Jest najszybszym człowiekiem globu w ostatnich latach. Na mistrzostwach świata w Budapeszcie – w 2023 roku – zdobył trzy złota w sprincie. Na igrzyskach w Paryżu był najlepszy na 100 metrów. Noah Lyles w rozmowie z polskim mediami przed Memoriałem Kamili Skolimowskiej, gdzie pobiegnie już jutro, opowiadał o tym, jak musiał zmienić swoje podejście na igrzyskach w Paryżu, wymarzonym biegu na Jamajce, ale też planowaniu ślubu czy anime, którego jest wielkim fanem. Wspominał też Bydgoszcz, gdzie dziewięć lat temu został podwójnym mistrzem świata juniorów.

Powiedziałeś kiedyś, że 200 metrów to twoja żona, a 100 metrów – dziewczyna. Ale teraz bierzesz ślub. Więc jak to teraz wygląda?
Teraz to już za mną. (śmiech) Junelle [narzeczona Noaha – przyp. red.] mówi, że teraz będę po ślubie ze wszystkimi. Żadnej dziewczyny, żadnej kochanki. Tylko małżeństwo.
Co jest trudniejsze: trenowanie czy planowanie wesela?
Są podobnie trudne. Ale ja lubię planowanie. Tak naprawdę to ja planuję to wesele. (śmiech) Ciągnę Junelle, żeby pomogła w planowaniu ze mną. Są rzeczy, których ona chce, oczywiście, ale większość planowania robię ja.
Noah Lyles o igrzyskach w Paryżu, planowaniu ślubu i anime
Późno zacząłeś sezon. Jak ważne jest, by teraz pobiec kilka razy przed mistrzostwami świata?
To najważniejsze biegi w sezonie. Najważniejszy jest, oczywiście, ten, od którego się zaczyna, ale one wszystkie są istotne. Jest tu spora konkurencja i wysoki poziom, dzięki czemu przygotowuję się do tego, co będzie w Tokio. Mówię sobie, że będzie tam właśnie tak jak tu, albo nawet bardziej intensywnie. Potrzebuję tych biegów, żeby osiągnąć odpowiedni stan umysłu.
200 metrów to twoja konkurencja od lat. Ale teraz jesteś bardzo dumny z tego, że jesteś „najszybszym człowiekiem na świecie” za sprawą swoich wygranych na 100 metrów. Więc która z tych konkurencji – przed mistrzostwami świata w Tokio – jest dla ciebie bardziej wyjątkowa?
Rany… To trudne pytanie. 200 metrów ma dla mnie osobiste znaczenie. Gdy byłem chory na igrzyskach przed tym biegiem, to złamało mi serce. Na wielu treningach przed Paryżem widziałem, że mam szansę na rekord życiowy. Dlatego to bolało i dlatego mimo wszystko zdecydowałem się na te 200 metrów wystartować, bo przecież nigdy nie wiesz, co pokaże twoje ciało.
100 metrów to „glory race”. Bieg, który przyniesie ci najwięcej chwały. Gdybym rok temu na igrzyskach wygrał 200 metrów, a zdobył brąz na 100, to nie miałoby takiego odbioru w Stanach. A może i na świecie.
A rewanż z Kishane Thompsonem [Noah pokonał go na igrzyskach o 5 tysięcznych sekundy – przyp. red.]? Chciałbyś mieć częściej okazję biegać przeciwko niemu?
Osobiście chciałbym pobiec z nim jeden na jednego. U niego, na Jamajce. Wiecie – ja, on i cały stadion fanów. Wcześniej niech pobiegają inni – na 200 czy 400 metrów. Ale potem wyszlibyśmy ja i Kishane. Myślę, że „sprzedalibyśmy” ten bieg fanom.
Trudno nie zauważyć koloru twoich włosów. To jakaś przepowiednia odnośnie do tego, co stanie się jutro czy później w Tokio? Masz w końcu trzy złote medale do obrony na mistrzostwach świata.
Na ten kolor składa się kilka rzeczy. Po pierwsze, od dawna nie farbowałem włosów. Zawsze to lubiłem, ale często trudno było utrzymać ten kolor. Poza tym jestem fanem anime. Więc złoty kolor, Goku, Super Saiyanin. Do tego aż do Tokio nie będę już w domu. Więc musiałem przefarbować włosy już teraz. Więc to jedna część tego. Druga? Junelle poinformowała mnie, że zakochała się w krótkowłosowym Noahu. Więc na ślub obetnę włosy, żeby jej się podobać. (śmiech) Chcę pokazać się jak najlepiej w jej oczach, gdy będzie szła do ołtarza. Więc skoro i tak będę musiał obciąć włosy, to czemu nie przefarbować ich teraz?

Noah Lyles przed Memoriałem Kamili Skolimowskiej. Fot. Newspix
Jak dużo pamiętasz z Bydgoszczy, gdzie dziewięć lat temu zdobyłeś złoto na mistrzostwach świata juniorów? I jak zmieniłeś się od tamtego czasu?
Pamiętam wszystko! Kilka godzin temu nawet o tym rozmawiałem. Pamiętam cały tamten dzień. Tuż po tym, jak zdobyłem tam złoto, podpisałem osobisty kontrakt z Adidasem, to były też urodziny mojego brata. To był ważny dzień, sporo się działo. Dziś jestem jedynym człowiekiem, który wygrał mistrzostwo świata juniorów i mistrzostwo świata na 100 metrów, to fajna rzecz, a przez jakiś czas nawet o niej nie wiedziałem. Nie sądziłem, że to ja byłem pierwszym.
Bydgoszcz była w pewnym sensie początkiem tej podróży. A jak się zmieniłem? Na pewno bardzo. Teraz jestem już znany jako specjalista od obu dystansów, a wynik w Bydgoszczy był jednym z pierwszych momentów potwierdzenia, że mogę wygrywać na 100 metrów. To była w pewnym sensie zapowiedź tego, co stało się w przyszłości.
Noah, jesteś dobry w naprawdę wielu rzeczach. Ale w czym jesteś zły?
Czytaniu. (śmiech) Dysleksja nie pomaga. Razem z Junelle studiujemy teraz Biblię i czytamy jej ustępy na głos. Są wieczory, gdy idzie mi to bardzo dobrze, ale są też takie, gdy kopie mnie to w tyłek. W Biblii są imiona, przy których jestem jak „nope”. (śmiech) Wiecie, czytam coś na zasadzie: „I wtedy Bóg powiedział… nope”. Przeskakuję i czytam dalej.
Jak dużo pamiętasz ze zdobycia złota w Paryżu? Wiadomo, złoto na 100 metrów to coś specjalnego, pamiętają to fani. Ale jak jest z twoją pamięcią?
Mam mnóstwo historii o tamtym dniu, to wręcz szalone, że jest ich aż tyle. Tak naprawdę to trochę historia o tym, że nie wszystko idzie zawsze tak, jak sobie zaplanowałeś. Po mistrzostwach świata w Budapeszcie wszyscy na mnie patrzyli. A ja lubię anime, zamówiłem nawet specjalne rzeczy z Yu Gi Oh, żeby założyć je na igrzyskach. Chciałem, żeby to było widoczne, żeby ludzie wiedzieli o tym połączeniu z anime.
Pamiętam jednak, że przegrałem bieg w półfinale, a byłem pewien, że powinienem wygrać. Byłem niesamowicie sfrustrowany, więc powiedziałem sobie: „Wiesz co? Zapomnij o anime, zapomnij o tym wszystkim. Wyrzuciłem to wszystko”. Postanowiłem się skupić. Zadzwoniłem do swojego terapeuty, porozmawiałem z nim, nastawiłem się na finał. Wiecie, 100 metrów było ustawione na koniec dnia, jak zawsze. Więc wszyscy robili swoje, a ja powtarzałem sobie tylko: „Muszę. Muszę. Muszę”. W końcu jednak przyszła do mnie inna myśl. „Nie muszę robić nic. Po prostu muszę być sobą. Bo w tym jestem najlepszym”. I gdy tak pomyślałem, byłem pewien, że wygram. Wszystko się nagle poprawiło. Mój start z bloków, mój bieg. Wszystko.
Potem wyszedłem na stadion, zapowiedzieli mnie i… (śmiech). Wiecie co? To szalone, jak działają igrzyska. Chcą cię karać za bycie showmanem! Wydaje mi się, że Kishane został ukarany za to, że krzyknął w trakcie swojego wyjścia. Próbowali też ukarać mnie po moim wyjściu na 200 metrów. A to przecież te wyjścia powodują, że fani się ekscytują! To one sprawiają, że ludzie chcą wrócić na stadion.
Finalnie cię ukarali?
Nie. Bo co, ukarzą gościa, który zapewnia im zyski? Następnym razem po prostu bym się nie pojawił.
Zostańmy przy tym. Wygrałeś złoto na 100 metrów na igrzyskach. Wcześniej trzy złota w Budapeszcie, na mistrzostwach świata. Czujesz, że jesteś twarzą lekkiej atletyki?
Czuję, że… okej, powiem to tak: na pewno są biegi, które mają Noah, i takie, które go nie mają. Widzę, jakie liczby wykręcają biegi, które mnie nie mają i nie radzą sobie najlepiej. A gdy patrzysz na biegi ze mną, widzisz, że oglądalność jest znacznie wyższa. Nie mówię, że jestem twarzą lekkiej atletyki. Mówię, że na pewno moje biegi generują większe zainteresowanie.
Sebastian Coe [prezes World Athletics] mówi, że jesteś jak gwiazda rocka dla lekkiej atletyki.
To dobre określenie. Jestem showmanem, jestem gwiazdą rocka. Tak chcę siebie widzieć, gdy wychodzę na bieżnię i gdy wchodzę w interakcje z fanami.
A jak ty byś siebie opisał, ale używając postaci z anime?
[Noah zastanawia się chwilę]
Ktoś z Dragon Balla?
Nie, Goku jest zbyt „uproszczony”. Ja jestem bardziej skomplikowany. Może Lelouch z „Code Geass”. On może wpłynąć na każdego człowieka raz za życia tej osoby, która wtedy musi zrobić, cokolwiek by jej nie powiedział. Ale to nie dlatego. Lubię go, bo jest bardzo mądry i potężny. Do tego wszystko dokładnie planuje. A wszystko, co ja robię, to nigdy nie jeden moment, to coś budowanego, złożonego z wielu chwil. Jeśli widzicie mnie gdzieś robiącego coś, to niemal nigdy nie jest to coś przypadkowego. Dla wszystkiego, co robię, jest określony powód.
Czytaj więcej o lekkoatletyce na Weszło:
- Małachowski: Z niewielu rzeczy bywam zadowolony. A z Ironmana jestem [WYWIAD]
- Typowy dzień Armanda Duplantisa? Pobudka, rozgrzewka, obiad i rekord świata
- Anita Włodarczyk skończyła 40 lat i… pobiła rekord świata. W swojej kategorii wiekowej
- Kuriozalna historia na Uniwersjadzie. Faworytka okazała się oszustką
fot. NewsPix.pl