Każdy selekcjoner ma swoje upodobania i każdy musi trzymać się przy swoich decyzjach personalnych pewnych ustalonych wewnętrznie zasad. Inaczej pewnie by zwariował, rozważając, czy lepiej powołać piłkarza A, czy jednak sięgnąć po piłkarza B, podczas gdy obaj prezentują dokładnie ten sam poziom. Jest tak trochę z Bartoszem Kapustką – bo wskażecie i my też wskażemy paru pomocników, których można do zawodnika Legii przyrównać. Ale na kogoś postawić trzeba i Jan Urban powołując piłkarzy z Ekstraklasy chce chyba odrobiny stałości.

Tym razem, tak jak i zresztą we wrześniu, selekcjoner postawił na trzech zawodników z naszej rodzimej ligi. Trzech, których powołał też przy pierwszej okazji. Jest w tym gronie wspomniany Kapustka, ale tercet uzupełniają jeszcze Paweł Wszołek i Kamil Grosicki. Wszyscy doświadczeni bardziej niż mniej i wszyscy pobudzający dyskusję wokół braku powołania dla młodego Oskara Pietuszewskiego, którego w mniemaniu niektórych „warto budować”.
Szczególnie kosztem podstarzałych kadrowiczów.
Reprezentacja Polski. Młodzi gniewni to to nie są
Okej, w kontekście Kapustki takie określenie to wielka przesada – ma on dopiero 28 lat, do końca kariery jeszcze bardzo daleko. Może więc odzyskanie go dla kadry po dekadzie od debiutu (tak, to już dziesięć lat, wszyscy szybko się starzejemy) nie jest tak złym pomysłem. Nawet jeśli rola zawodnika Legii w reprezentacji Polski jest i w przyszłości również będzie ograniczona.
W tej sprawie dosyć zabawną może być reakcja samego piłkarza na wczorajsze pytanie o miejsce w wyjściowym składzie na Litwę. Jeden z dziennikarzy zapytał Kapustkę, czy nie ma przeczucia, że skoro bierze udział w przedmeczowej konferencji, to trener Urban szykuje dla niego występ od pierwszej minuty.
No i na twarzy Bartosza Kapustki zagościł życzliwy uśmiech. – Myślę, że takie dywagacje pojawiają się tylko wśród dziennikarzy. My przyjeżdżamy na zgrupowanie i wypełniamy po prostu swoje obowiązki – odpowiedział piłkarz.
W taki sposób, żeby nic nie powiedzieć, ale też z dużą świadomością tego, co na ten moment oferuje kadrze. Bo on ma swoje obowiązki, takie cele, z których realizacji mogliśmy go już rozliczać w trzech wcześniejszych meczach za kadencji Jana Urbana.
- 19 minut z Holandią, zmiana na danie dobrego impulsu i walkę,
- 22 minuty z Finlandią, na podtrzymanie wyniku i walkę,
- 29 minut z Nową Zelandią, w meczu towarzyskim to po prostu kolejna okazja do pokazania się z dobrej strony i… walki.

Bartosz Kapustka cieszy się zaufaniem trenera Urbana
Rezerwowi jako ważne ogniwo zespołu
Temu często służą rezerwowi i w takiej roli Bartosz Kapustka może dać kadrze tyle samo, a może nawet więcej niż nieco młodsi i bardziej perspektywiczni koledzy. Rzucając okiem na występy piłkarza Legii w Ekstraklasie trudno mieć przekonanie, że to absolutnie i bezdyskusyjnie format reprezentacyjny – wręcz przeciwnie, pojawi się sporo wątpliwości. Ale Jan Urban widzi w nim ważny, przydatny element całej układanki.
– Przed laty często mówiło się, że „żołnierzem” Adama Nawałki w drużynie narodowej jest Krzysztof Mączyński. Piłkarz może i nie najlepszy na swojej pozycji w kraju, ale jednak pasujący do koncepcji taktycznej selekcjonera i z tego względu potrzebny drużynie narodowej. Teraz wygląda na to, że Jan Urban pracuje nad rekrutacją własnej armii. Kandydatem na takiego żołnierza w zespole Urbana zdaje się być właśnie Bartosz Kapustka – pisał niedawno na Weszło Michał Kołkowski. No i coś w tym jest.
U progu swojej przygody z kadrą selekcjoner chciałby mieć pewnie kilka stałych punktów programu i dlatego jego powołania z Ekstraklasy niespecjalnie powinny dziwić. Mamy w tym gronie pomocnika, który w gruncie rzeczy może się legitymować uniwersalnością i w środku pola przez kilkanaście, góra dwadzieściakilka minut będzie w stanie utrzymać przyzwoity poziom.
Mamy skrzydłowego, który na przestrzeni lat wielokrotnie dowodził, że w kadrze potrafi nawet więcej niż w piłce klubowej. Nic tylko wpuszczać takiego w końcówce, nawet jeśli ma już 37 lat.
No i wreszcie mamy bocznego obrońcę, który z Holandią dał taki popis, że grzechem byłoby pominięcie go przy okazji kolejnych powołań. I jeszcze kolejnych.

Paweł Wszołek dużo zyskał w oczach kibiców reprezentacji Polski
Paweł Wszołek i siła pewności
Teoria o przygotowywaniu sobie przez Jana Urbana swoich „żołnierzy” nie jest w tym wypadku wystrzelona z kosmosu. Skoro nie widać na horyzoncie nowych piłkarzy gotowych, zdaniem selekcjonera, do gry dla reprezentacji, to oczywistym jest chwytanie się starych, sprawdzonych rozwiązań. W osobach Kapustki, Grosickiego i Wszołka ma trener pewne oparcie. Dodatkową świadomość, że chociaż przy tych trzech nie trzeba specjalnie się głowić, bo oni dobrze wiedzą, co mają robić, a selekcjoner dobrze wie, czego od nich oczekiwać.
Wygoda, w której nie ma nic złego.
Wszystkich trzech ligowych muszkieterów łączy zresztą jeden wspólny czynnik – każdy pełni właściwie tę samą rolę. Ostatnio trochę może skoczyły akcje Wszołka, lecz nie ulega wątpliwości, że pierwszy w kolejce do grania jest na jego pozycji Matty Cash. Mówimy więc o trzech rezerwowych, z których każdy może się spodziewać co mecz swoich minut. Szczególnie jeśli będą one tak efektowne, jak w przypadku Wszołka i wspomnianego meczu z Holandią.
– Naprawdę niezła zmiana. Zaczął od kiksu i można było się zastanawiać, co strzeliło do głowy Urbanowi, który wprowadził jednocześnie trzech piłkarzy z Ekstraklasy. Ale selekcjoner najwidoczniej wiedział, co robi. Później Wszołek nie dał się ograć rywalowi w ważnym momencie przy naszym polu karnym, a w doliczonym czasie gry wywalczył rzut wolny. To były naprawdę istotne fragmenty meczu – pisaliśmy po spotkaniu, w którym piłkarz Legii całkowicie zneutralizował w końcówce szalejącego przez większość meczu Dumfriesa.
Błysnął debiutant, dobra zmiana Wszołka. Jan Urban wiedział, co robi [NOTY PO MECZU Z HOLANDIĄ]
We Wszołku możemy więc zobaczyć piłkarza do tego typu zadań specjalnych. O podobnym statusie do reszty ekstraklasowej paczki – statusie rezerwowego, który ma zapewniać Janowi Urbanowi spokojną głowę.

Obrońcę Legii można pewnie wymieniać w gronie wygranych ostatniego zgrupowania
Kamil Grosicki przydatny najmniej, ale pewny najbardziej? Paradoks starego wyjadacza
Spokojna głowa może być zresztą najważniejszym argumentem przemawiającym za kolejnym powołaniem dla Kamila Grosickiego, który tak się żegnał ostatnio z kadrą, że aż się z nią nie pożegnał. Jest więc do dyspozycji selekcjonera, a ten nie ma też specjalnie alternatyw – o ile oczywiście przyjmiemy jego perspektywę w sprawie Pietuszewskiego. Z kontuzjowanym Zalewskim i zaczynającym pełnić nieco inną rolę Kamińskim na lewej stronie można, a nawet należy doszukiwać się miejsca dla Grosickiego.
Znów, tak jak jego dwaj kompani z Ekstraklasy, w roli rezerwowego przy odzyskanym w Belgii Skórasiu, ale jednak.
Trener Urban jeszcze przed meczem z Nową Zelandią mówił wprost, że tamto spotkanie będzie okazją do sprawdzenia kilku zawodników, szansą dla tych, którzy grają mniej. Wszołek i Kapustka dostali swoje minuty, Grosicki nie podniósł się z ławki. Nie oznacza to jednak, że ma w drużynie jakiś gorszy status.
To po prostu jeden z tych zawodników, którego na przestrzeni lat sprawdzono już gazylion razy i nie ma sensu sprawdzać po raz kolejny. Każdy wie, co może dać, każdy wie, gdzie go ustawić i jak najlepiej wykorzystać.
Znów – wygoda i pewność.
– Należy to chyba traktować – już w szerszym kontekście – jako próbę jak najszybszego skonstruowania kręgosłupa drużyny narodowej. Po totalnym chaosie nieustannie eksperymentującego Michała Probierza, Urban jednoznacznie stawia na stabilizację i powtarzalne powołania. Żadnych gwałtownych ruchów – pisaliśmy w naszym komentarzu po październikowych zaproszeniach na zgrupowanie.
Trzej muszkieterowie z Ekstraklasy mogą się więc stać symbolem czegoś, co nazwiemy sobie roboczo „doktryną Urbana”. Wybrzmiała wyżej, ale powtórzmy.
Żadnych gwałtownych ruchów.
CZYTAJ WIĘCEJ PRZED MECZEM Z LITWĄ NA WESZŁO:
- Najazd na Kowno. Litwini w strachu przed polskimi kibicami
- Novikovas dla Weszło: Wtedy Kulesza zapytał mnie: „Wódka czy piwo?”
- Jan Urban wprowadza spokój. Daje też kilka konkretów
Fot. newspix.pl