Jan Bednarek w FC Porto. Wzięło z zaskoczenia, prawda? Chyba nikt nie wymyśliłby akurat takiej przeprowadzki, którą – jak na wiek i moment w karierze Polaka – śmiało możemy uznać za awans. Tak, awans! Spadasz do Championship jako najgorsza drużyna w elicie, wieszczą ci co najwyżej angaż w dolnej połowie tabeli Premier League, pogoda i codzienne warunki do życia nie porywają, a mimo to idziesz do czołowego klubu w lidze z TOP 10 ze słoneczkiem, fajną historią sukcesów i dużymi ambicjami w pakiecie.

Bednarek zaskoczył, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. To o tyle fajne i odświeżające, że w ostatnich latach, zwłaszcza przez kontekst gry w reprezentacji, obrywał od polskich kibiców przy wielu okazjach. Podczas gdy taki Michał Pazdan dzięki grze w obronie kadry stał się bohaterem pozytywnych memów, Janek też trafiał na różne obrazki, lecz wyłącznie w celach prześmiewczych. Zresztą, kto nie zna hasła „Jan Betoniarek”, ewidentnie musiał żyć pod kamieniem.
Jan Bednarek w walce z odwieczną krytyką. W Porto… może być łatwiej
I to nie tak, że szydercze podejście to trend widoczny tylko w Internecie. W jednym z barów sportowych we Wrocławiu podobizna reprezentanta Polski, właśnie z takim podpisem, widnieje na specjalnej tablicy, której przy każdym wejściu po prostu nie da się nie zauważyć. To pewnego rodzaju symbol, że w środowisku piłkarskim utarło się konkretne przekonanie, brzmiące jak wyrok: Bednarek się nie nadaje i koniec, kropka.
Sęk w tym, że to nigdy nie był tak słaby obrońca, jak wykreował to choćby słynny mecz Polski z Senegalem na mundialu w 2018 roku. Owszem, gdyby Polak miał lepsze parametry fizyczne, był bardziej zwrotny i szybszy, zapewne nie grałby tyle lat w Southampton. Ba, gdy spróbował swoich sił w trochę lepszym miejscu w ramach wypożyczenia, czyli w Aston Villi na przełomie 2022 i 2023 roku, skończyło się to tragicznie (98 minut w lidze).

Pobyt Bednarka w Aston Villi – delikatnie mówiąc – trudno uznać za udany
A z drugiej strony, gdyby suma umiejętności nie uprawniała go do gry na poziomie Premier League, choćby gdzieś między pierwszym spadkiem ze „Świętymi” w 2023 roku, a później powrotnym awansie, Bednarek zostałby odpalony. Nie stało się tak, bo nigdy nie był największym problemem swojego zespołu i nie zmieniło się to nawet po kolejnej degradacji.
Po prostu tym razem zmieniły się okoliczności. Z jednej strony Southampton zarządziło nowe otwarcie i nie może dziwić, że do odstawki idzie część zawodników odpowiedzialnych za kompromitację w kampanii 2024/2025. Z drugiej – Bednarek nie raz dawał w przeszłości sygnały, że zmieniłby otoczenie, a że nadarzyła się okazja i ktoś wyraził chęć opłacenia jego klauzuli, obie strony mogą być teraz zadowolone. A w szczególności Polak, który o ile był cennym, najbardziej doświadczonym członkiem defensywy po Stephensie, o tyle – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – w Anglii zaliczył trochę mentalnych traum. Dwa spadki, zdecydowana większość meczów w łeb, a miniony sezon jak obrazek rodem z koszmaru. 86 bramek straconych, tylko dwa zwycięstwa w 38 kolejkach i 12 punktów.
Bednarek w Southampton. Wpadki przeplatał wrażeniem, że stać go na więcej
Z pozycją Bednarka w ekipie „Świętych” przez lata bywało różnie. Zdarzało się, że był na skraju jedenastki wobec sporej konkurencji wśród stoperów, by w jakimś okresie grać od deski do deski, nosić opaskę kapitańską czy mieć opinię zawodnika, który mógłby trafić do czołowego klubu. Prawie 200 meczów w Premier League nie wzięło się znikąd, aczkolwiek naiwnością byłoby stwierdzenie, że Janek podbił Anglię. W realiach szkolnych byłby uczniem na trójkę z plusem – raz podwinie mu się noga, raz zagra lepiej niż oczekiwano. Niestety, w ostatnich sezonach w świat szły mocniej te rzeczy, które – przynajmniej pod kątem medialnym – ściągały wartość Bednarka w dół. Że aż wspomnimy o:
- słynnym „hattricku” z 0:9 z Manchesterem United, kiedy Polak strzelił samobója, sprokurował rzut karny i wyleciał z boiska (dokonał tego jako pierwszy w historii Premier League)
- śrubowaniu „rekordu” goli samobójczych, w czym Bednarek jest niestety jednym z najlepszych w historii angielskich rozgrywek
- sezonach (również 2024/2025), gdy lądował w czołówce zawodników z błędami prowadzącymi bezpośrednio do utraty bramki
Były więc spektakularne wpadki, ALE istnieje też szereg argumentów za tym, że Bednarek w odpowiednim otoczeniu to solidny piłkarz, którego warto mieć w drużynie. To ważne szczególnie pod kątem zdziwienia, jakie wzbudza jego transfer do FC Porto. My bowiem, jako Polacy, możemy widzieć obrońcę, który za często był zamieszany w przykre dla Southampton wydarzenia, natomiast w Portugalii dostają stopera, który na przykład:
- znalazł się w czwartej dziesiątce, jeśli chodzi o największą liczbę wygranych pojedynków (59% skuteczności), a gdyby nie kontuzja, pewnie byłby wyżej (24/25)
- był czwarty pod względem przechwytów w całej lidze (24/25)
- zajął dziewiąte miejsce w statystyce bloków wśród obrońców (24/25)
- tworzył czołówkę piłkarzy z najwyższą skutecznością starć powietrznych, a było to ponad 75% (2025)
Bednarek nie taki straszny, jak go malują. Ale nie wszędzie będzie pasował
Co więcej, w latach przed pierwszym spadkiem Jan Bednarek potrafił rozgrywać świetne zawody na tle Arsenalu, Manchesteru City czy Liverpoolu (patrz: 1:0 i oprócz fajnej gry w defensywie, zwycięski gol z „The Gunners” w 2022 roku). A w sezonie 2020/2021, gdy dużo mówiło się o jego dobrej formie, potrafił w rankingu obrońców wyprzedzić absolutnie wszystkich w liczbie udanych przechwytów.
Owszem, właściwie każda tego typu statystyka była podbita przez styl gry Southampton, który w głównej mierze opierał się na bronieniu własnej bramki, często bardzo nisko, w polu karnym. W tym Polak się sprawdzał, dlatego też jeszcze lepiej wyglądał w typowej walce fizycznej szczebel niżej, już po spadku.
Poniższa tabelka pokazuje jednak, dlaczego krok dalej z Polakiem w linii defensywnej, choćby w stronę bardziej ekspansywnej i odważniejszej gry Southampton, byłby niemożliwy. Wszystko jest względnie super, dopóki nie trzeba wyjść wyżej, zaryzykować i mieć mniejszą asekurację ze strony kolegów, inną niż w ciaśniej ułożonej obronie.

Źródło: TheStatsWay
Jakie wyzwanie czeka na Bednarka w FC Porto?
W Portugalii Bednarka zestawia się z Nehuenem Perezem, argentyńskim stoperem, który w ostatnim sezonie grał w barwach „Smoków” na wypożyczeniu, a potem został wykupiony z Udinese za ponad 13 mln euro (Bednarek wykupiony za 7,5 mln euro). Perez wypada podobnie pod względem skuteczności pojedynków na ziemi i w powietrzu, ale różni się od Polaka w dwóch kwestiach. To po części może wynikać ze stylu gry zespołu, który chce przejmować inicjatywę, bo Argentyńczyk ma ponad dwa razy lepszy współczynnik progresywnych podań, ale za to dwukrotnie gorszą statystykę przechwytów.
Czy między tą dwójką rozegra się bezpośrednia rywalizacja o minuty? Niewykluczone. Ogółem gdy patrzy się na skład Porto w linii defensywnej, da się dostrzec kilka zmian pozytywnych dla szans Bednarka, choć również sprawiających, że do końca nie wiadomo, jak ułoży to nowy trener, Francesco Farioli. Pomimo braku sukcesów, w Porto 36-latka uznaje się za wielką nadzieją na lepsze jutro.

Nowy trener Bednarka przez długi czas był trenerem bramkarzy. Ostatnio z Ajaxem przerżnął mistrzostwo w ostatnich kolejkach i skończył punkt za PSV
Co do wcześniej wspomnianych roszad w kadrze – do Paris FC za 17 mln euro odszedł Otavio, wcześniej najczęściej grający obok Pereza. Do Juventusu wrócił Tiago Djalo, rezerwowy obrońca, a buty na kołek zawiesił 38-letni Ivan Marcano, ostatnio postać z drugiego szeregu. Z poprzedniego rozdania ostał się tylko 28-letni Ze Pedro, który rozegrał 2183 minuty, ale pod względem doświadczenia jest daleko za Bednarkiem. W sumie trzeba jeszcze doliczyć wracającego z wypożyczenia w Al-Ain 31-letniego Fabio Cardoso, ale raz, że nigdy nie był czołową postacią w klubie, dwa: został de facto wypchany do Arabii i ma rok do końca kontraktu.
Wśród obrońców FC Porto pojawiło się do tej pory tylko jedno zupełnie świeże nazwisko. To 21-letni Dominik Prpić z Hajduka Split, za którego Portugalczycy wyłożyli 4,5 mln euro. To piłkarz-inwestycja, którą w klubie mogą potraktować jako konieczną do ogrywania tu i teraz, obok doświadczonego kolegi w ustawieniu z czwórką obrońców (taką stosuje Farioli).
Nie ma gwarancji, ale wygląda to obiecująco. Polak zagra w Lidze Europy i o trofea
Patrząc wyłącznie na doświadczenie, z tego tortu najwięcej jest w stanie zabrać Polak. Gdy jednak spojrzymy na sufit umiejętności poszczególnych zawodników, lepiej wypadają Prpić z Perezem. Najprościej będzie więc stwierdzić, że wszystko rozbije się o adaptację w nowym systemie. Nikt w tym procesie nie ma dużej przewagi, nawet Perez, choć dla Bednarka to może być paradoksalnie najtrudniejsze wyzwanie. Bo odkąd odszedł z Lecha Poznań w 2017 roku, miał tylko jeden sezon i to w Championship, kiedy nie musiał walczyć o utrzymanie. To różni go najbardziej od nowych kolegów i nie możemy powiedzieć, że nie ma żadnego znaczenia.

Liga Portugal w sezonie 2024/2025. Porto chce zmniejszyć dystans do czołowej dwójki
A teraz? Gra o wszystko. Mistrzostwo Portugalii, puchar krajowy, oczekiwania co do niezłego występu w Europie. „Smoki” chcą wrócić na tron, który straciły po 2022 roku, i wrócić z godnością do Ligi Mistrzów, na razie poprzez grę w Lidze Europy. W tym wszystkim 69-krotny reprezentant Polski będzie trochę jak króliczek doświadczalny, który odpowie na pytanie, jak stoper ze spadkowicza Premier League poradzi sobie w tak odmiennych okolicznościach. Oby poszło mu dobrze, bo fakt, że ten transfer niezwykle wzbogaca karierę, nie podlega dyskusji.
WIĘCEJ NA WESZŁO O PIŁCE:
- Arda Turan dla Weszło: Polska to kraj o wielkiej historii [WYWIAD]
- Kosecki: “Yamal w Polsce grałby w drugiej lidze”. Panie Romanie, prosimy…
- Konflikt w Jagiellonii? Niedawny lider może odejść z klubu [NEWS]
Fot. Newspix