Halldor Arnason, trener Breidablik, dostał srogie manto. Stracić siedem goli w meczu europejskich pucharów? To jednak dość poważna plama, niezależnie od okoliczności. Oczywiście nie pomogli mu piłkarze, którzy raz za razem popełniali błędy i przynosili Lechowi rzuty karne na srebrnej tacy. O dziwo, szkoleniowiec rywala Kolejorza miał pretensje do sędziów.

Tak, Arnason narzekał na pracę arbitrów. Co więcej, dał do zrozumienia, że piłka nożna bez VAR jest lepsza, a przecież gdyby nie system wideo-weryfikacji, Lech zostałby okradziony i to nie raz.
Trener Breidablik na dziwne wnioski po meczu z Lechem
Tak wypowiedział się trener Breidablik po porażce 1:7 w Poznaniu: – Do 30 minuty graliśmy dobre spotkanie. Po czerwonej kartce był to już zupełnie inny mecz. W „10” musimy grać lepiej. Musimy też nauczyć się grać z VAR-em, bo na Islandii go nie mamy. Jesteśmy jedną z ostatnich lig, które cieszą się prawdziwą piłką nożną. U nas nie chodzi już tylko o sędziów i ich monitory
A potem dodał w sumie coś… szokującego: – Pierwszy karny Lecha to wczesny prezent gwiazdkowy od sędziego.
Chodziło o sytuację, w której faulowany był Antonio Milić:
Jest!#LPOBRE pic.twitter.com/L7rpWUHOfp
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) July 22, 2025
Drogi panie Arnason, prosimy, żeby sobie pan ten mecz odwinął i zaczął choćby od rzutu karnego dla swojego zespołu. Potem możemy zacząć dyskusję o prezentach, choć – nawet będąc absolutnie obiektywnym – chyba nie ma wątpliwości, kto na błędach sędziów mógł ucierpieć bardziej.
Rewanż z Islandczykami odbędzie się 30 lipca. Potem Lech Poznań zmierzy się w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Crveną zvezdą.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ
- Totalne lanie. Demolka Lecha na 99,9% daje Ligę Konferencji!
- Na to czekali kibice. Lech Poznań znów zagrał jak mistrz
Fot. Newspix