerwał wieloletnią umowę z konkurentem Telcel – AT&T, choć rzecz jasna po latach nikt nie kwestionuje już umiejętności Meksykanina, a i sam proceder sponsorów podążających za kierowcami i gwarantujących im miejsce w stawce, stał się czymś powszechnym.
W każdym razie w ojczyźnie Sergio nie od razu wybuchła Perezomania. Mało kto pamiętał w ogóle poprzedników Checo w F1 – braci Ricardo i Pedro Rodriguezów, Moisesa Solanę (wszyscy trzej zginęli na torze) czy Hectora Rabaque. Ostatnie GP w Meksyku odbyło się w 1992 roku. Zaufanie i popularność Formuły 1 w tym kraju trzeba było dopiero odbudować.
Sergio Perez i Red Bull – związek, który dał Checo sukcesy
– Nie miał łatwej kariery, przez lata był mocno krytykowany. W Sauberze czy Force India nie osiągał wybitnych wyników i zarzucano mu, że utrzymuje miejsce w stawce tylko dzięki Carlosowi Slimowi. Były lata, w których Meksykanie nie okazywali mu takiego wsparcia, jak teraz — mówi nam Alejandro Orvananos, dziennikarz meksykańskiej „MARKI”. Główna strona tego portalu wita nas hasłem-apelem do Checo, który przed własną publicznością może odnieść piąte zwycięstwo w karierze. Piąte, ale najważniejsze, bo pierwsze w Meksyku. Gdy Sergio trafił do Red Bulla, Meksyk oszalał, bo stało się jasne, że ich kierowca stoi przed szansą na historyczne sukcesy. Nie pojedyncze wyskoki, które zdarzały mu się w poprzednich latach (na tyle rzadko, że Perez pobił rekord — żaden kierowca przed nim nie przejechał tylu wyścigów, zanim po raz pierwszy stanął na najwyższym stopniu podium).
Gdy w poprzednim roku Checo dojechał do mety GP Meksyku jako trzeci, kraj oszalał. Sergio przez radio obiecał wszystkim w zespole kolejkę tequili, a internet obiegły filmiki, na których jego odpływa w szaleństwo, świętując sukces syna. Perez zapowiedział wówczas, że albo dojedzie do mety na podium, albo nie ukończy wyścigu i słowa dotrzymał. Teraz oczekiwania są jeszcze większe, bo gdy Max Verstappen jest już pewien mistrzowskiego tytułu, a Red Bull wrócił na tron wśród konstruktorów, lokalsi liczą na ułożenie strategii zespołu pod wygraną ich rodaka.
– Liczba ludzi, która kupuje bilety — drogie bilety — na GP Meksyku, jest ogromna. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że tyle osób w tym kraju przyjdzie obejrzeć wyścig. Wydawało mi się, że ponowne sprowadzenie tutaj Grand Prix nie będzie dobrym biznesem, bo ludzi po prostu nie stać na to, żeby wydawać takie pieniądze na ten sport. Bardzo się myliłem, bo wyścig przyciąga tłumy, a bilety się wyprzedają — tłumaczy nasz rozmówca.
Formuła 1 wróciła na tor imienia braci Rodriguez w Mexico City w 2015 roku, oczywiście za sprawą Carlosa Slima i Antonio Pereza. Rok później w stawce mieliśmy już dwóch kierowców z tego kraju, bo do Checo dołączył Esteban Gutierrez. On nie utrzymał miejsca, ale i Sergio wielokrotnie podkreślał, że najtrudniejszym wyzwaniem, z jakim się zmierzył, było pozostanie w gronie najszybszych kierowców świata. Parę razy był już na aucie, choćby wtedy, gdy zawalił przygodę w McLarenie, nie dźwigając ciężaru zastąpienia Lewisa Hamiltona. Albo niedawno, gdy kończyła się jego przygoda z Racing Point. Zanim odezwał się Red Bull, Sergio planował już powrót do kraju i szukał sobie nowego zajęcia.
Austriacki team okazał się dla niego szczytem, na którym wspinał się przez wszystkie te lata. Wiedział, że będzie w nim numerem dwa, skrzydłowym dla przyszłej legendy F1, Maksa Verstappena, ale jednocześnie otrzymał szansę walki o podium co dwa tygodnie. Gdy Holender świętował pierwszy tytuł, dziękował Perezowi za to, jak heroicznie walczył z Lewisem Hamiltonem. Nazwał go ministrem obrony. Korony na głowie szefów Red Bulla też nie byłoby bez Pereza, który w końcu sprawił, że zespół miał na torze dwóch równych kierowców.
GP Meksyku. Kraj czeka na zwycięstwo Checo Pereza
Zanim Meksyk oszaleje z powodu mistrzostw świata w Katarze — Checo także, bo jest wielkim fanem futbolu i przyjacielem Javiera Hernandeza – Mexico City prosi niebiosa o zwycięstwo innego idola. Idola, nie ma co się bać użyć tego słowa, bo jest ono jak najbardziej na miejscu.
– Sergio Perez wiele dla nas znaczy, to najlepszy meksykański kierowca w historii Formuły 1. To, że trafił do Red Bulla, do tak potężnego i zasłużonego zespołu, pokazuje, jak wiele udało mu się osiągnąć. Ciężko sobie w ogóle wyobrazić, żeby któryś z naszych rodaków podążył jego śladami. Dziś Sergio jest rozważany jako jeden z najwybitniejszych sportowców w historii, zaraz obok Hugo Sancheza, Ana Guevara (wicemistrzyni olimpijska z Grecji) czy Julio Cesara Chaveza (bokserski hegemon, zwycięzca 30 walk o pas mistrzowski). Dzięki niemu Formuła 1 znów stała się popularna w Meksyku. Zawsze była grupa fanów, która śledziła ten sport, ale dziś mówimy o znacznie większej liczbie osób. Gdy otworzysz Twittera czy sportowe portale w dzień wyścigu, wszyscy rozmawiają tylko o Checo — tłumaczy nam Orvananos.
Mistrz wydał już swoją biografię, ale furorę robi także dokument, który przedstawia jego drogę na szczyt. “ESPN” w reportażu z ojczyzny kierowcy zaznacza, że jego wizerunek bije dosłownie z każdego bilboardu, niezależnie od tego, czy jest to reklama sieci komórkowej, czy firmy handlującej używanymi autami. Carlos Slim i Antonio Perez planują z kolei budowę nowego toru, a GP Meksyku pozostanie w kalendarzu F1 do 2025 roku, podczas gdy kontrakt Checo z Red Bullem przedłużono do 2024 roku. Na fali popularności syna papa Perez spróbuje zamienić mandat poselski na fotel prezydencki w najbliższych wyborach. Pierwszy spot wyborczy już wyszedł — senior rodu wykorzystał w nim urywki z poprzedniego Grand Prix i fetowania pierwszego w historii Meksyku podium wywalczonego przed własną publicznością.
Za kilka godzin ojciec może mieć jeszcze lepsze materiały do swojej kampanii, jeśli wspólnie z synem i Carlosem Slimem, który wręczał nagrodę dla Sergio w poprzednim roku, stanie na najwyższym stopniu podium.
WIĘCEJ O MEKSYKU:
- Meksykański Janczyk w GKS-ie Tychy
- Lęk i odraza w meksykańskim Queretaro
- Saul Alvarez – mistrz o kilku obliczach
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix