Reklama

Enrique gotuje dalej. Bolesna lekcja futbolu dla Barcelony

Jakub Białek

01 października 2025, 23:22 • 6 min czytania 26 komentarzy

Ała, poczuli piłkarze Barcelony, gdy Goncalo Ramos ładował bramkę chwilę przed rozpoczęciem doliczonego czasu gry. Momentami wyglądali dziś kosmicznie, ale na fenomenalne PSG to za mało.

Enrique gotuje dalej. Bolesna lekcja futbolu dla Barcelony

To była Liga Mistrzów, jaką kochamy najbardziej. Mecz z gatunku tych, w których na pierwszym miejscu stoi polot, a nie szachowe ruchy. Trenerzy nie zamierzali zabić emocji tego hitowego starcia taktyką. Żadna ze stron nie chowała się przesadnie za gardą. Obie raczej zaproponowały nam luźną wymianę ciosów. Zupełnie tak, jakby dogadały się wcześniej, że to tylko faza ligowa, i tak obie przejdą razem, więc dobrze wykorzystać ten październikowy wieczór, by zrobić show.

Reklama

I zrobiły.

Jeśli mielibyśmy na coś kręcić nosem – ale tak zupełnie na siłę – to że nie spadł dziś grad bramek, tak jak wielokrotnie miało to miejsce w poprzedniej edycji Champions League, także w spotkaniach z udziałem Barcy i PSG. Ale dajmy spokój, narzekanie w ten sposób byłoby niegodziwe. Kto dziś najbardziej dbał o to, żebyśmy zobaczyli fajerwerki? Bez zaskoczenia – Lamine Yamal. Momentami wyglądał tak, jakby uprawiał inną dyscyplinę sportu – piłkę nożną artystyczną, opartą nie tylko na strzelaniu bramek, ale też notach za styl.

Barcelona – PSG 1:2. Popisy Yamala

Serio – zobaczcie jak zatańczył z paryżanami w drugiej minucie meczu. Jakkolwiek spróbujemy opisać tę akcję, słowa nie oddadzą kunsztu, jakim popisał się genialny 18-latek.

Ale dzisiejszy Yamal to nie tylko bachata z rywalami, lecz także genialne podania. Znów – możemy się produkować, ale to po prostu trzeba zobaczyć. Podanie ze skrzydła, idealnie zagrane pomiędzy obronę a bramkarza, po którym wychodzisz na pustą bramkę – magia, czysta i nieskalana.

Ten mecz miał kilka faz. Jego pierwsza ćwiartka to koncert ze strony gospodarzy, udokumentowany zresztą trafieniem Ferrana Torresa. Wystarczyło, że Vitinha zaliczył głupią stratę na własnej połowie, by cała obrona PSG się posypała. Yamal do Pedriego, ten do Rashforda, on z pierwszej do napastnika Barcy, który wsadził gola na wślizgu. Pierwsze wrażenie – chyba spalony. Ale nie, Hakimi został, Duma Katalonii znakomicie rozmontowała defensywę obrońców tytułu.

Dzięki tej bramce Barcelona pobiła swój rekord z 1944 roku. Jak podaje Opta, to właśnie wtedy zaliczyła najdłuższą serię meczów z rzędu ze strzeloną co najmniej jedną bramką. Wtedy licznik zatrzymał się na liczbie 44, a w starciu z PSG podopieczni Flicka przyklepali 45. kolejny występ z wbiciem piłki do siatki rywala.

Czy potrzeba jeszcze jakichś dowodów na to, że mówimy o genialnej ofensywie?

Barcelona – PSG. Powrót Paryża

Za mocna jest Barca, wszystko robi szybciej niż paryżanie – myśleliśmy sobie wtedy. Ale PSG – po tym ciężkim początku – wróciło do swojej gry. I końcówka pierwszej odsłony to już wyraźna przewaga gości. Można było podziwiać, ile jakości jest w trafieniu na 1:1. Wygrana klepka na boku. Mendes, który wchodzi w pojedynki jak dzik, odważnie, nie bojąc się nikogo. Oddanie piłki do Mayulu, przez którego Cubarsi traci kontakt z grawitacją i który wykańcza akcję na tętnie spoczynkowym (a Szczęsny rzuca się w ciemno w złą stronę). Wszystko zagrało, jak trzeba, a Barcelona – dosłownie w każdym momencie – była o krok za rywalami.

Szalał też Barcola, który będzie sobie pluł w brodę, że niczego nie strzelił. Żałował będzie zwłaszcza dwóch akcji. Pierwsza – gdy mógł wyjść sam na sam, ale popełnił lekki błąd techniczny przy poprawianiu futbolówki. Druga – gdy stanął oko w oko ze Szczęsnym, robiąc uprzednio wiatrak z Martina, lecz przeniósł futbolówkę nad bramką. Przy obu tych sytuacjach polski bramkarz – mimo że formalnie nie zanotował interwencji – wykazał się dużym doświadczeniem. Bo najpierw Barcola liczył, że zostanie sfaulowany (ale nasz rodak wiedział, że nie może iść na sto procent – schował ręce i wyhamował impet ciała), a później  strzelcowi w podjęciu dobrej decyzji przeszkodziło mądre skrócenie kąta rezerwowego bramkarza Barcelony. Jeśli chodzi o pełnoprawne interwencje, Szczęsny świetnie spisał się po rzucie wolnym Hakimiego z ostrego kąta, parując piłkę na róg.

W drugiej połowie nie było już tak otwartej wymiany ciosów, ale mecz nadal był intensywny, ofensywny, po prostu kozacki do oglądania. Katalończycy byli najbliżej, gdy bramkarza wyręczali Zabarny i Hakimi (a strzelali Torres i Olmo), z kolei paryżanie odpowiedzieli strzałem w słupek Lee Kang-ina. Trochę nas dziwiło – zwłaszcza po tych fajerwerkach w pierwszej odsłonie – jak mocno PSG opanowało środek pola. Vitinha, którego gra pozostawiała trochę do życzenia (to on zaliczył stratę, po której Barca otworzyła wynik), nagle zaczął grać jak szef. Yamal z kolei trochę zgasł, wejście Lewandowskiego w 72. minucie nie odmieniło obrazu meczu. Polak nie zrobił nic, co zasługiwałoby na wyróżnienie.

I w 90. minucie, gdy już mecz skłaniał się do podziału punktów, paryżanie złapali rywala na złym ustawieniu. Zagrali na skrzydło, tam pognał Hakimi, oddał piłkę do środka, fenomenalny rezerwowy Ramos pokonał Szczęsnego.

Czy zakończyło się sprawiedliwie? Postawmy sprawę tak – gdyby to była walka bokserska i musielibyśmy wskazać, kto wygrywa na punkty, ciut bliżej byłoby nam do wybrania paryżan. Dla nich ten mecz to rewelacyjny sukces, biorąc pod uwagę okoliczności. Nie mamy na myśli tylko tego, że musieli grać w gościach, ale też to, że w składzie francuskiej ekipy zabrakło kilku gwiazd – ostatniego laureata Złotej Piłki (Dembele), najlepszego zawodnika finału Ligi Mistrzów (Doue), jednego z motorów napędowych ofensywy (Kwaracchelia) i lidera defensywy oraz kapitana (Marquinhos). A do tego w ostatniej chwili wypadł Joao Neves. Zwycięzcy Champions League nie zrobili też gigantycznych w skali Europy transferów, więc dziś obejrzeliśmy skład, co do którego było kilka pytań. Wszystkie je rozwiał Luis Enrique, który jako trener PSG wygrał trzy ostatnie mecze przeciwko swojej Barcelonie.

FC Barcelona – PSG 1:2 (1:1)

  • 1:0 – Torres 19′
  • 1:1 – Mayulu 38′
  • 1:2 – Ramos 90′

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

26 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama