Reklama

Demontaż Bayeru Leverkusen. Czy po rewolucji nadal będą drugą siłą Bundesligi?

Wojciech Górski

29 lipca 2025, 17:03 • 9 min czytania 7 komentarzy

Nie ma chyba w Europie zespołu, który latem straciłby tyle ważnych elementów co Bayer Leverkusen. Z klubem pożegnali się liderzy każdej formacji – Jonathan Tah, Jeremie Frimpong, Florian Wirtz, a ostatnio Granit Xhaka. Dokładając do tego exodus Xabiego Alonso otrzymujemy największą niewiadomą przed startem nadchodzącego sezonu. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, na co może być stać drużynę, która na stałe miała stać się drugą siłą w Niemczech.

Demontaż Bayeru Leverkusen. Czy po rewolucji nadal będą drugą siłą Bundesligi?

Bayer Leverkusen. Największa zagadka nadchodzącego sezonu

Porównania między obecnym Bayerem Leverkusen a Borussią Dortmund sprzed ponad dekady nasuwają się właściwie same. Efektownie grające drużyny, ze wschodzącymi gwiazdami na ławkach trenerskich, przełamujące hegemonię Bayernu Monachium. I z sufitem zawieszonym – spójrzmy realnie – na drugim miejscu w Niemczech. Jasne, do Bayernu można podlecieć, można go podszczypać, można nawet z nim wygrać – w pojedynczym meczu, w półroczu, nawet w ciągu całego sezonu. Ale jeśli na przestrzeni, powiedzmy właśnie: dekady, stabilizacja będzie oznaczała miejsce numer dwa w kraju – to będzie to stabilizacja ogromnego sukcesu.

Reklama

Taka łatka w ostatniej, już przeszło, dekadzie przylgnęła do Borussii Dortmund. Nie bez powodu. W łącznej tabeli za okres ostatnich 12 lat – więcej punktów zdobył tylko Bayern Monachium. Ponad połowę sezonów z tego okresu BVB kończyło jako wicemistrz Niemiec, a na podium zabrakło jej jedynie trzykrotnie. A mogło być jeszcze lepiej – gdy za czasów Luciena Favre’a przegrywała tytuł o dwa „oczka”, czy gdy mistrzostwo traciła w kuriozalnych okolicznościach na stadionie w Moguncji, z Edinem Terziciem na ławce trenerskiej.

Mimo drobnego niedosytu, patrząc ze zdrowego dystansu, Borussia sukces ekipy Juergena Kloppa wykorzystała właściwie popisowo. Z klubu, który kilka lat wcześniej zapożyczał się u Bawarczyków, by uniknąć degradacji, stał się etatowym wicemistrzem kraju, regularnym finalistą Pucharu Niemiec (wygrywał to trofeum w 2012, 2017 i 2021 roku), a nawet finalistą Ligi Mistrzów. Sprowadzał i wykluwał młode talenty, żeby wspomnieć tylko Ousmane Dembele, Jadona Sancho, Jude’a Bellinghama czy Erlinga Haalanda. W Niemczech osiągnął wszystko, co tylko można osiągnąć, nie będąc Bayernem Monachium.

Te same aspiracje stawiano sobie w Leverkusen po tym, jak w sensacyjnym sezonie 2023/24 klub przerwał mistrzowską serię Bawarczyków. Dyrektor generalny Fernando Carro nie ukrywał, że chciałby Bayernowi napsuć możliwie wiele krwi – a symbolem tego była prowadzona przez niego kampania, mająca zniechęcić Floriana Wirtza do transferu do krajowego rywala. Ale i on musiał spojrzeć prawdzie w oczy. Bayern czasami można podgryźć, ale nawiązać z nim równorzędną, wieloletnią rywalizację – to obecnie zadanie ponad siły jakiegokolwiek niemieckiego klubu.

Ale już powalczenie z Borussią Dortmund o miano regularnej siły numer dwa – dlaczego nie? Taka rywalizacja, biorąc pod uwagę wciąż poważne zapędy RB Lipsk i rozwój Eintrachtu Frankfurt, byłaby z ogromną korzyścią dla całej Bundesligi.

Tylko że pytanie, na co w nadchodzącym sezonie stać Bayer Leverkusen, pozostaje szeroko otwarte. A znak zapytania rośnie z każdym spojrzeniem na to, jak zmienia się drużyna mistrza Niemiec sprzed dwóch sezonów.

Wzór? Przebudowa Borussii Dortmund

Zerkam, jak po ogromnym sukcesie przebudowywana była Borussia Dortmund i z uznaniem cmokam nad dokonaniami klubu i nad tym, jak mądrze oraz sprawnie udało się zarządzać kadrą, z której niemal każdy, jak teraz w Leverkusen, mógł przecież palić się do odejścia. Uznać, że w tym miejscu osiągnął już sufit, można było łatwo. I zdecydować: To czas na nowe wyzwania. Utrzymanie jakościowej kadry po niespodziewanym sukcesie jest zawsze ogromnym problemem dla pionu zarządzającego.

A że nie było łatwo, pokazuje choćby historia Roberta Lewandowskiego. On także dość szybko uznał, że w Dortmundzie osiągnął maksa i jeszcze przed finałem Ligi Mistrzów w 2013 roku był przekonany, że latem odejdzie do Bayernu Monachium. Gdy jednak dortmundzcy działacze dowiedzieli się, że na taki krok zdecydował się już Mario Goetze, postawili weto nie do ruszenia. „Basta” była skuteczniejsza niż ta w wykonaniu Oliviera Kahna wiele lat później i sprawiła, że Lewandowski na zmianę klubu musiał czekać okrągły rok, na osłodę zostając najlepiej zarabiającym piłkarzem BVB.

Polak nie jest jednak przypadkiem odosobnionym. Od momentu zdobycia pierwszego mistrzostwa Niemiec nie zdarzyło się, by Borussia latem pozwalała na odejście dwóm swoim kluczowym zawodnikom. A zazwyczaj błyskawicznie znajdowała też jakościowe zastępstwa.

Przyjrzyjmy się temu bliżej:

  • Lato 2011 roku: odchodzi Nuri Sahin, przychodzi Ilkay Guendogan,
  • Lato 2012 roku: odchodzi Shinji Kagawa, przychodzi Marco Reus,
  • Lato 2013 roku: odchodzi Mario Goetze, przychodzą Henrich Mchitarjan i Pierre-Emerick Aubameyang,
  • Lato 2014 roku: odchodzi Robert Lewandowski, przychodzi Ciro Immobile.

Większe roszady zaczęły się dopiero w kolejnych latach, gdy z klubem pożegnał się już Juergen Klopp, a wielu zawodników powoli zaczęło odchodzić z innych przyczyn niż wyciągnięcie przez czołowe kluby. Jednak nawet wtedy reagowano błyskawicznie – gdy karierę kończył Sebastian Kehl, ściągnięto perspektywicznego Juliana Weigla. Gdy poturbowany przez urazy Kuba Błaszczykowski odchodził do Wolfsburga, sprowadzono 19-letniego Ousmane’a Dembele. A gdy rok później za strajkującego Francuza 135 mln euro zapłaciła Barcelona, ściągnięto w jego miejsce Jadona Sancho.

Takich przykładów można wymieniać więcej. Gdy ogłaszano odejście Mchitarjana – do klubu wrócił Goetze. Gdy odszedł Mats Hummels, po roku sprowadzono Manuela Akanjiego. A w kolejnych latach dorzucono też Jude’a Bellinghama czy Erlinga Haalanda, a dowodem na świetne oko dortmundzkich skautów niech będzie też okienko z 2016 roku, gdy do klubu sprowadzono 17-letniego wówczas Alexandra Isaka i niewiele starszego Mikela Merino. I choć talent obu eksplodował gdzie indziej, na umiejętne poruszanie się na rynku transferowym Borussii można spojrzeć tylko z podziwem.

Bayer traci kręgosłup w jednym momencie

Teraz przed dokładnie tym samym zadaniem stanie Bayer Leverkusen, a dyrektor sportowy Simon Rolfes musi potwierdzić, że jest fachowcem najwyższej klasy. Choć zadanie będzie miał nieporównywalnie trudniejsze, bo gdy przez cztery pierwsze sezony Borussia wypuściła z Dortmundu zaledwie czterech czołowych zawodników, tylu samo odeszła z Leverkusen jedynie tego lata.

Jeszcze rok temu można było gratulować Rolfesowi umiejętności genialnego planowania kadry – po zdobytym tytule mistrzowskim pozwolono na odejście tylko Odilonowi Kossonou, a skasowanie 18 mln euro za Adama Hlożka, napastnika trzeciego wyboru, zapisane zostało jako spory sukces. Co jednak najważniejsze: niemal żadnemu z piłkarzy w ciągu dwóch najbliższych lat nie kończył się kontrakt, dzięki czemu uniknięto sytuacji, by któryś z piłkarzy miał odejść za darmo. Jedynym wyjątkiem była wygasająca umowa Jonathana Taha.

Wiele wskazuje jednak na to, że głównym czynnikiem dla którego latem zeszłego roku nikt nie palił się do odejścia z klubu była postać Xabiego Alonso. Gdy ten ogłosił, że zostaje – razem z nim na ten ruch zdecydowała się niemal cała drużyna. Gdy rok później było już jasne, że tytułu nie uda się obronić, niektórzy piłkarze, jak choćby Amine Adli, zaczynali publicznie apelować, by Bask ogłosił swoją decyzję. Bo sami chcieli wiedzieć, na czym stoją.

A gdy okazało się, że Alonso odejdzie – domino ruszyło. Strata Taha była przesądzona już wcześniej, ale koniec pracy z tym szkoleniowcem był impulsem dla Floriana Wirtza, który w Leverkusen mógł zostać jedynie dla dalszej pracy z Hiszpanem. W ślad za nim poszedł Jeremie Frimpong, a ostatnio Granit Xhaka, który nie dogadywał się z Erikiem ten Hagiem, następcą Alonso na ławce trenerskiej.

– Jego agent [Xhaki] może mówić wszystko. Klub sprzedał już trzech ważnych zawodników. Nie pozbędziemy się już żadnego zawodnika, to niemożliwe. To podważyłoby strukturę i kulturę drużyny – mówił jeszcze niedawno holenderski menedżer.

– Zostały mu jeszcze trzy lata kontraktu i jest dla nas po prostu zbyt ważny – przekonywał, wykluczając transfer. Kilka dni później pojawiła się informacja, że Szwajcar ma zostać nowym zawodnikiem Sunderlandu.

Buńczuczne zapowiedzi ten Haga, zweryfikowane niemal natychmiastowo, też każą stawiać znak zapytania przy projekcie Bayeru Leverkusen. Wejście w buty Xabiego Alonso będzie ogromnie trudne, a mając w pamięci pracę Holendra w Manchesterze United – wcale nie musi skończyć się ono sukcesem.

Wschodzące gwiazdy rozbłysną?

Zwłaszcza, że Bayer będzie już zupełnie inną drużyną, niż w dwóch ostatnich sezonach. Gruntownie przebudowana zostanie właściwie każda formacja.

Zmiana czeka Leverkusen nawet w bramce, gdzie kapitanowi Lukasowi Hradecky’emu ściągnięto konkurenta w postaci Marka Flekkena. A sam Fin zalotnie spogląda w kierunku AS Monaco, chcąc na finiszu kariery zasmakować jeszcze życia w nadmorskim księstwie.

Lidera traci także linia obrony – Jonathan Tah zdecydował się na przejście do Bayernu Monachium. Z kolei odejście Granita Xhaki to odejście absolutnego generała, dowódcy środka pola, kapitana bez opaski. Jego przyjście z Arsenalu w ogromnym stopniu pozwoliło Alonso na wdrożenie swojej filozofii futbolu, a przez Szwajcara przechodziła właściwie każda akcja Bayeru. Sam Xhaka pod wodzą Hiszpana rozpoczął w wyjściowym składzie 94 mecze na 102 możliwe.

Odejście Jeremiego Frimponga jest stratą kluczowego wahadłowego, który tylko w dwóch ostatnich sezonach miał bezpośredni udział przy 43 (!) golach. A transfer Wirtza jest rzecz jasna utratą najlepszego piłkarza z linii ofensywy.

Bayer zastępstw szuka – podobnie jak niegdyś Borussia – w młodych talentach, dla których przejście do Leverkusen będzie okazją do uwolnienia swojego potencjału. Taha ma zastąpić 22-letni Jarell Quansah – niewątpliwie zdolny, ograny w Liverpoolu, gdzie wydawało się, że już w zeszłym sezonie może powalczyć o przebicie się do wyjściowego składu. Ostatecznie przegrał jednak walkę z Ibrahimą Konate.

Anglik kosztował Bayer 35 mln euro, tyle samo co Malik Tillman, 23-letni Amerykanin z PSV Eindhoven. Ten opis nie powinien jednak nikogo zmylić. Urodzony w Norymberdze ofensywny pomocnik w młodzieżowych reprezentacjach grał w niemieckich barwach, Stany Zjednoczone wybrał dopiero w seniorskiej kadrze. A że od 13. roku życia szkolił się w akademii Bayernu, a za kadencji Juliana Nagelsmanna zagrał nawet parę meczów w pierwszym zespole Bawarczyków, Bundesligę zna nie tylko z telewizji. Choć swoją wartość musiał udowadniać w Holandii, gdzie w zeszłym sezonie do 16 bramek dołożył 5 asyst.

Największe nadzieje wiązane są jednak z Ibrahimą Mazą, w którym fani Bayeru nieśmiało widzą następcę Floriana Wirtza. 19-latek z Berlina, mający już za sobą debiut w reprezentacji Algierii, w Bundeslidze debiutował już przed dwoma laty (zresztą w starciu z Bayernem), a w zeszłym sezonie czarował na zapleczu niemieckiej ekstraklasy.

Kierunek obrany przez Bayer Leverkusen wydaje się więc z jednej strony naturalny, a z drugiej strony – takiej rotacji w jednym oknie transferowym nie było nawet w klubie ze stadionem w Westfalii, gdzie elementy wymieniano zazwyczaj jeden i drugim.

Leverkusen, chcąc nie chcąc, dokonuje – nie przymierzając – przeszczepu kilku kluczowych narządów jednocześnie. I musi mieć nadzieję, że organizm przyjmie je wszystkie.

CZYTAJ WIĘCEJ O NIEMIECKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:

7 komentarzy

Uwielbia futbol. Pod każdą postacią. Lekkość George'a Besta, cytaty Billa Shankly'ego, modele expected Goals. Emocje z Champions League, pasja "Z Podwórka na Stadion". I rzuty karne - być może w szczególności. Statystyki, cyferki, analizy, zwroty akcji, ciekawostki, ludzkie historie. Z wielką frajdą komentuje mecze Bundesligi. Za polską kadrą zjeździł kawał świata - od gorącej Dohy, przez dzikie Naddniestrze, aż po ulewne Torshavn. Korespondent na MŚ 2022 i Euro 2024. Głodny piłki. Zawsze i wszędzie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Niemcy

Niemcy

Flop Chelsea ma trafić do MLS. Agenci prowadzą rozmowy

Braian Wilma
3
Flop Chelsea ma trafić do MLS. Agenci prowadzą rozmowy
Niemcy

Kownacki światowym viralem. Jego zespół zmiażdżył rywala

Braian Wilma
9
Kownacki światowym viralem. Jego zespół zmiażdżył rywala
Reklama
Reklama