W 2023 roku Dawid Drachal był bohaterem głośnego transferu z Miedzi Legnica do Rakowa Częstochowa za kwotę pół miliona euro. O ile w pierwszym sezonie pod wodzą Dawida Szwargi grał regularnie, o tyle po powrocie Marka Papszuna do klubu jego sytuacja zmieniła się diametralnie. Niedawno 20-letni pomocnik trafił na stałe do Jagiellonii Białystok, która – jak przyznał sam piłkarz – miała go na radarze znacznie wcześniej. Porozmawialiśmy o tym, co poszło nie tak w ekipie wicemistrza Polski, jaki jest trener Papszun, dlaczego Raków jest uniwersytetem, czego Dawid nauczył się przez ostatnie dwa lata, skąd decyzja o transferze. A także o ankiecie Canal+, kulisach rozmów z „Jagą”, pozycjach na boisku i pierwszych wnioskach w nowym klubie.
![Drachal: Bliżej mego serca jest gra Jagiellonii niż Rakowa [WYWIAD]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/07/20250704CSKS134-scaled.jpg)
Drachal: Wierzę, że kiedyś zdobędę Złotą Piłkę
Wątpię, że kiedy przychodziłeś do Rakowa, wyobrażałeś sobie to tak, że po dwóch latach przejdziesz do innego klubu Ekstraklasy. Nawet jeśli pierwszy rok miałeś niezły i pod kątem minut rozwojowy, w drugim sezonie coś się popsuło.
Jeśli chodzi o rozwój, na pewno nie mogę powiedzieć, że się nie rozwinąłem. W kilku elementach Raków bardzo mi pomógł i uważam, że na ten okres właśnie Raków był do tego najbardziej odpowiedni w Polsce. Nie żałuję tych dwóch lat i czuję, że zrobiłem krok naprzód, mimo że przyznaję: inaczej to sobie wyobrażałem. Myślałem, co będzie za dwa lata, ale w kontekście wyjazdu za granicę. Sytuacja była jednak taka, że potrzebowałem minut, a transfer do Jagiellonii wydawał się do tego świetną opcją.
Przechodząc do Rakowa, nie myślałeś zbyt życzeniowo? Klub nie kojarzył się z dawaniem szans młodym piłkarzom.
Zastanawialiśmy się nad tym. Takie opinie były, owszem, ale dostałem informację, że to się zmieni. I nie mogę powiedzieć, że ktoś mnie okłamał, bo w pierwszym sezonie faktycznie grałem regularnie. Nie zawsze jako młodzieżowiec, tylko czasami jako pełnoprawny zawodnik w składzie. Byłem z tego roku zadowolony pod względem minut.
To co stało się w drugim? Przecież nie stałeś się o 50% gorszym piłkarzem, a w klubie dalej był Dawid Szwarga, u którego grałeś często.
Nie wiem. Taka była decyzja trenera Papszuna i musiałem się z nią liczyć. Stąd późniejsze wypożyczenie do GKS-u Katowice, żeby trochę podratować sytuację z graniem.
Ale miałeś jakąś rozmowę z Papszunem? Powiedział ci, że będzie trudno o minuty?
Tak.
Podał powód?
Trener Papszun jest konkretny i powiedział mi, czemu nie mogę liczyć na więcej. Mogłem zostać dalej w Rakowie, nikt mnie stamtąd nie wypychał. Ale każda ze stron stwierdziła, że najlepszą opcją będzie wypożyczenie, a później „zobaczymy”.
Co dokładnie ci powiedział?
Aż tak dokładnie nie pamiętam, a nie chcę skłamać. Trochę czasu już minęło i zacząłem skupiać się na tym, co było aktualnie ważne. Teraz jestem w innym miejscu i czuję, że ta decyzja zaowocuje.

Jesteś pracowity, grasz zespołowo, masz duży potencjał i nie kreujesz problemów. Ta paleta cech nie zgadza mi się z faktem, że Papszun tak po prostu postawił na tobie krzyżyk.
Trener Papszun ma fundamenty, na których bazuje przy wyborze zawodników. To, co wymieniłeś, wpisuje się w moją osobę, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że robiłem wszystko, żeby grać. O ile na początku dostawałem szanse, o tyle później już ich brakowało. Nie mam jednak żalu. Rywalizacja w Rakowie była bardzo duża i zaakceptowałem to. Nie szukam wymówek.
Zgodziłbyś się z tezą, że Raków Papszuna to uniwersytet futbolu?
Absolutnie.
Co konkretnie byś wyróżnił?
Bardzo dużo było elementów taktycznych, które wcześniej były mi obce. One wiele mi dały w kontekście rozumienia gry i poruszania się po boisku. Uważam, że Raków mógłby być uniwersytetem choćby z tego względu, że zawodnik nie spędza tam trzech-czterech godzin, jak to zwykle ma w zwyczaju w klubie X. W Rakowie zdarzało się, że musieliśmy przyswajać coś poza klubem w godzinach wieczornych. Jeśli mówimy o poświęceniu i chęci stawiania kroków do przodu, takie funkcjonowanie jak w Rakowie jest kluczowe. Pokazuje to fakt, że klub w ostatnich latach kilka razy stawał na podium.
Gambal: Chyba każdy nowy piłkarz Rakowa w trzecim miesiącu przechodził przeładowanie wiedzą [WYWIAD]
Ale nie czułeś, że tych założeń jest za dużo? Że to może na przykład zabijać twój potencjał piłkarski?
Uważam, że są dwie grupy zawodników: ci, którzy tego potrzebują i przeważnie ci ofensywni, którzy niekoniecznie. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że do tej pory nie mogło mi to przeszkodzić. Przede wszystkim dlatego, że nie zamykałem głowy na nowości.
Brałeś udział w ankiecie Canal+?
Tak.
40% piłkarzy zagłosowało, że nie chciałoby pracować z Markiem Papszunem. Rozumiesz, skąd ta niechęć?
Nie mam pojęcia, skąd wzięły się te odpowiedzi, ale domyślam się, że miała na to wpływ otoczka medialna. Chcąc nie chcąc, wielu piłkarzy nie pracowało z trenerem Papszunem i poznawało opinie z Internetu albo od znajomych.
Ciebie pytali o Papszuna?
Zdarzało się. Odpowiadałem prawdziwie i praktycznie zawsze pozytywnie, bo cenię go jako człowieka. To bardzo dobry trener do tego, żeby wznosić zawodnika na wyżyny.

Czułeś między Szwargą a Papszunem różnice w podejściu do ciebie i ogółem do zespołu?
Mimo wszystko to podobni trenerzy. Pierwsze wrażenie z trenerem Szwargą miałem takie, że to ogromny pasjonat. Uważam, że na przestrzeni lat to będzie jeden z najlepszych trenerów w Polsce. On bardzo dobrze rozumie futbol i jest człowiekiem, który potrafi na jego rzecz mocno się poświęcić. Nie twierdzę, że takich trenerów jest mało, ale wydaje mi się, że wciąż wielu jest nieodkrytych.
Zakładam, że Szwarga do samego końca był fanem tego, żebyś został w Rakowie.
Jak trener Szwarga odchodził z Rakowa, to mimo wszystko ja też. To raczej nie była jego opinia, czy mnie zostawić, czy nie, ale wszyscy wiedzieli, że potrzebuję minut. Na wiosnę bym ich nie dostał. Nie chcieliśmy ryzykować, a wypożyczenie do GKS-u sporo mi dało i uważam, że właśnie dzięki niemu jestem w Jagiellonii. Tu jest ogromny potencjał i argumenty za tym, żeby wygrać mistrzostwo Polski.
Były inne opcje niż GKS Katowice?
Tak. Kilka klubów Ekstraklasy.
A ze wszystkich zagranicznych kierunków, jakie do tej pory mogłeś obrać, do jakiego było ci najbliżej?
Mogłem odejść do Holandii.
Zapewne pytania z zagranicy nie przychodziły teraz tak często jak po sezonie, który kończyłeś jako piłkarz Miedzi Legnica.
Nie będę oszukiwał, że było tak samo. Pojawiało się mniej zapytań niż dwa lata temu, ale i tak musieliśmy wybrać opcję do odbudowania…
A mimo to ambitną i wciąż ryzykowną, bo zostałeś na tej samej, najwyższej półeczce w Ekstraklasie. Nie zszedłeś, powiedzmy, do klubu środka tabeli, gdzie byłoby prościej o grę.
Jestem ambitny i nie boję się rywalizacji. Widzę też, że dyrektor Masłowski i trener Siemieniec robią w klubie kapitalną robotę. Obecne miejsce Jagiellonii to głównie ich zasługa. A propos, w tych ankietach, o które pytałeś, zaznaczyłem właśnie Adriana Siemieńca jako szkoleniowca, z którym najbardziej chciałbym pracować. Jeszcze zanim się dowiedziałem, że mnie chce.
To był nagły skok zainteresowania, niespodziewany telefon?
Dowiedziałem się niedawno, że pytali o mnie, gdy rozgrywałem pierwszy sezon w Rakowie. Wtedy jednak chciałem tam zostać, rozwijać się dalej i myślałem o innych, niezwiązanych z Ekstraklasą możliwościach. Wyszło oczywiście inaczej.

I tak wylądowałeś bardzo dobrze. W Rakowie spadłeś na margines, a w Jagiellonii przyjęli cię z pocałowaniem ręki. A to o tyle ważne, że nie ma już obowiązkowego przepisu młodzieżowca, więc w klubie musieli cię zapewnić, że patrzą na ciebie jak na pełnoprawnego zawodnika do składu.
Dyrektor sportowy zaznaczał, że nie biorą mnie dlatego, że jestem perspektywicznym zawodnikiem. Oczywiście to też jeden z powodów, ale tym kluczowym było to, że pasuję do Jagielloni i mogę być bardzo przydatny. Też tak uważam. Patrząc w perspektywie kilku lat, gdy będę rozwijał się ja i Jagiellonia, nie ma dla mnie lepszego miejsca. Chodzi o profil czysto osobowościowy.
Do wizji futbolu trenera Siemieńca ci bliżej niż do wizji Papszuna?
To dwie różne szkoły. Na tyle, na ile poznałem taktykę u trenera Siemieńca, bliżej mego serca jest obecna gra Jagiellonii.
Jesteś już zdefiniowanym zawodnikiem, jeśli chodzi o pozycję? Bo mam wątpliwości.
Trochę czasu jeszcze mam, żeby mieć dokładnie określoną pozycję. Natomiast uważam, że takich zawodników, którzy grają na kilku pozycjach, się ceni. Ja wpisuje się w ten profil i jestem o to spokojny. Mam pewną plastyczność, którą w Jagiellonii doceniają.
Nie czujesz, że powinieneś być częściej w polu karnym? Pokazałeś, że potrafisz dobrze odnaleźć się w strzelaniu, że aż wspomnę o hattricku z Ruchem Chorzów. Teraz dopiero co strzeliłeś też gola w sparingu z Widzewem, wykańczając akcję jak napastnik.
Każdy piłkarz chce strzelać gole…
Ale nie każdy potrafi.
Moim zdaniem najlepsze środowisko dla mnie to środek pola, pozycja „dziesiątki”. Jestem piłkarzem ofensywnym i właśnie z przodu mogę dać najwięcej. Ale, dla przykładu, jakbym miał grać na skrzydle czy „ósemce”, też mógłbym się do tego zaadaptować, żeby jak najwięcej dawać drużynie.
Czyli przed transferem nie powiedzieli ci w Jagiellonii, jaką będziesz miał konkretną pozycję?
Miałem podane dwie pozycje, na których będę rozpatrywany do gry. Ale z uwagą, że sztab może testować mnie gdzieś indziej.
Do kogo ci najbliżej, jak patrzysz na obecnych piłkarzy?
Bardzo lubię Jamala Musialę. Ale nie chciałbym, że ktoś mówił, że się na nim wzoruję czy coś w tym stylu. Patrzę na siebie i jestem już na tyle ukształtowany, że widzę siebie jako Dawida Drachala, a nie Drachala, który stara się być piłkarzem X.
Hasło „polski Musiala” musimy odłożyć na bok.
Zdecydowanie.

Co do tej pory zrobiło na tobie największe wrażenie wewnątrz Jagiellonii?
Jakość z piłką, która jest ogromna. Byłem w kilku klubach, więc mam porównanie. Takiego operowania futbolówką, pomysłu, szybkości i świadomości, w jakim elemencie jest się groźnym, jeszcze nigdzie nie widziałem. Jagiellonia jest najlepsza, kiedy chodzi o aspekty czysto piłkarskie.
Pod względem drużynowym, rozkładając to na pozycje?
Tak. Do tego jest więcej swobody w grze. W Lidze Konferencji dało się zobaczyć, że Jagiellonia gra bardzo szybko, na dwa kontakty, a Raków nie miał czegoś takiego, bo bazował na innych wartościach. Oczywiście obie drogi są skuteczne.
Liczyłeś na to, że wbijesz się do kadry trenera Majewskiego na EURO U-21?
Myślałem o tym przy wyborze klubu zimą. Nie ukrywam. Wydawało mi się, że jak będę grał w Katowicach, a te minuty będą jakościowe, mógłbym trafić na radar selekcjonera. To się nie wydarzyło i skupiam się teraz wyłącznie na przyszłości. Myślę, że jeśli będą grał w Jagiellonii, a przede wszystkim jeśli pokażę fajną jakość, powołania przyjdą.
Ale nakładasz na siebie presję, że oprócz gry muszą też być liczby? Chodzi mi o to, żeby nie doszło do momentu, kiedy skończysz z łatką ułożonego, fajnego wonderkida, ale bez konkretów. A one powinny przyjść chociaż na jedną rundę, żebyś uwiarygodnił się jako ktoś więcej niż „piłkarz z dużym potencjałem”.
Nie nazwałbym tego presją, ale jestem świadomy, że jeśli chciałbym wyjechać za granicę do klubu, w którym bym zaistniał i odgrywał ważną rolę, muszę w Ekstraklasie regularnie dawać jakość. Mam 20 lat i ktoś może powiedzieć, że mam dużo czasu, ale tak naprawdę szybko go ubywa. Taka jest piłka. Wiem o tym. Musi przyjść taki moment, kiedy młody piłkarz staje się wiodącą postacią w zespole. Postaram się, żeby tak było w moim przypadku w Jagiellonii.
Cele na sezon w nowych barwach?
Mistrzostwo Polski, awans do Ligi Konferencji i jak najwięcej dobrych minut. Jestem gotowy do rywalizacji z każdym.
WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK:
- Siemieniec: Obsada finału Pucharu Polski to był dla mnie bardzo duży policzek
- Nowy skrzydłowy Jagiellonii. W CV ma 29 meczów w La Liga
- Spokój w Jagiellonii po porażce 1:7. “Nie ma co bić na alarm”
ROZMAWIAŁ KAMIL WARZOCHA
Fot. Newspix